Listopad mimo długich, chłodnych wieczorów i dwóch świąt
niestety nie okazała się bogaty w czytelnicze przeżycia pod względem
ilościowym. Przeczytałam bowiem 8 książek, z czego dwie króciutkie, które
zajmują mniej więcej godzinkę. Jakościowo za to miesiąc ten był bardzo dobry,
gdyż żadna z ocen nie spadła poniżej 4, a średnia oscyluje gdzieś w okolicach 5
- 5,5.
Przeczytałam:
1.
Więzień
Nieba – Carlos Ruiz Zafon
2.
Starsza
pani wnika – Anna Fryczkowska
3.
Podróże z
Ryszardem Kapuścińskim. Opowieści trzynastu tłumaczy.
4.
Co to jest
wątośle? – Tomasz i Bartosz Minkiewicz
5.
Rymowanki
dla dużych dzieci – Wisława Szymborska
6.
Trzech
panów w łódce, nie licząc psa – Jerome K. Jerome
7.
Harry
Potter i Kamień Filozoficzny – J. K. Rowling
8.
Operacja
Seegrund – Michael Kobr, Volker Klupfel
Książką miesiąca były dla mnie Podróże z Ryszardem Kapuścińskim, które okazały się niesamowitą
przygodą z genialnymi książkami genialnego autora, ale i pouczającą opowieścią
o trudach tłumaczenia.
Najbardziej rozczarowujący był Więzień nieba, gdyż po wspaniałych dwóch tomach cyklu spodziewałam się
po Zafonie czegoś lepszego.
Odkryciem były dla mnie Rymowanki
dla dużych dzieci Wisławy Szymborskiej, które całkiem przypadkiem wpadły w
moje ręce na spotkaniu katowickim – Marylko, bardzo ci dziękuję za tą pożyczkę!
Mam pewną nieznośną manierę porzucania książek w trakcie
czytania nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że nagle mam ochotę na inny typ
literatury. Np. czytam świetną fantastykę i nagle – bum! – chcę kryminał. W ten
sposób porzuciłam w tym roku około 10 fajnych pozycji. Dlatego grudzień
ogłaszam moim prywatnym miesiącem doczytywania i zamieszczania zaległych
recenzji. Poza tym zgłosiłam się do
akcji „Grudzień z Christie” w ramach której zamierzam przeczytać Uśpione morderstwo. Za raz na pewno
dojdzie jeszcze wybór Sardegny na grudniową Trójkę (listopadową ukończyłam,
niestety, tylko w 2/3). Poza tym zawsze w pierwszy dzień Świąt czytam jakąś
klasykę lub powieść z wątkiem bożonarodzeniowym – jeszcze nie wybrałam
tegorocznej świątecznej opowieści.
A wy macie jakieś brzydkie, czytelnicze przypadłości, takie
jak moje niedoczytywanie czy inne? A może macie swoje świątecznie, książkowe,
małe tradycje?
Tak więc czekam na zaległe recenzje.
OdpowiedzUsuńPostaram się :)
UsuńKapryśna z Ciebie czytelniczka! :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że listopad wypadł nie najgorzej pod względem przeczytanych książek - zwłaszcza, że studiujesz:)
Pozdrawiam serdecznie!
To jest brak silnej woli - ot, co! ;)
UsuńNiby tak, ale tak jak piszę - dwie książki były malutkie, jedna książka czytana już ze 100 razy (Harry Potter), ale przynajmniej wszystkie były warte przeczytania :)
U mnie przypadłość jest taka - wybieram jedną książkę ze stosu, zaczynam ją czytać. Po około 100 stronach, odkładam ją i biorę następną, bo mi się ochota zmieniła. Z tą robię to samo. Biorę następną. Po 5 takich przypadkach wracam do którejś z rozpoczętych, albo... zaczynam następną. ;)
OdpowiedzUsuńTak, też muszę dokończyć niektóre rozpoczęte lektury.
