Odkąd przeczytałam ostatnie zdanie siódmego tomu Harrego
Pottera, nie ustaję w poszukiwaniach tego nieokreślonego „czegoś podobnego”, na
co będę mogła czekać z takim samym wytęsknieniem i co zabierze mnie w tak samo
fascynującą podróż do świata fantazji, jak wspomniana seria. Nie, żebym
wierzyła, że coś takiego się zdarzy, ale nadzieja umiera ostatnia. Toteż na
marketing „potterowopodobny” jestem, wstyd się przyznać, dosyć podatna, i
zarówno opis z okładki Złej krwi, jak
i cytat z jednej z recenzji (też umieszony na okładce) odwołujący się wprost do
moich ukochanych książek – to wystarczyło, bym powędrowała do najbliższej
księgarni i przytuliła tą powieść do serca.
Trochę mój zapał ostygł, kiedy obok cytatu o Potterze
zobaczyłam drugi – porównujący Sally Green do Stephanie Mayer, autorki Zmierzchu. Zmierzch mi się, owszem,
podobał, ale to jednak zupełnie inna bajka, inny kaliber – umieszczanie jej
nazwiska obok mojej ukochanej J. K. Rowling kazało się zastanawiać, cóż to za
dziwna hybryda wylądowała na mojej półce? No bo wybaczcie, ale gdzie Rowling, a
gdzie Meyer…
Zła krew to
pierwszy tom trylogii o angielskich czarodziejach. Podobnie jak w świecie
Pottera, i tutaj czarodzieje żyją obok niemagicznych osób, w taki sposób, by ci
drudzy nie dowiedzieli się o zdolnościach tych pierwszych. Mamy Radę Białej
Magii, naczelną władzę nad czarodziejskim światem, i bardzo klarowny podział na
białych i czarnych – biali to czarodzieje, czarni to czarnoksiężnicy, a by
trafić do odpowiedniej kategorii wystarczy się urodzić w rodzinie białych lub
czarnych. Chyba, że jest się bohaterem tej książki, Natanem, który jest synem
białej czarodziejki i czarnego czarnoksiężnika, co od początku naraża go na
ostracyzm społeczny i szczególne zainteresowanie Rady. By odnaleźć ojca i
zrozumieć, kim jest, Natan będzie musiał ukryć się przed Radą i jej łowcami,
gdyż podział na białych i czarnych jest tu jasny, ale na dobrych i złych, jak
się wydaje, już nie tak bardzo.
Sporo miałam tej książce do zarzucenia. Bardzo wiele
szczegółów przypomina do złudzenia powieści Rolwing, ale to powiedzmy, nie
dziwi, zważywszy, że w fantastyce pewne motywy dosyć często się powtarzają.
Jednak świat skonstruowany przez Green, moim
zdaniem, nie do końca trzyma się kupy. Nie, żebym stwierdziła jakieś
rażące nieścisłości, po prostu zusammen
do kupy nie kupiłam tego pomysłu. W dodatku autorka ma skłonność do wyjątkowego
antagonizowania postaci i umieszczania ich na przeciwległych biegunach. Jej
postaci są albo dobre, albo złe, właściwie tylko jeden, najbardziej
interesujący, zachował jakieś odcienie szarości, i jeśli sięgnę po kolejny tom,
to tylko dla niego.
Nie pomagało na pewno to, że powieść jest pisana nie tylko w
pierwszej osobie, ale i w czasie teraźniejszym. Nie wiem, z czego to wynika,
ale czas przeszły powoduje, że od razu „przenikam” do czytanej historii. Przy
czasie teraźniejszym czuję, jakbym miała między opowieścią a sobą pośrednika,
który nieco przeszkadza. I chociaż czytało się nadzwyczaj szybko i płynnie, to
jednak ten czas teraźniejszy raził. Autorka rozkręciła się pod koniec, nie
należy zapominać, że wszak jest to nie tylko pierwszy, wprowadzający tom
trylogii, ale i debiut literacki Sally Green, niewykluczone, że dalej będzie
lepiej, ja jednak spodziewałam się po tej książce czegoś lepszego.
