Takie książki powinno się pisać o miastach. Nie suche
przewodniki – na prawo kościół, na lewo kościół, a środkiem rzeczka płynie. Nie
pełne zachwytu impresyjni o tym,, jak tu wspaniale i że X to idealne miejsce na
ziemi. Nie skupiające się tylko na zabytkach i historii, i niech sobie zwykły
ludź radzi z korkami, grunt, że bratki rosną tam gdzie trzeba. Tylko takie, jaką napisał Stephen Clarke – zabawną,
trochę złośliwą, prawdziwą, bogatą w szczegóły, wprost zachwycającą.
Nie jest to typowy przewodnik po Paryżu. Książka podzielona
jest na dwanaście rozdziałów, z których każdy rozprawia się z inną sferą życia
w mieście. Tak, życia, bo autor książki nie przyjechał do Paryża na
dwutygodniowe wakacje by następnie opublikować niedopracowaną książkę. Clarke
tam mieszka, a pisząc Paryż na Widelcu, prowadził
bardzo wnikliwe badania nad miastem. W rezultacie czytelnika zyskuje pełny opis
układu urbanizacyjnego miasta i związanego z nim transportu, stosunku miasta do
takich kwestii jak film, sztuka, seks, moda, czyli tego, z czego stolica
Francji jest najbardziej znana, ale i historia metra oraz problemy z
zamówieniem kawy i wynajmem mieszkania. W trakcie pisania autor spotyka się z
wieloma osobami, które opowiadają historię Paryża, jakiej nie znajdziecie w
podręcznikach do historii. Obok dyrektor departamentu zajmującą się wydawaniem
zezwoleń na kręcenie filmów na ulicach miasta mamy założyciela bardzo
seksownego muzeum, a opis chytrych agentów handlu nieruchomościami poprzedzony
jest wizytą w luksusowym hotelu na godziny. Jest i historia miasta, umiejętnie
wpleciona w podróż po nim i ilustrowana widoczkami z życia. Jest i sarkazm, i
złośliwości, wszak autor jest Anglikiem, a niechęć Francuzów i Anglików jest
już niemalże przysłowiowa. Ale jest i zachwyt nad miastem, nie tylko nad jego
zabytkami czy kuchnią, ale nad Paryżem jako całością, która wady łączy z
zaletami tworząc nową jakość.
Co najbardziej mi się tutaj podobało, to próba zrozumienia
miasta i jego mieszkańców. Clarke, jako osoba z zewnątrz, nie zawsze rozumie,
dlaczego coś jest tak a nie inaczej, ale akceptuje to jako lokalny koloryt, bez
którego Paryż nie byłby Paryżem. Nie namawia przyszłych turystów, by robić po
swojemu i mówić wolno po angielsku, bo wtedy głupi francuski kelner na obsłuży.
On wyjaśnia, jak zachować się poprawnie we francuskiej kawiarni, a wtedy
zamawianie kawy stanie się przyjemnością (no, może nie do końca, ale po
szczegóły odsyłam do książki).
W przyszłym roku roboczo planujemy z mamą i siostrą wypad do
Paryża i myślę, że ta książka powinna nam w niej towarzyszyć wraz z
przewodnikiem Pascala, a wtedy odkrywanie stolicy Francji nabierze koloru i smaku. Dlatego szczerze polecam wielbicielom
miasta i tym, którzy kiedyś planują je odwiedzić.
Moja ocena: 5/6
Stephen Clarke
Wyd. WAB
Warszawa 2012
Myślicie, że można to zakwalifikować do trójkowego wyzwania
Sardegny – literatura podróżnicza?
Paryż wciąż przede mną, więc jak już się tam wybiorę, to oprócz przewodnika Pascala (zawsze korzytsam z serii Dookoła świata), wezmę też tę książkę.
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku myślę o Barcelonie i Costa Brava, choć możliwe, że moje plany się jeszcze 5 razy zmienią ;)
Barcelona to mój prywatny raj na ziemi, na pewno się nią nie zawiedziesz :)
UsuńParyż....mhmmm... pięknie tam, byłam za krótko, więc może kiedyś uda się lepiej poznać to miasto
OdpowiedzUsuńCosta Brava - byłam w Lloret de Mar - milutkie miasteczko :)
myślę że to można zaliczyć do podróżniczej, ale zapytaj sardegny
Wiele europejskich miast zasłużyło na to, żeby je zwiedzać długo i dokładnie, ale czasem funduszy brak...
UsuńPoczekam, może coś jeszcze podróżniczego przeczytam, a jak nie to spróbuję to opchnąć tylnym wyjściem :D
Z tego co piszesz książka wydaje się świetna. Czuć w niej duszę Paryża. Z chęcią ją przeczytam, bo niestety wypad do tego miasta raczej nieprędko mi się nadarzy. Tobie gratuluję, że masz z rodziną takie ambitne plany :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością można na spokojnie zakwalifikować jako literaturę podróżniczą :)
Dokładnie - książka bardziej niż o zabytkach kultury materialnej traktuje o atmosferze miasta, o jego mieszkańcach, i nie zawsze jest to opis idealistyczny :)
UsuńParyż jeszcze przede mną, ale faktycznie mało jest takich nietypowych książek, wybiegających poza schemat zwykłego przewodnika. Książkę zapamiętuję na wszelki wypadek:-)
OdpowiedzUsuńTak, zwykle są zapisy podróży, które idealizują dane miejsce i jednocześnie deprecjonują inne. A tu mamy miasto dosłownie i w przenośni od środka :)
UsuńI znowu bezkrytycznie zgadzam się z pierwszym akapitem Twojej recenzji! mam nadzieję, że doczekamy całej serii takich nietypowych przewodników!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Obcokrajowcy wszystkich krajów - łączcie się w pisaniu książek! :D
UsuńChciałabym przeczytać taką książkę o Barcelonie i Sztokholmie...
Ten literacki Paryż - także ten opisany w książce "Paryż na Widelcu", mam już za sobą. Znam go, zachwycam się nim i wzbudza on moje zainteresowanie. Teraz pozostaje tylko poznać ten prawdziwy Paryż -namacalny, realny, widoczny, czyli czas ruszyć w drogę i zobaczyć to miasto na własne oczy! 8)
OdpowiedzUsuńTo mnie muszę powiedzieć trochę początkowo odrzuciło od Paryża, jego mieszkańcy wydają mi się strasznymi gburami. Ale samo miasto pociąga, wiadomo...
UsuńMożna, można :) Już zapisuję :)
OdpowiedzUsuńHihi, na wszelki wypadek mam też Pawlikowską :)
Usuń