O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 17 maja 2014

Kto chce pozwiedzać ze mną Wiedeń? - RELACJA

Widok na Wiedeń
Wiedeń zawsze mi się podobał, ale z każdą kolejną wizytą działa na mnie jeszcze bardziej – to miasto, które potrafi zachwycić na pierwszy rzut oka, a gdy dać mu więcej czasu, rozwinie całą gamę swoich zalet – porządek, piękno, historia, publiczny transport, świetna kawa… Można by tak wyliczać w nieskończoność. Nie dziwi zatem, że wielu naszych rodaków (i nie tylko naszych) wybrało Wiedeń na swoje miejsce zamieszkania. Naprawdę, obgadywanie czyjegoś dresu na głos nie jest dobrym pomysłem, bo zewsząd
można usłyszeń nasz rodzimy język.

Plany na mój pobyt miałam bogate, głównie toczyły się one wokół muzeów i galerii, których nie odwiedziłam przy poprzednich okazjach. Jednak zachwycająca pogoda skutecznie powstrzymywała mnie od wchodzenia do wnętrz – błękitne niebo, pełne słońce i momentami 30 stopni Celsjusza.
Podziemia kościoła Kapucynów

W związku z tym nasze zwiedzanie zaczęłyśmy od… zejścia do podziemi kościoła Kapucynów, by odwiedzić zmarłych Habsburgów i zobaczyć, czy miejsce dla ostatniego wciąż stoi puste. Stoi. Sarkofagi Marii Teresy, Franciszka Józefa, Sissi i Rudolfa oczywiście były głównym punktem programu, ale i pozostałe nagrobki robiły spore wrażenie. Zaiste, kawał katakumb, że mucha nie siada.

Następnie udałyśmy się do Volksgarten, parku położonego nieopodal Hofburga i Ringu, i nie ukrywam – miałyśmy misję. Chciałyśmy wreszcie odnaleźć pomnik cesarzowej Elżbiety, znanej jako Sissi. Znalazłyśmy go w kącie parku, w pięknym otoczeniu kwitnących kwiatów, obok małego stawu. Wokół ławeczki, świat zewnętrzny oddzielony wysokim żywopłotem, nic
tylko siedzieć i wzdychać… Westchnęłyśmy zatem i pomaszerowałyśmy pod katedrę św. Szczepana, by
A tu wreszcie odnaleziona Sissi
spotkać się ze znajomymi mieszkankami Wiednia i wypić pyszną Melange Kaffee.

Ponieważ pogoda zachęcała do dalszego spaceru, odwiedziłyśmy również Stadtpark, znany z tego, iż wędrując alejkami zapoznać się można ze sporym kawałkiem historii muzyki. Pomniki Straussa II, Schuberta, Brucknera i inne co i rusz kukają zza krzaków. Pogoda skutecznie wywabiła korzystających z wolnego dnia wiedeńczyków, wylegujących się na trawie tuz obok nic sobie z tego nie robiących ptaków.

Wiedeń już w kwietniu pełen był kolorowych tulipanów
Nie wiem jakim cudem, ale udało nam się następnie dowlec do pałacu Belvedere, którego nazwa oznacza ”piękny widok”. Zaiste, piękny kawałek miasta można zobaczyć, stając plecami do Górnego pałacu, patrząc w stronę Dolnego. Przy okazji warto też pospacerować po pięknym parku (chociaż o tej porze roku jeszcze nie do końca zachwycał), a jeśli ma się więcej czasu, warto zajrzeć do sąsiadującego z Belvedere ogrodu botanicznego. My jednak nie miałyśmy nawet tyle siły, by pokonać dwa przystanki do domu. Tego dnia odkryłam kilka rzeczy – że najlepsze lody są w przecznicy od Graben (reprezentatywnej ulicy prowadzącej od katedry), że skórzana kurtka to nie jest dobry pomysł na słoneczny dzień, że Wiedeń jest wietrznym miastem (wieje tu przez praktycznie cały rok i nikt nie narzeka) i jak ważna w życiu człowieka jest popołudniowa
Za taką architekturę kocha się to miasto
drzemka.

Tu krzaczek, tu kolumienka, ale zusammen do kupy - piękne!
Przez następne dni byłyśmy już bardziej uważające w kwestii robienia sobie odcisków na stopach i ogólnego przeciążania organizmu przemierzaniem kilometrowych tras, chociaż pogoda wciąż zachęcała.  W poniedziałek zmieniłyśmy styl, i z Wiednia cesarskiego przeniosłyśmy się w bliższe nam czasy. KunstHausWien i HundertwasserHaus to dwie obłędnie piękne budowle powstałe w latach 80. XX wieku, zaprojektowane przez obdarzonego wielką wyobraźnią artystę Friedensreich Hundertwassera. Na pierwszy rzut oka domy wydają się być dziełem szaleńca, jednak po chwili wpatrywania się, można odkryć może nie porządek, ale metodę w tych projektach. A chodziło głównie o stworzenie ludzkich domów, które maksymalnie zbliżone będą do natury. Stąd drzewa i krzaki, które rosną sobie jakby nigdy nic na dachu i fasadzie budynków. W muzeum można  obejrzeć inne projekty Hundertwassera. Mnie trochę kojarzą się z Gaudim, i moją ukochaną Barceloną, toteż zawsze gdy jestem w Wiedniu staram się zahaczyć o to miejsce. Oprócz wspomnianych domów w Wiedniu zobaczyć można również bajkową, ekologiczną spalarnię śmieci – wysublimowane połączenie praktyczności z pięknem.
Viv w kolorach maskujących


Tutaj zakończę I część relacji, następna już wkrótce!



Spalarnia śmieci

















Tak się korzysta ze słoneczka!

8 komentarzy:

  1. Zazdroszczę cudownego zwiedzania : >

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to miasto, strasznie chciałabym tam powrócić :-)
    A zwiedzanie Wiednia wraz z tobą jest niebywale przyjemne, czekam na kontynuację!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny początek relacji :) Świetnie, że udało Ci się pojechać i po raz kolejny zwiedzić Wiedeń. Piękne miasto.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło było odbyć spacer po Wiedniu. Chociaż tylko wirtualny.
    Też bym tam chciała kiedyś się znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że podczas mojej 2-tygodniowej wizyty nieopodal Wiednia, wiele rzeczy przegapiłam. Może dlatego, że podążaliśmy śladami miejsc ważnych z pobudek sentymentalnych dla moich rodziców. Co innego, że te 7 lat temu trochę inaczej postrzegałam świat.

    OdpowiedzUsuń
  6. No w końcu się doczekałam :) Pogodę miałaś super, tylko pozazdrościć :) Pewnie miło się teraz ogląda takie zdjęcia, gdy leje deszcz...

    Najbardziej w Wiedniu uwielbiam Schonbrunn i cały teren wokół niego, i muzeum Hundertwassera właśnie :) Chociaż nie, najbardziej lubię torty i kawę ;) Jadłaś truflowy? Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  7. :) cieszę się, że pobyt ci się udał:) Masz tylko błąd, literówkę- powinno być Volksgarten i KunstHausWien:)

    OdpowiedzUsuń