Na pewno nie kupię kolejnego tomu w papierze, najwyżej
ebooka w promocji. Możliwe, że sięgnę po ten drugi tom, by zobaczyć, jak to się
dalej potoczyło, zainteresowana szczególnie jedną postacią, która pojawia się
na ostatnich stronach powieści, bo tylko ona budzi jakieś emocje i
zainteresowanie. Chyba, że kolejny tom będzie za rok, bo wtedy, hmmm, zapomnę
już o tej książce.
PS Aha, porównanie zarówno do Rowling jak i do Meyer
zdecydowanie przesadzone – z Harrego Pottera mamy kilka szczegółów, z Meyer
dosyć słabo skrojony romas.
Moja ocena: 4/6 (wahałam się, czy nie dać 3,5, ale pod
koniec się rozkręciło)
Sally Green Zła krew
Tłum. Dorota Knowrocka-Sawa
Wyd. Uroboros
Warszawa 2014
Miałam duże nadzieje względem tej książki. Parę razy już na nią trafiłam w sieci, czytałam nawet pozytywne recenzje. Teraz zaczynam się zastanawiać, może jednak zdecyduje się na ebooka ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, jakie ja miałam nadzieje? I może to mnie zgubiło. W każdym bądź razie raczej kup ebook (chociaż okładka ładna), jakbyś pokochała to ci odstąpię mój pierwszy tom w papierowej wersji :)
UsuńMam dokładnie tak samo jak Ty - szukam tej "potterowej" magii wszędzie i ciągle, z nadzieją głupka... I daję się kusić :-) Chyba jeszcze nie znalazłam niczego, co by mnie zaspokoiło w tym względzie. I choć się nawet zastanawiałam nad tą autorką, to wnioskuję z wpisu, że to nie to. Idę szukać dalej :-)
OdpowiedzUsuńPS. Też mam problem z narracją w czasie teraźniejszym. Brrr!....
Obawiam się, że prędko nie znajdziemy... Zastanawiam się nad serią o Percy'm Jacksonie, może to będzie coś, o co chodzi... Ww. powieść w każdym bądź razie zła nie jest, ale reklamowanie jej jako następcę Pottera przy takiej ilości niedoróbek fabularnych (że o marnej korekcie nie wspomnę) ją zniszczyło - dobry patent na wyższą sprzedaż pierwszego tomu, ale nie wiem, co wymyślą na drugi, bo ja już się nie dam nabrać...
UsuńPercy'ego skonsumowałam częściowo razem ze Smokami, dobrze się przy niej bawiliśmy, ale to nie był Potter! ;-) Zresztą seria podobała nam się tylko do czasu, chyba dwa pierwsze tomy, potem już żadne z nas nie pałało chęcią do kontynuowania lektury...
UsuńChcę to przeczytać, bo to mi wygląda powoli na coś w rodzaju młodzieżowej klasyki, wypadałoby wiedzieć, o co kaman. Potter to to na pewno nie jest, tylko Potter to Potter :D
UsuńOj, też wszędzie wyglądam powrotu do atmosfery Hogwartu.
OdpowiedzUsuńDom tajemnic też był reklamowany jako następca Pottera, ale to zupełnie inna bajka.
Bo to tak łatwo zareklamować, że następny Potter, bo wieku ludzi zwyczajnie kocha tamtą serię, i będzie szukać czegoś podobnego. Tak popatrzyłam ostatnio na okładkę Potterów, i tam w ogóle nie ma takiego teksty "drugi Iksiński" czy coś takiego - a mimo to osiągnęło taką sprzedaż. Dobra książka się sama obroni.
UsuńOdcinanie kuponów od Potterowej popularności- moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :(
Usuń