O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

piątek, 5 października 2012

U nas na Roosevelta



„McDusią” pani Musierowicz powróciła w wielkim stylu. A ja wraz z nią powróciłam do magicznego świata Jeżycjady, do mieszkania na Roosevelta, gdzie każdego przyjmą z otwartymi ramionami.

Nie ma sensu opisywać fabuły – ci, którzy czytają Jeżycjadę, i tak przeczytają (to już dziewiętnasty tom!), ci, którzy jeszcze nie znają (są tacy?), gdyby postanowili się zapoznać – tych odsyłam do tomów najpierwszych. Tutaj zatem będzie parę tylko impresyjek z mojego spotkania z powieścią.

Po pierwsze – dawno już nie było tak dobrego tomu. Mam wrażenie, że ostatni taki to był „Język Trolli”, a każdy kolejny już troszkę słabszy. A tu bach – majstersztyk, perełka, powrót do starych, dobrych czasów.

O właśnie, powrót! Ten cykl ma coś, czym nie może się pochwalić większość „seryjniaków” – czytelnik tak dobrze zna już ten wykreowany świat, że nie czyta o nim, a w nim ląduje. Po kilki latach znów zasiadłam za stołem w pełnej, ciepłej kuchni Borejków, jakbym właściwie nigdy z niej nie wychodziła – i co z tego, że ta kuchnia jest w Poznaniu? Bohaterów znam od urodzenia, ba! wiem, co się działo burzliwego, zanim na te świat przyszli. Jeszcze zanim się przedstawią, po pierwszych słowach opisu już widzę, kto się pakuje do przedpokoju – a to szalona Ida, a to zakręcony Bernard Żeromski. Laura, jak to Laura – wdzięczy się przed lustrem, senior rodu – Ignacy Borecko czuwa nad poprawna polszczyzną dwuletniego Ziutka, Gabriela czuwa nad wszystkim jak anioł stróż, a młodzieńcy już – Józinek i Ignacy Grzegorz wciąż rywalizują. Czytając takie książki ma się wrażenie, że jednak pewne rzeczy są niezmienne.

„McDusia” jest jednym z tomów Jeżycjady, które ja nazywam bożonarodzeniowymi – czyli chyba tymi najlepszymi, bo oprócz ciepła i uroku członków rodziny Borejków udziela nam się również świąteczna atmosfera, aż chciałoby się wyjrzeć za okno i zobaczyć wirujące śnieżynki… Troszkę żałuję, że nie zostawiłam sobie lektury na pierwszy dzień świąt, ale i tak jest bliżej niż dalej do Bożego Narodzenia, więc mała strata. Oczywiście, w moim prywatnym rankingu nic nie przebije „Noelki”, jeśli chodzi o tę porę roku, ale najnowszy tom cyklu dzielnie podąża tym tropem.


I tylko smucą czasem niektóre rzeczy. Smuci śmierć starych (bardzo starych!) bohaterów. Smuci dorastanie – postaci znane nam z poprzednich tomów dojrzały, rozjechały się po świecie – Francja, Holandia, Japonia… i tęskno za nimi. Jest ich już tak wielu, że przyznaję – nie wszystkich dokładnie pamiętam. Gdy na dłużej pojawiali się na kartach ostatniej powieści, przypominałam sobie ich losy, jak to jest na spotkaniu dawno niewidzianych znajomych, ale szereg tych, o których tylko napomknięto, przykryła już pierzynka zapomnienia. Muszę kiedyś wrócić do poprzednich tomów, by poznać ich na nowo. Smuci też powolne starzenie się seniorów rodu – Ignacego i Mili  – wciąż są z nami, ale czytelnik zastanawia się – ile jeszcze wspólnych tomów jest nam dane? Czy zamykając „McDusię” pożegnaliśmy ich już na zawsze? Czy jeszcze dane nam będzie przewrócić wspólnie strony kolejnych Jeżycjad?


Moja ocena: 5,5/6


Małgorzata Musierowicz McDusia
Wyd. Akapit Press
2012


Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik.

25 komentarzy:

  1. Nie miałam pojęcia, że jest już wydana. Koniecznie muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie trochę zaskoczyła w Martasie na nowościach,. ale capnęłam :)

      Usuń
    2. Czas na wycieczkę do księgarni :)

      Usuń
  2. Wkradł ci się błąd - zamiast "Noelki" masz "Nowelkę";)

    Ach jak zazdroszczę spotkania z Borejkami - u nas w bibliotece jeszcze nie ma i nie wiadomo kiedy będzie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, faktycznie! Już poprawiam :) Chociaż to nie moja wina, tylko naszej kochanej autokorekty - kiedyś ze św. Tomasza z Akwinu zrobiła mojej koleżance św. Tomasza z Akwenu :D

      Usuń
  3. Nie przepadam za Musierowicz i jakoś trudno podzielić mi Twój entuzjazm:) Mimo to fajnie, kiedy 19 tom trzyma poziom całej serii:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie recenzja nakierowana jest na musierowiczoentuzjastów :) Moja koleżanka też nie przepada, tak to jest nawet z popularnymi cyklami :)

