Szeptem to jedna z
tych książek, które od premiery swej żyją u mnie w schowku, ale nigdy nie
doczekały się awansu na listę ”muszę, bo umrę”. I tak sobie tam siedziała,
potem ją wykasowałam, zaraz wsadziłam do innego schowka, aż pewnego zimowego
dnia w bibliotece osiedlowej, ja i ona zetknęłyśmy się, że tak powiem,
ontologicznie. Ja stałam na podłodze, a ona stała na półce. I myślę sobie „biorę!”
co jak wiecie, nie zawsze jeszcze oznacza „przeczytam!”. Mam taką jednostkę
chorobową, że czasem przynoszę z biblioteki książki, których potem nie zdążam
przeczytać, i wiem, że nie zdążę, tylko lubię, jak mi tak leżą na półce (co
jest złem, bo ktoś by to mógł w tym
czasie czytać, więc się leczę i właściwie od kilku miesięcy nie zaglądałam do
bibliotek w ogóle). Ale to Szeptem szeptało
do mnie: skoro już się spotkałyśmy, po tylu latach, a ja w sumie niewielką książką
jestem, a ty jesteś za to w tym roku zajawiona na nie do końca realistyczną
literaturę, to może? No to przeczytałam.
Szeptem to
pierwszy tom cyklu autorstwa Becci Fitzpatrick, którego bohaterką jest Nora
Grey, nastolatka, oraz Patch, nie-tak do-końca-nastolatek. Rzecz dzieje się na
prowincji gdzieś w stanie Maine – pewnego dnia, w wyniku dziwnego pomysłu
nauczyciela biologii, Nora zmuszona jest zamiast z przyjaciółką Vee dzielić
ławkę z Patchem, nowym uczniem w szkole. Jednocześnie z Patchem w jej życiu zaczynają
się dziać różne dziwne rzeczy, które kładą się cieniem na jej dotychczas
względnie spokojnym życiu (pomijając fakt, że rok wcześniej zginął jej tata).
Żeby jednak nie było nudno, na horyzoncie pojawia się kolejny nowy uczeń,
Elliot, jak się okazuje nie taki znów aniołek, i zaczyna się robić straszno.
Jako typowy, młodzieżowy paranormal, Szeptem do złudzenia przypomina Zmierzch,
najsłynniejszą chyba powieść tego gatunku ostatnich lat. Nora mieszka w
zimnym, mrocznym zamglonym stanie Maine, niedaleko od wybrzeża oceanu. Stan
Waszyngton, w którym mieszkała Bella, jest wprawdzie dokładnie po drugiej
stronie kraju, ale klimat się zgadza. Do pierwszego spotkania bohaterów
dochodzi na lekcji biologii, Nora sama zaczyna się po jakimś czasie domyślać,
że Patch tak do końca normalny nie jest, i przy pomocy Google odkrywa prawdę.
Oczywiście wpada w sam środek kłopotów z nadprzyrodzonymi siłami, ale daje radę
(nie, to nie był spoiler, to prawa gatunku).
Co nie zmienia postaci rzeczy, że dobrze mi się tą książkę
czytało. Fitzpatrick nieźle sobie radzi z kreśleniem bohaterów, trzyma się może
za bardzo prawideł obowiązujących w świecie paranormalni, ale też sięgając po Szeptem nie szukałam zaskoczenia czy
oryginalności. Potrzebowałam lekkiej lektury wspomagającej naukę na egzamin,
czegoś, przy czym miło spędzę czas. I zostało mi to zapewnione. Kandydat do
Nobla to nie jest, i o to właśnie chodziło. Akcja mknie tu sobie całkiem
szybko, ogólne zasady panujące w stworzonym przez autorkę świecie są
wewnętrznie spójne (aczkolwiek niepotrzebnie zagęszczone), a ponieważ jest to
młodzieżówka, nic poważniejszego od elektryzującego pocałunku się nie pojawia.
