Książki o Irlandii, niezależnie od tego, przez kogo pisane,
zawsze są takie same: ciepłe i pełne magii. Irlandzki
sweter Nicole Dickson nie odbiega od tego przyjętego schematu. Co nie
znaczy, że jest zły – wręcz przeciwnie –
sięgając po kolejną powieść, której fabuła osadzona jest w tej pięknej zielonej
krainie, czułam się, jakby zawinęła do znajomego portu.
Główną bohaterką powieści jest Rebecca Moray, Amerykanka,
która wraz z sześcioletnią córką, Rowan, przybywa na jedną z irlandzkich wysp,
gdzie ma zamiar prowadzić badania odnośnie tutejszej tradycji robienia swetrów,
tzw. gansejów. Zostaje od razu powitana i przyjęta do społeczności przez
mieszkańców wyspy, nie jest bowiem osobą z zewnątrz, ale najlepszą przyjaciółką
Sharon, mieszkanki wyspy. A kto jest przyjacielem jednego tubylca, jest
przyjacielem ich wszystkich. Becky ma jednak nie tylko książkę do napisania –
ma również masę złych wspomnień, z którymi przyjdzie się jej uporać – a obecność
wielu życzliwych ludzi jej w tym pomoże.
Równolegle poznajemy Seana Moraghana, jednego z najstarszych
tubylców, który z kolei egzystuje gdzieś na pograniczu społeczności, własną
decyzją odsuwając się od innych ludzi, a przez swoje ponure usposobienie inni także
nie pragną jego towarzystwa. Jest też specjalistą od pogody, jego obserwacje
zawsze są celne i żaden szanujący się żeglarz nigdy nie ignoruje jego rad.
Sean, podobnie jak Becky, ma też swoje tajemnice i przeżycia, które nie dają mu
żyć.
Powieść osnuta jest wokół tych dwóch postaci, które na
pierwszy rzut oka wydają się być zupełnie różne. Jedna z czasem czytelnik przekonuje się, że ich
doświadczenia są pod pewnymi względami bardzo podobne, a ich umysły osiadły
gdzieś na mieliźnie wspomnień i nie pozwalają im rozwinąć skrzydeł. Czy Becky
wreszcie zaufa innym, i przede wszystkim, czy zaufa sobie? Czy Sean nareszcie
pozbędzie się poczucia winy i zamknie pewien rozdział swego życia? O tym właśnie
jest ta powieść.
Równie ważne co przeżycia bohaterów są też inne kwestie,
które czynią tą powieść bogatą i piękną. Przede wszystkim autorka zaserwowała
nam opis typowej, wyspiarskiej społeczności, gdzie każdy zna każdego, gdzie
każdy ma swój kąt, swoje zadania do wykonania, swoją rodzinę i przyjaciół. W
niesamowity sposób pisze również o tradycyjnie wykonywanych tam swetrach.
Dzięki temu powieść jest cieplutka i miękka jak gansej. Mamy tu też miłość,
przyjaźń, wybaczanie. Słowem – autorka złapała kilka witek, z których każda jest odrębną historią, i
połączyła je, niczym wytrawna dziewiarka, w przepiękny wzór, a powieść otula nas jak
ukochany sweter, nie pozwalając przerwać lektury. Irlandzki sweter czyta się bardzo szybko, nie ma dłużyzn, płynnie
przechodzi się od jednego wątku do drugiego. I niepostrzeżenie dopływa do
końca.
Piękna, pełna magii, ciepła ale i smutku. Idealna na długie,
jesienne wieczory.
Moja ocena: 5/6
Nicole R. Dickson
Wydawnictwo „Nasza Księgarnia”
Warszawa 2011
Dostałam te książkę od córki w prezencie i tego się właśnie po nie spodziewam o czym piszesz.)
OdpowiedzUsuńWierzę, że ci się spodoba, z tego, co widzę po blogu, to coś idealnie w twoim stylu :)
UsuńOch, czyli jednak! Od kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach czułam, że będzie dobra i marzę o tym, żeby ją przeczytać! Cieszę się, że tak wysoko ją oceniłaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
To naprawdę jedna z lepszych książek, które ostatnio czytałam :)
UsuńSuper! Ja również widziałam zapowiedzi. Wprawdzie sięgnęłabym po nią nawet w ciemno, ale twoja recenzja nie pozostawia mi już żadnych wątpliwości:) Biorę i czytam:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż się cieszę, że Ci się spodobała:)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo dziękuję ci za tą pożyczkę :)
UsuńSłyszałam wiele dobrego o tej książce i mam na nią ochotę. Co prawda na razie mam dużo innych książek, ale myślę że w końcu się za nią zabiorę.
OdpowiedzUsuńDużo było dobrych opinii o tej powieści, dlatego sama miałam na nią ochotę. Książkę czyta się bardzo szybko, więc myślę, że można ją wpleść w swoje czytelnicze plany bez uszczerbku dla innych pozycji :)
UsuńJuż gdzieś kiedyś widziałam omówienia tej książki i takie właśnie zrobiła na mnie wrażenie - ciepłe, przytulne i miękkie jak irlandzki sweter, niezbędny w zimne, posępne wieczory. Wiosną albo latem takie pozycje mnie jakoś nie kręcą, co innego teraz:-))
OdpowiedzUsuńTak - takie pozycje to tylko jesienią lub w zimie, mimo, że akcja toczy się wiosną, to wiatr i sztorm to tematy typowo jesienne :D
UsuńJuż dużo dobrego czytałam o tej książce i z pewnością ją przeczytam, zwłaszcza, że jeszcze nie czytałam czytadła z akcją w Irlandii.
OdpowiedzUsuńA właśnie, jakie jeszcze polecasz?
Recenzowała tu kiedyś książkę Sharon Owens "Tawerna przy Klonowej", oprócz tego tej samej autorki czytałam "Herbaciarnię pod Morwami" - rzecz się dzieje w Belfaście, bardzo sympatyczne, trochę smutne, trochę wesołe powieści z dyskretnymi wspomnieniami dotyczącymi zamieszek. Takie czytadła, ale z głębią :) Bardzo polecam ("Dyskoteka przy Magnoliowej" już nie była taka fajna, chociaż też typowa dla autorki).
UsuńOprócz tego powieści Marshy Mehran "Zupa z granatów" i "Woda różana i chleb na sodzie" - tu fabuła rozgrywa się w małym irlandzkim miasteczku. Ciekawie pokazane jest zderzenie kultur - irańskiej i irlandzkiej.
Dzięki za odpowiedź. Myślę, że sięgnę po którąś z pierwszych dwóch, wymienionych przez Ciebie książek:)
UsuńPozdrawiam:)
Daj znać jak ci się podobały :)
UsuńMam ochotę na taką ciepłą, pełną magii z odrobiną smutku książkę. Skorzystam zatem z Twojej rekomendacji :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, mam nadzieję, że tobie też się spodoba :)
UsuńKiedy wprowadzałaś męskiego bohatera ze zgrozą jęknęłam "o matko! kolejne denne romansidło" a tu proszę! taka niespodzianka:) Zaciekawiła mnie. Aż mam ochotę sięgnąć po tę powieść:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Watek romansowy też jest, ale w tle jako bardzo poboczny :)
UsuńCii... Bo mnie odstraszasz:D Nie, no domyślałam się, że jakiś romans jest. Skoro w życiu jest sporo takich wątków, to czemu wymagać od książek, żeby ich nie zawierały? Chodziło mi o to, że to super, że romans nie jest głównym tematem:)
Usuń