Książki Lisy Marklund nigdy mnie do tej pory nie zawiodły,
dlatego zastanawiam się, co mnie tak długo powstrzymywało od sięgnięcia po
kolejny tom o przygodach Anniki Bengzton. Nie ma jednak tego złego, co by na
dobre nie wyszło, bowiem książki te czyta się tak dobrze i szybko, że akurat
wpasowały mi się w czas intensywnej nauki, jako przyjemny przerywnik.
Lisa Marklund nie bez powodu jest wymieniana jednym tchem z
takimi nazwiskami jak Stieg Larsson czy Henning Mankell, jeśli idzie o typowe,
skandynawskie kryminały. Autorka bowiem potrafi w każdej swojej książce roztoczyć
tą mroczną, smutną, szarą wizję państwa, które z zewnątrz jest typowym welfare state, a pod tym płaszczykiem
gnije jak cała reszta zachodniego świata. W tomie Prime time jednak uczyniła ukłon do klasyków literatury
kryminalnej, i połączyła typową skandynawską ciężką atmosferę z „zagadką
zamkniętego pokoju”.
W zamku nieopodal Sztokholmu odbywają się zdjęcia do nowego
programu gwiazdy telewizji, Michelle Carlsson. Po zakończonym dniu zdjęciowym
13 osób decyduje się spędzić na miejscu jeszcze jedną noc. Alkohol, zawiść i
broń palna – to nigdy nie jest dobre połączenie, i dobitnie przekonuje się o
tym Michelle, która pada ofiarą morderstwa. Morderstwa popełnionego z
największym prawdopodobieństwem przez kogoś z pozostałej dwunastki. Przed
zamkiem niczym sępy zbierają się dziennikarze – prasa lokalna, dzienniki
krajowe, popołudniówki. A pomiędzy nimi Annika, dla której uzyskanie informacji
o zdarzeniu na potrzeby artykułu to tylko jeden z wielu problemów, z którymi
musi się zmierzyć. Między innymi, jak zachować dziennikarską rzetelność, kiedy
jednymi z podejrzanych są przyjaciółka Anniki i dwoje jej współpracowników?
Patrząc na powyższe podsumowanie, nawiązanie do Morderstwa w Orient Expressie wydaje się
oczywiste. Jednak Marklund nadaje całej zagadce tak typowy dla jej powieści nastrój przygnębienia, porusza ważne tematy
społeczne, przeplata śledztwo w sprawie śmierci Michelle z prywatnymi wojnami,
jakie toczą się w dziennikarskim światku, iż sam rdzeń kryminalny jest tu
niemalże niewidoczny. Jednocześnie pierwszy raz w tych książkach śledztwo jest
prowadzone tak intensywnie – zwykle w między czasie czytania zapominałam na
chwilę, że to kryminał, a dopiero przy końcu cała akcja skupiała się na
morderstwie. Tutaj było inaczej, autorka po raz kolejny zaskoczyła mnie, przykuła
moją uwagę i sprawiła, że po następną jej powieść sięgnę zapewne wcześniej niż
za dwa lata.
Zatem, jeśli dopiero poznajecie świat skandynawskich
kryminałów, szczerze polecam sięgnąć po Lise Marklund, zaś jeśli jesteście ‘specjalistami”
w dziedzinie – to jakim cudem jeszcze nie znacie tej autorki?
Moja ocena:
5,5/6
Lisa Marklund
Prime Time
Tłum. Elżbieta
Frątczak-Nowotny
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2010
Pierwsza książka ze stosika 12 książek na 2015 rok.
o ta część była całkiem niezła i Annika jeszcze nie była taka wkurzająca, widać, że Marklund rozkręcała się z każdą kolejną książką, bo Studio Sex i Raj były takie sobie:)
OdpowiedzUsuńMuszę dać szansę kryminałom i chociaż jeden na dwa miesiące przeczytać, bo nie powiem by mnie nie pociągały.....
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze przyjemności zapoznać się z tą autorką, jednak zamierzam to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńPowinnam zapamiętać nazwisko, bo od czasu do czasu poluję na kryminały dla mojej mamy:)
OdpowiedzUsuńLubię tę babę (Marklund, Anikę mniej, bo bywała irytująca). Byłam kiedyś na spotkaniu autorskim z nią - była bardzo charyzmatyczna. A kiedy zaczęła śpiewać szwedzki hymn, wymiękłam...
OdpowiedzUsuń