Zauważyłam, że jeżeli ludzie czytają po kolei "Cień wiatru", "Grę Anioła" i potem "Więzień nieba", są rozczarowani właśnie tą ostatnią. A wiesz, że ponoć czwarta część jest w trakcie pisania? ;)
A wyniki z podsumowania dobre. Najważniejsza jest jakość, nie ilość. A tu jakość jest naprawdę dobra!
Czyli nie tylko ja tak mam - już się bałam, że coś ze mną nie tak :) Uspokoiłaś mnie.
UsuńJa myślę, że coś jeszcze Zafon wyda, bo zakończenie "Więźnia" aż się prosi o ciąg dalszy. Zobaczymy, czy wróci do formy.
I mnie się też takie porzucenia zdarzają, obecnie wracam do porzuconych mnóstwo lat temu i należą do nich książki, o których między innymi pisałam już na blogu i będą takie w przyszłości prezentowane, gdyż było ich sporo.W grudniu będę chciała się przede wszystkim wywiązać z recenzji dla Promic, książka którą już czytam jest interesująca i z wyzwania sardegny/zależy co wymyśli/. Dobrze by było gdyby była to pozycja związana z Bożym Narodzeniem - chętnie bym taką przeczytała .Może by jej delikatnie podsunąć.
OdpowiedzUsuńA z Boży Narodzeniem chyba najbardziej z literatury i filmu kojarzy mi się "Opowieść wigilijna" Dickensa, jest to jedna z moich ulubionych książek. A chętnie przeczytałabym "Boże Narodzenie w Lost River"
Obie wspomniane książki czytałam, czy czym jeśli chodzi o Flagg to mnie nie zachwyciła, chociaż na blogach książka jest ciągle zachwalana. Może faktycznie Sardegna coś zapoda w tym miesiącu :)
UsuńMam coś podobnego - czytam kryminał, a chce mi się strasznie fantastyki, tak fizycznie, do bólu... Tylko w odróżnieniu do ciebie cierpię w milczeniu albo przyspieszam czytanie, jak się da.
OdpowiedzUsuńA święta czytelniczo nie odbiegają w niczym od reszyt roku... Przyznam, że w okolicach 25 grudnia cały ten świąteczny nastrój (by nie powiedzieć kicz), który atakuje nas zewsząd już od końca października, wychodzi mi uszami i z ulgą witam Nowy Rok. Więc już książkowo nie chcę się dobijać. Choć taki Dickens jest nie do pogardzenia, oczywiście...
A ja nawet ten kicz lubię, oczywiście w rozsądnych ilościach. A na Święta lubię poczytać np. Wilde'a, ale faktycznie - Dickens też dobry, może wrócę do "Opowieści wigilijnej" :)
UsuńGratuluję wyników :) I życzę równie owocnego grudnia :)
OdpowiedzUsuńJa też tak czasami mam. Głód jakiegoś gatunku albo tytułu jest tak wielki, że rzucam dla niego wszystko :)
Dzięki :) mam nadzieję, że grudzień będzie jeszcze lepszy :)
UsuńNo właśnie - głód, nieopanowane pragnienie sięgnięcia po konkretną książkę, mam to samo!
Porzucam i nie wracam, to chyba jeszcze gorzej? ;-)))))
OdpowiedzUsuńTeż czasem nie wracam. A potem zapominam co było na początku, a jednocześnie nie chce mi się czytać od nowa, i fajna książka ląduje na półce "nigdy nie przeczytam". Trochę mi żal tych książek, dlatego spróbuję się zmobilizować i je jednak przeczytać :).
Usuńja porzucam książkę tylko wtedy, gdy nie umiem jej przeczytać, znaczy nie potrafię strawić, jeśli się męczę i nie czerpię żadnej przyjemności.
OdpowiedzUsuńWtedy odkładam i albo kiedyś wracam, jeśli mnie ktoś przekona że za kilka stron będzie lepiej, albo rzucam na zawsze...