Zanim przejdę do meritum sprawy, pragnę złożyć hołd i wyrazy
uwielbienia dla tych wszystkich blogerek i blogerów książkowych (bo innych
osobiście nie znam, to nie wiem, jak to u nich wygląda). Hołd bo dają radę. Ja
mam tylko pracę, poza tym – nada. Nie ma dzieci płaczących w przedszkolu Innych
też nie ma), nie ma obiadu do ugotowania, nie ma domu do sprzątania. Jestem
tylko ja i trzy tramwaje, którymi dojeżdżam do pracy i z powrotem. Ale nie ja
jedna tutaj pracuję na cały etat i dojeżdżam, a Wy dajecie radę, a ja po
powrocie idę spać i tyle mnie jest. Jakieś rady, kiedy znaleźć czas na życie?
Na czasy szalone i męczące najlepsza jest prosta,
sympatyczna, rozweselająca i sprawdzona książka. Kolejna część znanego nam
cyklu najlepiej. Ja tych cykli mam już pozaczynanych mnóstwo, ale jeden
przychodzi mi do głowy na niechcicę niczego – Śliwka. Dla niewtajemniczonych –
powieści Janet Evanovich o przygodach Stephanie Plum. Chocidział wokół drugiego tomu kilka
miesięcy, aż pewnego dnia po prostu wstałam i po nią poszłam. Przeczytałam w
dwa dni. Pośmiałam się. Było fajnie.
W tomie drugim Stephanie dalej zmaga się z uciążliwościami
zawodu łowcy nagród. Od naszego pierwszego spotkania upłynęło już trochę czasu,
ale bohaterka dalej jest tak samo uroczo nieogarnięta – cudowna odmiana to
wszędobylskich Mary Sue. Może trochę lepiej strzela, ale wciąż, gdy przychodzi
co do czego, wybiera najgorsze możliwe rozwiązanie, mnoży niebezpieczeństwo
razy dwa i wchodzi prosto w paszczę lwa z uśmiechem i pieśnią na ustach. Powraca
również babcia Mazurowa, która tym razem odegra o wiele ważniejszą rolę w całej
fabule, i jak zwykle dostarczy czytelnikowi wiele radochy. Bo to zaiste babunia
z piekła rodem.
Ten tom wydał mi się o niebo lepszy od pierwszego, który też
mi się przecież bardzo podobał. Tutaj jednak fabuła była bardziej pogmatwana i
mniej naiwna niż w poprzednim – widać, autorka się rozwija. Ogólnie – druga Śliwka
dostarczyła mi wiele rozrywki, zdecydowanym ruchem portfela zaopatrzyłam się
więc w kolejne dwa tomy, które teraz czekają na następną książkową niechcicę. A
tym z Was, którzy się jeszcze nie zapoznali, szczerze polecam!
Moje ocena: 5/6
Janet Evanovich Po
drugie dla kasy
Tłum. Dominika Repeczko
Wyd. Fabryka Słów
Lublin 2012
Z tym dawaniem rady to różnie jest... Chociaż kiedyś (patrz: epoka przed dziećmi) chodziłam spać najpóźniej po 22. Teraz chodzę najpóźniej o 2.00, żeby o 6 być w miarę przytomnym. I wtedy sobie czytam i przeglądam blogi. Momentami nie panuję nad swoim życiem. Ono sobie, a ja sobie... powodzenia i do szybkiego zobaczenia
OdpowiedzUsuńJa się staram o tej 22 być w łóżku, żeby o 5,30 zwlec się i wyruszyć w ponad godzinną podróż. Tyle, że wiem, ile z Was ma dokładnie to samo i jeszcze więcej na głowie, a nie zapuszczacie blogów tak jak ja ostatnio, więc się zastanawiam, czy jest jakaś magiczna metoda na niezasypianie na stojąco o 18...
