Swego czasu panował u mnie na blogu zwyczaj podsumowywania
miesiąca, zarzucony na czas wakacji, potem trochę zapomniany. Może warto by do
tego wrócić, zwłaszcza, że jak wielu z was – uwielbiam wszelkiego rodzaju
podsumowania, statystyki, oczywiście kiedy dotyczą książek.
W październiku przeczytałam 6 książek:
1.
McDusia –
Małgorzata Musierowicz 5,5
2. Paryż na widelcu – Stephen Clarke 5
3.
Zapora –
Henning Mankell 4
4.
Blondynka
w Peru – Beata Pawlikowska 3,5
5.
Irlandzki
sweter – Nicole R. Dickson 5
6.
Ani tu,
ani tam – Bill Bryson 3,5
Jak widać, strawa czytelnicza tego miesiąca była dosyć
zróżnicowana – były książki na piątkę, była jedna przyzwoita, choć nic nie urywało,
były wreszcie dwie bardzo- średnio -umiarkowanie –przeciętne. Było też
różniście pod względem gatunków – był kryminał (jeden, tylko jeden!), była
powieść młodzieżowa, dwie podróżnicze, obyczajowa i takie niewiadomoco o
Paryżu, ale bardzo sympatyczne.
Co do praw własnościowych na książkach, to dwie z
przeczytanych pochodzą z pożyczek (Paryż na widelcu i Irlandzki sweter), McDusię przeczytałam zanim przekazałam ją
siostrze (Musierowicz wszystkie są jej, ja tylko w przelocie między księgarnią
a jej mieszkaniem doczytuję), reszta moja.
Z tego tylko Blondynka łapie się
na wyzwanie Z półki, pozostałe zostały zakupione tego roku. Co do wyzwań, to Trójkę e-pik Sardegny ukończyłam wyjątkowo w 100% i przed czasem (chyba, że mi
tego Paryża
organizatorka nie zaliczy), natomiast wyzwania Book-trotter niestety nie udało
mi się zrealizować – powinnam była przeczytać książkę włoską.
Może ta szóstka to nie jest jakiś genialny wyczyn, ale
biorąc pod uwagę w ile wydarzeń obfitował ten październik, to i tak śmiało mogę
powiedzieć, że jest nieźle. Poza tym pozaczynałam jak zwykle kilka innych
książek, co najmniej z czterech wystają teraz jakieś zakładki.
Kupiłam tylko jedną książkę –Dziewczyna z aniołem Agnieszki Krawczyk – ktoś z was polecał
kiedyś na blogu, a skoro rzecz dzieje się w Krakowie, nie mogłam sobie odmówić.
To nie znaczy, że nie kupowałam książek – niestety, październik jest miesiącem
kupowania podręczników, które na prawie są bardzo drogie, toteż na przyjemności
nie starczyło już za bardzo funduszy. Z resztą, walczę ze swoim zakupoholizmem
książkowym, i wydaje mi się, że w porównaniu do tych stosów z początków
blogowej działalności, mania została opanowana – nie kupuję emocjonalnie, nie
znoszę stosów do domu, nie odwiedzam nawet taniej książki. Jak już kupuję, to
świadomie, i o to chodziło.
A jak tam u was z czytaniem jesienią? Czy to prawda, że o
tej porze roku czasu jest więcej, a długie wieczory nastrajają do czytania, pod
kocykiem i z herbatką? Czy też na jesień popadacie w marazm i współczynnik
czytelnictwa spada na łeb na szyję?
"Dziewczyna z aniołem"- świetna książka. Jestem ogromnie ciekawa Twojej opinii. :)
OdpowiedzUsuńWynik- super :)
Bardzo jestem jej ciekawa, zwłaszcza, że fabuła dzieje się w czasach PRLu - czegoś takiego o Krakowie jeszcze nie czytałam.
UsuńOczywiście Paryż zaliczam. Wpisałam nawet Twoje lektury wcześniej, bo zaglądając na Twoją stronę odkryłam, że już wszystko przeczytałaś, tylko nie zgłosiłaś. Dzięki za udział i liczę na Ciebie w listopadzie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńW listopadzie na pewno przystąpię, zobaczymy, jak będzie z realizacją, bo i pierwsze kolokwia już zapowiedziane, i pracę już wypadałoby pisać. Ale to będzie zależało od twojej inwencji w kwestii gatunków :)
Podziwiam za udało Ci się wstrzymać przed zakupem beletrystyki, u mnie pod tym względem w tym miesiącu było kiepsko.
OdpowiedzUsuńJesień jest dla mnie ciężka do czytania. Nie potrafię się zabrać za ciężkie pozycje. Wieczorem wolę czytać coś lekkiego i niezobowiązującego.
Sama się sobie dziwię, bo właziłam do ulubionych księgarń regularnie, ale nie mam już takiej chcicy na kupowanie jaką miałam jeszcze kilka miesięcy temu, i bardzo dobrze się z tym czuję :)
UsuńJeśli chodzi o czytanie, to nawet lekko idzie, gorzej ze znalezieniem odpowiednich słów, by opisać wrażenia:) Ale mam nadzieję, że to minie:)
OdpowiedzUsuńGratuluję wyniku - i ukończenia wyzwania Sardegny w całości:)
Pozdrawiam serdecznie!
Ja nałożyłam sobie ramy czasowe na pisanie recenzji i staram się ją wypluwać w około 24 godziny po przeczytaniu ostatniej strony, ale z kolei różne koszmarki wtedy się rodzą :)
UsuńU mnie tylko wysokość stosika rośnie, poziom czytelnictwa słaby!
OdpowiedzUsuńMam "Irlandzki sweter" i może go w listopadzie przeczytam nareszcie.)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!, przesympatyczna książka :)
UsuńAch miałam jeszcze napisać, że choć wieczory są dłuższe to obowiązki domowe czy zawodowe się nie zmieniają i trzeba je wykonać. Za to pogoda - chłód, wiatr, deszcz (a nawet śnieg!) nie nastraja mnie specjalnie i wolne chwile spędzam raczej na bezczynnym nicnierobieniu... choć nie! przecież bez przerwy gapię się na swój stosik :)
OdpowiedzUsuńNo tak - ja również sporo czasu, który mogłabym poświęcić na czytanie, spędzam na mniej produktywnych zajęciach, jak surfowanie po necie :) Ale czasem jest się zwyczajnie zbyt zmęczonym, by czytać...
UsuńKiedy byłaś u mnie w pokoju i zrobiłaś ukradkiem to zdjęcie?!!!...
OdpowiedzUsuńHehe, to nie ja, to ktoś na Kwejku umieścił, ja to tylko przekopiowałam... Na twoim miejscu poszukałabym pod paprotką ukrytej kamery i zasłoniła kamerkę w laptopie - nigdy nie wiadomo, jak się to ustrojostwo włącza :D
UsuńGratuluję wyników i życzę równie udanego listopada :)
OdpowiedzUsuń