Seryjni mordercy to temat bardzo lubiany przez autorów
kryminałów. Mimo, że zjawisko takie w prawdziwym życiu policjantów jest dosyć
rzadkie, takie natężenie zła i
szaleństwa dające wynik regularnego
mordowania w pewien szczególny sposób zwany podpisem jest do znudzenia
wykorzystywanym w popkulturze motywem. Zwykłe zabójstwa z przyziemnych przyczyn
jak pieniądze czy zemsta nie potrafią bowiem w odbiorcy wzbudzić takich emocji,
jak wyobrażenie psychopaty goniącego po okolicy z rzeźnickim nożem,
słuchającego muzyki klasycznej w chwilach wolnych od zabijania.
W wyborze tego tematu kryminałów najbardziej celują pisarze
amerykańscy. Tess Gerritsen nie jest tu wyjątkiem, autorka bardzo chętnie odgrzebuje
ten motyw. Sobowtór zaczyna się
jednak w sposób sugerujący, iż tym razem będzie chodziło o zbrodnię prywatną.
Pod domem jednej z głównych bohaterek – doktor Maury Isles, znaleziona zostaje
martwa kobieta do złudzenia przypominająca samą panią doktor. Wszystko wskazuje
na to, że jest to jej siostra bliźniaczka, która w procesie adopcji oddana
została innym niż Maura rodzicom. Jej śmierć od początku kieruje policjantów, w
tym detektyw Jane Rizzoli, na kilka
różnych ścieżek. Mamy tu byłego kochanka, który nie potrafi znieść odmowy,
policjanta zakochanego w ofierze, któremu właśnie zburzył się rodzinny świat,
niezwykle rzadko używany pocisk, schizofreniczkę skazaną za podwójne zabójstwo.
Wątki te powoli zaczynają się łączyć, jednak tym razem połączenia te nie są tak
płynne jak w poprzednich powieściach Gerritsen. Autora nawrzucała do Sobowtóra zbyt dużo motywów, zbyt wielu
sprawców, i mimo iż koniec końców wszystko trzyma się kupy, to trudno tu mówić
o płynności fabuły. Prawdę powiedziawszy, gdyby gliniarze na początku
przyłożyli się odrobinę do sprawy pocisku, śledztwo można by zakończyć w dwa dni, a cały wątek seryjniaka zwyczajnie
nigdy by się nie rozwinął. Wiem, że autorka potrzebowała pretekstu by wprowadzić
główny wątek powieści na scenę, jednak tym razem, moim zdaniem, zrobiła to
trochę nieudolnie.
Mam również trochę zarzutów wobec głównych bohaterek. Jeżeli
Gerritsen zdecydowała się na uczynienie ze swoich książek cyklu o dwóch
bohaterkach – policjantce i patologu – spodziewałabym się, że w czwartej
powieści będą one już przyjaciółkami lub wrogami. Tymczasem obie kobiety są
wobec siebie niemalże obojętne – zero dynamiki postaci, zero emocji. Jest parę
napomknień o przyjaźni, ale czyny obu pań, działających często wbrew sobie i w
tajemnicy przed tą drugą, plus tłumaczenie w którym bohaterki mówią do siebie „per
Pani” nie zdaje się tego potwierdzać. O wiele lepiej relacje Rizzoli i Isles
pokazane są w serialu, w książce są ledwo widoczne.
Mamy tu zatem przyzwoity kryminał do poczytania w wolnej
chwili, ale nic, co by rzucało na kolana by długo pozostawić czytelnika w tej
niewygodnej pozycji.
Moja ocena: 3/6
Tess Gerritsen Sobowtór
Tłum. Jerzy Żebrowski
Wyd. Albatros
Warszawa 2007
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka E-pik (edycja
styczniowa: kryminał o seryjnym mordercy).
A mi się właśnie bardzo podobała ta książka, ba nawet ustawiam ją w czołówce ulubionych. ;)
OdpowiedzUsuńJa jednak wolałam poprzednie tomy, szczególnie trzeci. :)
UsuńA ja ciągle Gerritsen nie poznałam i po tej recenzji specjalnie bym się nie spieszyła, ale przeczytałam też tę zalinkowaną i jednak troszkę mnie skusiłaś;) Chyba jednak zacznę od książek, poniucham choć pierwszy tom z serii;)
OdpowiedzUsuńPoprzednie trzy części cyklu mi się podobały bardzo, ta czwarta jakoś tak mnie, ale na pewno Gerritsen nie porzucę. Fajne kryminały, nie głupie, naprawdę dobra rozrywka.
UsuńHa, rzeczywiście, motyw relacji bohaterek jest ewidentnie niedopracowany, potraktowany po macoszemu i przez to zupełnie niewiarygodny. Dobrze, że na to zwróciłaś uwagę. Tej akurat książki autorki nie czytałam, ale widzę, że nie mam się do czego spieszyć...
OdpowiedzUsuńNo właśnie - o te relacje Rizzoli i Isles mi najbardziej chodzi. Po co robić dwie bohaterki, skoro zupełnie nie ma między nimi iskry, albo chociaż współpracy. każda sobie rzepkę skrobie, po czy ni z gruchy ni z pietruchy gdzieś razem jadą. Mam nadzieję, że to się jednak jakoś rozwinie w kolejnych książkach.
UsuńKorci mnie przeczytanie jakieś książki tej autorki, może własnie będzie to ta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Polecam jednak zacząć cykl od początku, bo dużo jest potem odniesień do poprzednich zdarzeń. :)
UsuńZ tego co piszesz, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńAmerykańskie kryminały są specyficzne, ja długo nie mogłam ich czytać, bo mi się zwyczajnie nie podobały. Stosunkowo od niedawna zaczęłam powoli badać temat i wybierać ulubionych autorów, ale jestem ostrożna. :)
Usuń