Czy przeczytam kolejne tomy? Jeśli wpadną mi w ręce, chętnie poznam dalsze losy
Nory i Patcha, gdyż spędziłam z nimi dwa bardzo przyjemne wieczory.
Moja ocena: 4/6
Becca Fitzpatrick Szeptem
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2010
Czytałam "Szeptem" parę lat temu, na fali Zmierzchu. Ale muszę przyznać, że ta książka do mnie nie przemówiła. Szczególnie nie przypadł mi do gustu główny bohater, dlatego do tej pory nie sięgnęłam po kontynuację.
OdpowiedzUsuńPatch jest na pewno trochę przerysowany - autorka ciągle opisuje w co był ubrany, że miał czarne włosy, czarne oczy, czarny samochód... Ale jak miał walczyć o względy fanek z Edwardem, to musiał być zajebiaszczy, co nie? A nie jakiś zwyklak ;)
UsuńMiałam ostatnio okazję wymienić się za wszystkie tomy (w Bielsku-Białej współorganizuję wymianę książek, kolejna w lutym, jakby co;)) ale jakoś, kurczę , mnie nie woła...
OdpowiedzUsuńNie, żeby to mieć na półce to bym się nie spieszyła. Książka jest na tyle przewidywalna, że już podczas pierwszego czytania z grubsza wiadomo, o co chodzi. Powtórne czytanie nie ma sensu.
UsuńZ opisu wynika, że to zwykła, szablonowa historia dla nastolatek... Odpuszczę sobie raczej :/
OdpowiedzUsuńNajzwyklejsza. Dla mnie to jednak o tyle nowość, że oprócz wspomnianego Zmierzchu i jednego tomu Pretty Little Liars jest mi to jednak mało znany gatunek, więc od czasu do czasu będę sięgać, choćby po to, by wyjść ze strefy komfortu. :)
UsuńOj, pamiętam ten szał na tę książkę, w Niemczech panny rwały się do niej tak samo, jak w Polsce... Nawet się kiedyś chwilę zastanawiałam, ale w końcu jakoś się nie zdarzyło. Tak czy siak, to nie do końca moja bajka, ale daleko mi do odżegnywania się. Warto wiedzieć, że w ramach gatunku powieść jest całkiem przyzwoita.
OdpowiedzUsuńJa przeczekałam dosyć porządnie ten okres, teraz bez łaski leżało w osiedlowej :D Moja bajka też to nie była, musi się mieć chyba ochotę na taką książkę, bo gdybym miała hejterski najstój, pewnie opinia o niej wyglądałaby inaczej ;)
UsuńNie czytałam "Zmierzchu" i być może dlatego ta książka tak bardzo mi się podobała. Wygrałam ją w konkursie i leżała na półce do czasu, aż nie otrzymałam od wydawnictwa drugiej części do recenzji. Wtedy pochłonęłam oba tomy w zawrotnym tempie. I miałam wypieki, jak nastolatka, chociaż od czasów nastoletnich wówczas minęło mi już dobre parę lat.
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się, że to jest może świetne i wciągające, ale tylko czytadło. :) Teraz trzecia część tej sagi wisi mi na czytniku, ciekawe czy wywoła podobne emocje.
Ja czytałam "Zmierzch" i przez to nie mogłam się powstrzymać od wyłapywania podobieństw, a jest ich niestety mnóstwo. Ale biorąc pod uwagę, że przy każdym megahicie pojawiają się różnej jakości naśladowcy, trzeba przyznać, że ta seria jest równie dobra jak ta, na której bazuje.
UsuńMam na czytniku pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę już kilka lat temu ale kompletnie nam nie wyszło i obiecałam sobie, że na pewno nie sięgnę po kontynuację. Może to był zły dzień ale Twoje porównania do Zmierzchu nie zachęcają do powrotu...
OdpowiedzUsuń