UsuńZaczynam dochodzić do wniosku, że nad życiem się nie za zapanować, tylko należy się do niego przystosować :)
Zgadzam się z Sadegną, że z tym dawaniem rady różnie bywa;) Co do książki to tej serii nie miałam jeszcze okazji poznać. Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej samemu trzeba wypracować jakiś sposób na życie, ni ma letko ;) Książki Evanovich serdecznie polecam!
UsuńNie wiem jak to jest ogarniać tyle rzeczy naraz ale wierzę w Ciebie :) Małymi krokami do bezsenności! ^^
OdpowiedzUsuńMiłego czytania i kompletowania :)
Nie ma mowy o bezsenności - prędzej zmienię nazwę bloga na "Krakowskie spanie" i zacznę recenzować poduszki!
UsuńHaha, ja też bym teraz nie zamieniła snu na nic innego ;)
UsuńDlatego czasami nie dajemy rady... zwyczajnie czytam mniej, piszę mniej o innych rzeczach nie wspominając... ale oprócz etatu, mam dziecię i dom i to o czym pisałaś... obiadki, zakupy i inne atrakcje. A godziny dojazdu do pracy w pewnych sensie zazdroszczę, bo ileż to czytania... ja mam do pracy 10 minut tramwajem :( czasem rozdziału nie zdążę. A wieczorem to muszę wybrać: czy komentuję u innych i u siebie, czy piszę recenzję czy czytam. Posiedzieć mogę do 23 (bo rano trzeba wstać), ale dopiero po tym jak ok. 20-stej uśnie córa. I gdzie tu czas na życie?
OdpowiedzUsuńDlatego staram się nie narzekać, bo wiem, że i tak mam dużo mniej obowiązków niż inni, ale zwyczajnie nie mogę sobie wyobrazić, że po powrocie do domu robię cokolwiek konstruktywnego... A co do tego czasu w tramwaju, to ja niestety w jedną stronę jestem zbyt zaspana, a w drugą nie zawsze mam siłę czytać (zależy do dnia), więc trochę czasu na czytanie się marnuje, ale cóż, ja potrzebuję takich chwil wytchnienia, kiedy nie robię nic...
UsuńU mnie to chyba działa tak, że im mniej czasu to tym bardziej staram się zmobilizować , by robić więcej. Mam na głowie pracę, dom i dziecię niespełna 2letnie. Czytam, piszę, tylko chyba z komentowaniem u innych recenzentów jest gorzej. Zaglądam, nie zawsze skomentuję, bo doba za krótka. Wstaję o 5.30. Kładę się spać o 23 - 24. Chciałabym mieć trochę więcej ... czasu i czasem energii, ale czasem się po prostu nie da. Dlatego daję z siebie wszystko. No i praktycznie zrezygnowałam z oglądania tv i szukania głupot w necie. Szkoda mi na to czasu. Pozdrawiam cieplutko i więcej energii życzę :)
OdpowiedzUsuńTV już też od dawna nie oglądam, a z neta powoli też rezygnuję, czasem nawet nie zdążę komputera włączyć, bo wpadam tylko - jem, prysznic i spać... Ale ta metoda z dawaniem z siebie wszystkiego - tego mi właśnie brakuje w życiu, strasznie rozlazła się zrobiłam... Wypadałoby się wziąć za bary i coś więcej z siebie dać :) Dzięki za komentarz, mobilizujesz mnie! :)
UsuńDasz radę, trzymam kciuki i powodzenia :)
UsuńŚliweczkę uwielbiam. Zwyczajnie ona i babcia Mazurowa mnie rozkładają na łopatki :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny wymiatają! :D
UsuńViv, a ile godzin wynosi Twój etat? Bo może więcej niż standardowo? Poza tym wiesz, odpowiedzialność, zmiany, przełomy wiosenne...może Ci minie :)
OdpowiedzUsuńJak by nie minęło, to zbadaj tarczycę. Ja tak spałam kilka lat, nawet zasnęłam jako opiekun młodzieży podczas dyskoteki :D A potem okazało się, że mam niedoczynność tarczycy.
Nie czytałam jeszcze Śliweczki, a zdecydowanie mam ochotę na coś lekkiego, więc się zainteresuję :)
Pozdrawiam!
