O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

piątek, 10 lipca 2015

Podsumowanie czerwca


Dopiero dziesiątego lipca, a ja już czuję, że ten miesiąc wysysa ze mnie resztki sił. Wiele się dzieje, a wisienką na torcie była przeprowadzka. Po 28 latach zamieniłam moje 8-metrowe lokum u rodziców na nieco większe, samodzielne. Nie muszę mówić, że największa frajdą było układanie książek na nowym regla, prawda? Niestety, zmiana mieszkania poniosła za sobą przerwę w dostępie do Internetu. Dziś mili panowie przybyli jednak do mojej jaskini, i przynieśli ze sobą XXI wiek. Zatem, połowicznie ogarnięta, mogę znów dla Was pisać.

Na pierwszy ogień idzie podsumowanie czytelnicze czerwca. Większość tych książek nie zdążyłam jeszcze opisać na blogu, postaram się, aby jak najwięcej z nich dorobiło się własnych postów, ale póki co postaram się was króciutko do nich pozachęcać, ponieważ był to naprawdę, naprawdę dobry miesiąc pod względem dobranych lektur.

1.       Księżyc nad Soho – Ben Aaronovitch   - o tym kryminale fantastycznym osadzonym we współczesnym Londynie już pisałam. Pierwszy tom, owszem, podobał mi się, ale to po Księżycu nie mogę się doczekać, aż kolejna część pojawi się na polskim rynku, i naprawdę intensywnie rozważam
zakup oryginalnej wersji językowej, jeśli nie stanie się to szybko.  Już dawno nie zdarzyło mi się pozostać tak bardzo pod wpływem świata stworzonego przez autora, abym odczuwała podekscytowanie po miesiącu od ukończenia lektury!  6/6
2.       Wycieczka do Tindari – Andrea Camilleri  - pożyczona od Oisaja z Tramwaju Nr 4 daaawno temu, wreszcie się doczekała. Czytałam ją tak, jak to sobie wcześniej wyobrażałam, na działce, pod obłędnie niebieskim niebem, w dziki upał. Okoliczności przyrody na tyle sycylijskie, na ile się dało. I chyba połknęłam bakcyla, więc za niedługo sięgnę po kolejne tomy o komisarzu Montalbano.  4,5/6
3.       Mniej – Marta Sapała  - to jest autentyczne objawienie książkowe, które, co nietypowe, przeczytałam z polecenia blogerek nie-książkowych. I byłam niesamowicie, pozytywnie zaskoczona, jak świetnie napisana, mocna chwilami, prawdziwa i otwierająca oczy jest ta książka. Jeśli ktoś z taką wprawą jak Marta Sapała potrafi połączyć książkę socjologiczną, reporterską, ekonomiczną, popularnonaukową z konwencją Big Brothera dla ambitnych, to ja takiemu komuś mocno kibicuję. Autorka zaprosiła kilka polskich rodzin do projektu, wedle którego mieli wydawać pieniądze tylko na rzeczy absolutnie niezbędne.  Efekt przekroczył najśmielsze oczekiwania autorki, uczestników i tych, którzy ta książkę przeczytali.  6/6
4.       Magia sprzątania – Marie Kondo  - o tej pozycji już pisałam, i jest to jedyna czerwcowa lektura, która nie spełniła żadnych moich oczekiwań. Takiego rozczarowania już dawno nie odczuwałam po zamknięciu książki.  2/6
5.       Bractwo Bang-Bang – Greg Marinovich, Jaoe Silva  - przerażająca i porażająca. Wydawało mi się, że to książka o zawodzie fotoreportera wojennego, okazało się, że jest to również brutalnie naturalistyczna opowieść o apartheidzie – coś, o czym niby tam wiedziałam, ale dopiero ta lektura
otworzyła mi oczy, jak okrutny był to reżim, i że miał miejsce przecież nie tak dawno temu.  6/6
6.       Z nowego wspaniałego świata  - Gunter Wallraff  - po wydostaniu się z południowoafrykańskiego piekła trafiłam w podobne, ale tuż obok.  Gunter Wallraff przebrał się za czarnoskórego,  za bezdomnego, za telemarketera i jeszcze parę innych osób i opisał straszne warunki, w jakich przychodzi żyć wielu ludziom w kraju tak cywilizowanym i rozwiniętym jak Niemcy. Ta książka obala mit, że na Zachodzie jest lepiej.  5/6
7.       Route 66 nie istnieje – Wojciech Orliński – po kilku trudnych lekturach potrzebowałam czegoś  lżejszego, ale wciąż miałam ochotę na non-fiction. Poza tym akurat ten tytuł wylosowałam z mojego kubeczka z nieprzeczytanymi. Nigdy, nigdy nie znudzą mi się opowieści o Stanach Zjednoczonych. Nowy Jork, California, piesza wycieczka z północy na południe, ostra jazda Route 66 – kocham to wszystko!  5/6

