O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

niedziela, 9 lutego 2014

Szału ni ma czyli czwarta Gerritsen

Seryjni mordercy to temat bardzo lubiany przez autorów kryminałów. Mimo, że zjawisko takie w prawdziwym życiu policjantów jest dosyć rzadkie,  takie natężenie zła i szaleństwa dające wynik  regularnego mordowania w pewien szczególny sposób zwany podpisem jest do znudzenia wykorzystywanym w popkulturze motywem. Zwykłe zabójstwa z przyziemnych przyczyn jak pieniądze czy zemsta nie potrafią bowiem w odbiorcy wzbudzić takich emocji, jak wyobrażenie psychopaty goniącego po okolicy z rzeźnickim nożem, słuchającego muzyki klasycznej w chwilach wolnych od zabijania.

W wyborze tego tematu kryminałów najbardziej celują pisarze amerykańscy. Tess Gerritsen nie jest tu wyjątkiem, autorka bardzo chętnie odgrzebuje ten motyw. Sobowtór zaczyna się jednak w sposób sugerujący, iż tym razem będzie chodziło o zbrodnię prywatną. Pod domem jednej z głównych bohaterek – doktor Maury Isles, znaleziona zostaje martwa kobieta do złudzenia przypominająca samą panią doktor. Wszystko wskazuje na to, że jest to jej siostra bliźniaczka, która w procesie adopcji oddana została innym niż Maura rodzicom. Jej śmierć od początku kieruje policjantów, w tym detektyw Jane  Rizzoli, na kilka różnych ścieżek. Mamy tu byłego kochanka, który nie potrafi znieść odmowy, policjanta zakochanego w ofierze, któremu właśnie zburzył się rodzinny świat, niezwykle rzadko używany pocisk, schizofreniczkę skazaną za podwójne zabójstwo. Wątki te powoli zaczynają się łączyć, jednak tym razem połączenia te nie są tak płynne jak w poprzednich powieściach Gerritsen. Autora nawrzucała do Sobowtóra zbyt dużo motywów, zbyt wielu sprawców, i mimo iż koniec końców wszystko trzyma się kupy, to trudno tu mówić o płynności fabuły. Prawdę powiedziawszy, gdyby gliniarze na początku przyłożyli się odrobinę do sprawy pocisku, śledztwo można by zakończyć  w dwa dni, a cały wątek seryjniaka zwyczajnie nigdy by się nie rozwinął. Wiem, że autorka potrzebowała pretekstu by wprowadzić główny wątek powieści na scenę, jednak tym razem, moim zdaniem, zrobiła to trochę nieudolnie.

Mam również trochę zarzutów wobec głównych bohaterek. Jeżeli Gerritsen zdecydowała się na uczynienie ze swoich książek cyklu o dwóch bohaterkach – policjantce i patologu – spodziewałabym się, że w czwartej powieści będą one już przyjaciółkami lub wrogami. Tymczasem obie kobiety są wobec siebie niemalże obojętne – zero dynamiki postaci, zero emocji. Jest parę napomknień o przyjaźni, ale czyny obu pań, działających często wbrew sobie i w tajemnicy przed tą drugą, plus tłumaczenie w którym bohaterki mówią do siebie „per Pani” nie zdaje się tego potwierdzać. O wiele lepiej relacje Rizzoli i Isles pokazane są w serialu, w książce są ledwo widoczne.

Mamy tu zatem przyzwoity kryminał do poczytania w wolnej chwili, ale nic, co by rzucało na kolana by długo pozostawić czytelnika w tej niewygodnej pozycji.

Moja ocena: 3/6

Tess Gerritsen Sobowtór
Tłum. Jerzy Żebrowski
Wyd. Albatros
Warszawa 2007


Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka E-pik (edycja styczniowa: kryminał o seryjnym mordercy).

10 komentarzy:

  1. A mi się właśnie bardzo podobała ta książka, ba nawet ustawiam ją w czołówce ulubionych. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak wolałam poprzednie tomy, szczególnie trzeci. :)

      Usuń
  2. A ja ciągle Gerritsen nie poznałam i po tej recenzji specjalnie bym się nie spieszyła, ale przeczytałam też tę zalinkowaną i jednak troszkę mnie skusiłaś;) Chyba jednak zacznę od książek, poniucham choć pierwszy tom z serii;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednie trzy części cyklu mi się podobały bardzo, ta czwarta jakoś tak mnie, ale na pewno Gerritsen nie porzucę. Fajne kryminały, nie głupie, naprawdę dobra rozrywka.

      Usuń
  3. Ha, rzeczywiście, motyw relacji bohaterek jest ewidentnie niedopracowany, potraktowany po macoszemu i przez to zupełnie niewiarygodny. Dobrze, że na to zwróciłaś uwagę. Tej akurat książki autorki nie czytałam, ale widzę, że nie mam się do czego spieszyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - o te relacje Rizzoli i Isles mi najbardziej chodzi. Po co robić dwie bohaterki, skoro zupełnie nie ma między nimi iskry, albo chociaż współpracy. każda sobie rzepkę skrobie, po czy ni z gruchy ni z pietruchy gdzieś razem jadą. Mam nadzieję, że to się jednak jakoś rozwinie w kolejnych książkach.

      Usuń
  4. Korci mnie przeczytanie jakieś książki tej autorki, może własnie będzie to ta :)
    Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jednak zacząć cykl od początku, bo dużo jest potem odniesień do poprzednich zdarzeń. :)

      Usuń
  5. Z tego co piszesz, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amerykańskie kryminały są specyficzne, ja długo nie mogłam ich czytać, bo mi się zwyczajnie nie podobały. Stosunkowo od niedawna zaczęłam powoli badać temat i wybierać ulubionych autorów, ale jestem ostrożna. :)

      Usuń