Etat mam standardowy, ustawowy, więc żaden powód do większego zmęczenia niż reszta świata odczuwa. Przełom wiosenny już miałam, wtedy to w ogóle 5 kaw dziennie a i tak o 20 już spałam, na szczęście to już za mną. Tarczycy dawno nie badałam, dzięki za radę - prawdę powiedziawszy, to częściowo brak mi czasu dlatego, że po pracy lecę różne rzeczy ważne załatwiać - tu dentysta, to dermatolog, tu optyk. W tym wieku to się jeszcze nie powinnam tak sypać :/
UsuńŚliweczki to jest Numer 1 na liście lekkich, łatwych i przyjemnych - naprawdę zachęcam do poczytania, zwłaszcza, gdy ma się mało czasu albo energii, bo bardzo pobudza :)
Z każdej strony słyszę peany na temat tego cyklu i w końcu muszę sama się za nią zabrać, bo z tego co czytam warto :)
OdpowiedzUsuńJa też podziwiam niektóre osoby za organizację czasu. Jak pomyślę, że przy rodzinie, małych dzieciach, pracy i domu można czytać taką ilość książek, jestem w szoku. I podziwiam osoby, którym się to udaje :)
Witaj w klubie, już się bałam, że jestem sama :) Myślę, że trzeba się trochę przemóc i zmotywować, czuję, że zrobiłam się rozlazła i znalazłam sobie prostą wymówkę dla zawalonych deadlinów ;) Damy radę, nadchodzi lato, długie dni, ciepełko :D
UsuńMam podobnie, albo i mniej, rzeczy do ogarnięcia, a bywa z tym baaardzo różnie :) Więc nie jesteś sama.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom "Śliwki" i powiem, że strasznie mnie rozczarował. Takich książek, o zakręconej detektyw z przypadku, jest na pęczki i czytałam kilka lepszych. Ta mnie więc irytowała, a momentami wręcz nudziła. Może kiedy spróbuję dać szansę kolejnej części (wszyscy piszą, że jest lepsza), ale na razie zdecydowanie sobie odpuszczam
No tak, jak się czytało dużo podobnych książek to zapewne Śliwka już tak nie działa. U mnie w sumie była to jedna z niewielu lektur tego typu, raczej sięgałam zawsze po "profesjonalnych" detektywów. Ale dwójka naprawdę jest dużo lepsza, słowo! :)
UsuńPodobno najlepszym sposobem na więcej czasu dla siebie jest dołożenie sobie obowiązków. Coś w tym jest, bo wtedy się sprężamy i lepiej organizujemy, żyjemy pełniej i czerpiemy więcej zadowolenia. U mnie się to sprawdzało. ;)
OdpowiedzUsuńDawanie rady wcale nie jest łatwe. Ja od powrotu do pracy nie ogarniam życia blogowego, podczytuję jak znajdę chwilę, ale pisać nie mam zupełnie kiedy - dwójka małych dzieci, praca, dom i działka totalnie wypełniają mi czas. Na szczęście nie odstawiłam czytania i tutaj daję radę. ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast jeżeli chodzi o Śliwkę to też słyszałam wiele dobrego na jej temat i muszę po nią sięgną jeżeli tylko będę miała okazję. Bardzo lubię lekkie i zabawne historie. :)
Jakimś cudem nie czytałam jeszcze książek z tej serii, chociaż nie raz miałam szansę. Może czas się skusić?:)
OdpowiedzUsuńZ tym dawaniem rady to jest różnie. Ja ostatnio czuję, że w ogóle nie ogarniam - praca, uczelnia, magisterka... no i chomikowa kronika ledwo zipie, bo o ile coś tam podczytuję, to z pisaniem bywa już gorzej :P No ale może po sesji jakoś odżyję :D
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą śliwką, bo człowiek przy różnych zawirowaniach ma ochotę na jakąś lekką i niezobowiązującą lekturę, a ten cykl wydaje się być idealny ;)