Podsumowując – przeczytałam w czerwcu 7 książek, jak widać po ocenach – w większości dobrych lub bardzo dobrych. Stanowczo był to miesiąc pod znakiem non-fiction – aż 5 pozycji z 7 zaliczają się do tej pojemnej kategorii. Dwie z nich to pożyczki (stosik pożyczonych przeczytanych jest już prawie tak samo duży jak nieprzeczytanych – wiii!), dwie w formie ebooka, dwie to tegoroczne nabytki, tylko jedna z półki. Mimo moich starań ostatnio znów więcej kupuję niż czytam.

Było dosyć różnorodnie – obok dwóch polskich i jednej angielskiej książki, przestałam też pozycję japońską, włoską, niemiecką i , co ciekawe, południowoafrykańską. Pięć pozycji napisali mężczyźni, dwie zaś kobiety – z czego jedna najgorsza i jedna najlepsza w tym miesiącu.

Jak pisałam, w lipcu dzieje się tyle, że nie ma  czasu iść do łazienki, zapewnie więc ten miesiąc nie będzie tak dobry czytelniczo jak poprzedni, ale przecież są ważniejsze rzeczy w życiu, prawda? Na pewno kupię jedną książkę, a będzie nią kolejny Arne Dahl, który pojawi się na rynku 15 lipca. Na razie w związku z przeprowadzką miałam jakiś czytelniczy dół i nie mogłam się długo za nic złapać, obecnie jednak dałam się wciągnąć w Kocham Nowy Jork (no a jakże!) i chociaż nie jest to kandydat na Nobla, to książka okazała się być świetna na ciężkie dni.


Liczę na to, że teraz w okresie wakacyjnym ciąg zdarzeń się trochę uspokoi i będę mogła częściej siadać i do Was pisać.

6 komentarzy:

  1. To teraz już wszystko jasne.... Sorki, że tak gnębiłam zewsząd i jeszcze innych po drodze :)
    Gratuluję swoich czterech kątów! To poważny krok ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chyba w pełni to do mnie nie dotarło. Ale najważniejsze, że mam już dostęp do sieci, bo wylądować z pełnej chaty do pustego mieszkania i jeszcze bez internetu... nie polecam :0

      Usuń
  2. Gratuluję przeprowadzki na własne śmieci :) Czerwiec wygląda bardzo fajnie czytelniczo, życzę Ci, żeby lipiec był równie udany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak patrzę wokół siebie, i te śmieci jak najbardziej pasują :D

      Usuń
  3. Gratuluję bloga, doboru tytułów i ciekawych wpisów. Zaglądam na krakowskie czytanie od jakiegoś czasu i przyznam, że było to dla mnie jedną z inspiracji do stworzenia własnego bloga książkowego. Zachęcam do odwiedzenia tego zupełnie świeżego, raczkującego bloga http://mojaksiaznica.blogspot.com/
    i z radością przyjmę wszelkie uwagi, opinie i komentarze a także ewentualne wskazówki od doświadczonej blogerki.
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert Kotowski

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję i wyników i czterech kątów :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń