Dawno, dawno temu, kiedy blog dopiero zaczynał, a ja miałam
jeszcze życie (żartuję, nigdy nie miałam życia), co miesiąc zamieszczałam
podsumowanie przeczytanych przez te 30 dni książek. Potem było wyzwanie, poza
tym nie było czego podsumowywać. Ale lubiłam te comiesięczne posty, a ponieważ
styczeń okazał się nadzwyczaj dobry czytelniczo, postanowiłam wrócić do
korzeni.
Zatem, w styczniu przeczytałam 7 książek. To naprawdę dużo,
wziąwszy pod uwagę, iż za parę dni czeka mnie egzamin z całego roku, w pracy
były zajop po dach, a do tego wyskoczyło parę nieplanowanych „atrakcji”. Z dokładnością do 50 stron przeczytałam ich
około 2500 (i tu się zaczynam siebie bać).
Jakościowo był to bardzo dobry miesiąc – nie zeszłam ani
razu poniżej oceny 4 w sześciostopniowej skali, trafiły mi się dwie szóstki i
jedna prawie szóstka. Wszystkie
przeczytane książki to beletrystyka, chyba po zeszłym roku, kiedy połowę mojego
czytania stanowiła literatura faktu, poczułam wenę na fikcję w różnych
wydaniach. Były zatem dwie szeroko rozumiane książki fantastyczne, dwa
kryminały i trzy powieści współczesne. Cztery książki napisane zostały przez
amerykańskich autorów, dwie przez szwedzkich i jedna przez Brytyjkę.
Dwie przeczytane książki stanowiły moje tegoroczne nabytki,
jedna pochodziła z biblioteki, jedna to pożyczka od koleżanki i, uwaga, aż trzy
okazały się być „przykurzątkami”, tzn. leżały na mojej półce co najmniej od
2014 roku. Jedną z nich była książka ze stosika stworzonego w ramach wyzwania
Kaś „12 książek na 2015 rok”. Wszystkie przeczytane książki były w formie
papierowej, nie udało mi się niestety zabrać za moje TBR zachomikowane na
czytniku.
Przechodząc do tego, co wszystkich najbardziej interesuje, w
styczniu przeczytałam:
1.
Stulatek,który wyskoczył przez okno i zniknął – Jonas Jonasson - zabawna i zaskakująco pouczająca powieść o
stulatku, który wyskoczył przez okno i nie zniknął. Była tam walizka, wódka,
słoń – same dobre rzeczy. Oceniona na
4,5.
2.
Szeptem –Becca Fitzpatrick – młodzieżowy paranormal, który chodził za mną od chwili wydania.
Zamiast wampirów mamy tutaj upadłe anioły, ale reszta się zgadza, jest
pociągający kolega, jest mgła i biologia w liceum. Oceniona na 4.
3.
Zła krew –Sally Green - mimo iż ocena 4, którą jej
dałam, nie jest zła, to ta książka stanowiła największe rozczarowanie miesiąca.
Prawdopodobnie dlatego, iż wydawca postanowił reklamować tą powieść fantasy
jako następcę Harrego Pottera. I tym sposobem powieść całkiem zjadliwa stała
się porażką. Ocena 4.
4.
Po trzeciedla zasady – Janet Evanovich – z znanego dosyć szeroko w blogosferze i nie
tylko cyklu o Śliwce, czyli komedia pomyłek z łowcą nagród w roli głównej. Z
tomu na tom cykl jest coraz lepszy, jak dobrze, że mam ich jeszcze z dziesięć
przed sobą. Oceniona na 6 bo naprawdę głośno się śmiałam. Naprawdę głośno.
5.
Innezasady lata – Benjamin Alire Saenz – pierwsza w historii książki, do której
kupienia zmusił mnie YouTube. Wysłuchałam kilku entuzjastycznych recenzji ten książki na amerykańskim Booktubie i
zamarłam, kiedy zobaczyłam, jak to zostało wydane w Polsce. Oceniona na 6.
6.
Prime Time– Lisa Marklund - cykl o Annice
Bengzton patrzy się na mnie z wyrzutem od lat, nie wiem dlaczego, bo to
naprawdę świetne książki. Typowa szwedzka atmosfera plus klasyczna zagadka
zamkniętego pokoju – to się nie może nie udać. Ocena – 5,5.
7.
19 razyKatherine – John Green – nie zdążyłam jej jeszcze zrecenzować. Opowiada o
całkiem mądrym chłopcu Colinie, który 19. Razy z rzędu zostaje porzucony przez
dziewczyny o imieniu Katherine. Zabawna, mądra i ciepła, jak chyba wszystko
pióra tego autora. Ocena 4,5.
"Szeptem" wróciło do biblioteki, ale cała reszta się zgadza |
A jak tam u Was wyglądał czytelniczo styczeń? Trafiliście na
jakieś godne polecenia tytuły? A może znacie którąś z ww. książek?
Pozdrawiam i do poczytania w lutym!
Piękne wyniki! :)
OdpowiedzUsuńTo chyba styczeń był dobry czytelniczo bo i u mnie niespodziewanie stron było. Szczegółowe podsumowanie gdzieś na początku lutego będzie to Cię zapraszam, bo będą podlinkowane tytuły tego, co w styczniu przeczytałam
Na pocieszenie - w czytniku się nie kurzą, a przeczytane "przykurzątka" liczą się ogromnie na plus :D
Linki! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam! No cóż, się uzupełni :)
UsuńA dziękuję, u mnie całkiem nieźle, mogę polecić "Nigdy nie upadaj", "Kabalistę z Pragi", i, pomimo kilku uwag, "Miniaturzystkę" - trzy książki na pięć to całkiem niezły miesiąc. No, mogę jedynie narzekać na ich ilość, na jakość już nie ;)
OdpowiedzUsuńZ tą "Miniaturzystką" to mam problem, bo ma takie różne recenzje, jedne bardzo pozytywne, drugie bardzo negatywne, ale brzmi mi ciekawie...
UsuńGratuluję wyniku czytelniczego i życzę samych piąteczek w ocenach :)
OdpowiedzUsuńSzósteczek, szósteczek! :D
UsuńWynik świetny, gratuluję :) U mnie miniony miesiąc też był bardzo udany zarówno jeśli chodzi o ilość jak i jakość przeczytanych książek :)
OdpowiedzUsuńNo i fajnie, widzę, że u wszystkich styczeń był dobry pod tym względem. Może rezygnacja z wyzwań pomogła? :)
UsuńMoże, choć w końcu zdecydowałam się na jedno, którego inicjatorem jest Lustro Rzeczywistości. Ale pokrywa się zupełnie z moimi planami czytelniczymi :)
UsuńYyyy.... Lepiej się w ten temat nie zagłębiać. Mój styczeń to czytelnicza masakra. Ale już ruszam z kopyta, obiecuję!
OdpowiedzUsuń