Obiecałam opowieści dziwnej treści na temat książek rodem z
Ameryki Łacińskiej – obiecałam. Dziś na tapetę wezmę wielkiego niepokornego literatury
kolumbijskiej – Fernando Vallejo.
„Matka Boska płatnych morderców” to króciutka książeczka
(jedyne 120 stron), która mimo niepozornego wyglądu stanowi spory kaliber
literacki. Jest to opowieść o podstarzałym mężczyźnie, który w kolumbijskim
mieście Medellin poznaje i nawiązuje romans z młodym, 15-letnim chłopakiem.
Medellin nie jest jednak zwyczajnym, sielankowym miasteczkiem, tylko prawdziwym
przedsionkiem piekieł. To drugie co do wielkości miasto Kolumbii jest areną
niekończących się walk i porachunków karteli narkotykowych. Również ów
piętnastolatek nie jest aniołkiem, choć jak aniołek wygląda. Alexis jest bowiem
jednym z sicarios – płatnym mordercą,
pracującym na zlecenie narkobiznesu. A Matka Boska w tytule? Święty obraz do
którego on i podobni mu pielgrzymują przed każdą większą „robotą”. Brzmi
chaotycznie? To jeszcze nic.
Cała powieść utrzymana jest w podobnym stylu co filmy akcji –
połączenie Quentina Tarrantino z Rambo i Terminatorem. Trup ściele się gęsto, a
opisy zadawania śmierci przeplatają się z opisami zadawania rozkoszy
cielesnych. Kto jednak pomyśli, że książka Valleho to jedynie opowieść w stylu „zabili
go, uciekł”, będzie w błędzie. Otóż autor na kartach tej książki portretuje kolumbijską
rzeczywistość. To, co w amerykańskich filmach jest tylko wytworem wyobraźni
scenarzysty, tutaj jest prawdziwym raportem z pola walki. I to nie byle jakiej
walki, gdyż Kolumbia od lat pogrążona jest w stanie wojny domowej. Rząd walczy
z kartelami, a kartele dodatkowo między sobą, o strefę wpływów. A zwykli
ludzie, jeśli jeszcze tacy są, albo uciekają z kraju, albo przemykają gdzieś
pod murem, niepewni, czy ten dzień nie będzie ich ostatnim – czy jakaś zbłąkana
kula nie zakończy swojej makabrycznej podróży w ich ciele, czy osoba kupująca w
tym samym sklepie nie wyciągnie nagle giwery i nie zastrzeli całego personelu. „Matka
Boska płatnych morderców” jest przerażającym portretem państwa w stanie
rozkładu, gdzie kilkuletnie dzieci werbowane są przez gangi na płatnych
morderców – wspomnianych sicarios,
gdyż dzieciakowi łatwiej podejść do celu niż dorosłemu mężczyźnie. Gdzie egzystencja
wielu regionów opiera się wyłącznie na produkcji narkotyków, a podcięcie tej
gałęzi gospodarki spowoduje, że z drzewa spadną przede wszystkim biedni Kolumbijczycy.
Bo bogaci gangsterzy zawsze sobie poradzą.
„Matka Boska płatnych morderców” to jedna z powieści z nurtu
obrazującego brutalne oblicze współczesnej Ameryki Południowej. Chociaż wiele
państw z tego regionu zdołała już w mniejszym lub większym stopniu uporządkować
swoją sytuację i powoli odgrywają znaczniejszą rolę w polityce międzynarodowej,
a sama Kolumbia w niektórych regionach
staje się coraz bezpieczniejsza, wciąż znajdują się tam ośrodki zapalne, a
partyzantka co jakiś czas daje o sobie znać. Ten kontynent jest też, i pewnie
długo pozostanie, głównym producentem narkotyków, a produkcją ta zajmować się
będą dalej ludzie żyjący za mniej niż dolara dziennie. Myślę, że warto, dla
odmiany po Coelho i Allende, spojrzeć na Amerykę Łacińską pod tym kątem. A
proza Vallejo Wam w tym pomoże.
Fernando Vallejo „Matka Boska płatnych morderców”
Wyd. Muza
Warszawa 2007
Mocne! To jest właśnie to, czego oczekuję po pisarzu z Kolumbii. Wszystko inne byłoby przekłamaniem, mydleniem oczu, bajką dla grzecznych dzieci.
OdpowiedzUsuńTo w takim razie będzie więcej Kolumbii na moim blogu :).
UsuńI bardzo dobrze!
UsuńKsiążka zapowiada się świetnie. Chciałabym ją przeczytać. Pobuszuję po bibliotece.
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia :)
UsuńChociaż to zdecydowanie nie jest obszar mieszczący się w granicach moich zainteresowań, czuję się zachęcona!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Cieszę się :)
UsuńNa pewno po nią sięgnę. Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Widzę, że Kolumbia jest na chodzie, postaram się dorzucić więcej recenzji z tego kraju.
UsuńCiekawe, ciekawe... Rozejrzę się w bibliotece, może wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńTrzeba się uważnie wpatrywać bo cieniutka :)
UsuńTytuł zwraca uwagę, nie ma co. Postaram się zapamiętać i rozejrzeć się po półkach.
OdpowiedzUsuńO tak, tytuł "daje po garach" i nie pozwala przejść obojętnie.
UsuńPrzedsionki piekiel to cos dla mnie, na pewno przeczytam ;-)).
OdpowiedzUsuńhehe, widzę, że zapotrzebowanie na tą literaturę jest spore :D Czekam na wieści o wrażeniach :)
UsuńWitam! gdzie ją mogę znaleźć? potrzebuję jej pilnie na studia a aktualnie wszędzie jest niedostępna :(
OdpowiedzUsuń