      Usuń
  4. Kupię koniecznie, bo Jeżycjadę uwielbiam bezkrytycznie, a jej bohaterowie to moi starzy przyjaciele. To jedna z niewielu serii, z których nigdy nie wyrosłam. Wiem, że mogę śmiało wrócić do "Kłamczuchy" czy "Kwiatu kalafiora" i nadal będę je czytać z ogromną przyjemnością.
    Ps. Moja przyjaciółka jest taką fanką Borejków, że za pieniądze zebrane na własnych weselu skompletowała w antykwariacie całą serię. Młody małżonek trochę się denerwował, ale w końcu odpuścił ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo że czytałam dużo w okresie dzieciństwa i nastoletnim to jednak nie miałam okazji po panią Musierowicz nigdy sięgnąć. Wiem że jest jedną z najbardziej poczytnych autorek nastolatek, ja jednak wolałam Szklarskiego i Montgomery. Hmm może powinnam to nadrobić? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dosyć późno zabrałam się za Jeżycjadę, chyba w okolicach liceum, Kwiat Kalafiora i Brulion Bebe B. leżały długo wzgardzone, zapomniane przez moją siostrę przy przeprowadzce (to ona ma całą serię, ja tylko w drodze z księgarni przetrzymuję kolejne tomy) :)

      Usuń
  6. Powiem szczerze, że nie dorastałam z Jeżyciadą. Sięgnęłam po nią w wieku młodzieńczym i stwierdziłam, że to nie mój świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie na początku też nie podeszła, potem zaczęłam się wciągać - to chyba zależy od bohatera na jakiego się trafi. Mnie na początku przekonała Gabrysia, gdybym zaczęła od opowieści o Idzie lub Laurze to nie wiem, czy kontynuowałabym przygodę...

      Usuń
  7. Dla mnie lektura "McDusi" też była takim spotkaniem po latach - z dobrymi znajomymi i przyjaciółmi. I to spotkaniem zbyt krótkim. Dobrze, że jest tu też zapowiedź następnego tomu cyklu. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czułam sie podobnie. I też się cieszę z kolejnego tomu, na McDusię się wyczekaliśmy i długo nie było nic wiadome :)

      Usuń
  8. O, widzę, że Musierowicz przyżywa swój wielki revival!... Za sprawą "trójki" zapewne...:-) Cóż, kochałam ją miłością nastoletnią i niewinną, potem zdradziłam dla innych, wróciłam rok temu i powiedziałam sobie: nigdy więcej. Może już jestem za stara na to, a może pewnych mitów nie powinno się obalać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbiegło się akurat wyzwanie i premiera, zapowiadana już długo :) Ale faktem jest, że gdyby mnie nowa Musierowicz, to nie miałabym co czytać do październikowego wyzwania :D

      Do niektórych książek możemy wracać zawsze, inne powinny zostać domeną dzieciństwa - nigdy nie wiadomo, która jest która... A u nas w Krakowie się mówi, że stara to jest d... bo zębów nie ma! A nie ty!

      Usuń
    2. Co za urocze porównanie;-) Dzięki za pocieszenie, zęby jeszcze mam...

      Usuń
  9. Nie byłbym tak entuzjastyczny co do "McDusi", choć komponuje się nieźle z całą erią, a co do ostatnich części najmilej wspominam bodajże "Sprężynę", ale zasadniczo miałem bardzo podobne odczucia po lekturze. Również żałuję, że nie pozostawiłem sobie tej lektury na grudzień, zimowy Poznań w narracji MM robi takie... ciepłe wrażenie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jak co, nikt nie przechodzi obojętnie obok ostatniej Mausierowicz :) Albo się bardzo podoba, albo jest bardzo krytykowana :)

      Usuń
  10. Uwielbiam! Uwielbiam Musierowicz i jej Jeżycjadę. Wstyd się jednak przyznać, ale z kilkoma ostatnimi tomami nie jestem niestety na bieżąco. Zatrzymałam się bodajże na etapie "Czarnej polewki", a i nie mogę sobie przypomnieć, czy aby na pewno ją przeczytałam.

    Marzy mi się skompletowanie całej serii, z której na razie mam tylko "Kłamczuchę". Jedno tylko, co mnie odstrasza, to cena tego przedsięwzięcia, zbyt wysoka jak na mój budżet. Niestety Pani Musierowicz nie lubi wyprzedaży... Może jednak kiedyś uda mi się coś upolować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam łatwiej, bo u mnie Musierowicz kompletuje moja siostra. Ale może warto zacząć kolekcjonowanie od wycieczki po antykwariatach? W końcu nie musisz kupić wszystkiego od razu, polowanie na okazje to zabawa na lata - ja tak zbierałam całego Pottera po całej Polsce (nawet w antykwariacie w Elblągu kupiłam jeden tom!).

      Usuń
    2. To jest myśl - antykwariaty! Dawno już żadnego nie odwiedzałam :( Muszę jednak w końcu znaleźć na to czas, co ostatnio nie jest łatwe... A co do Pottera, to moja mama była tak kochana, że sukcesywnie kupowała mi kolejne tomy na różne okazje :D

      Usuń
  11. Czemu nie zgłaszasz swojego pięknego ukończenia wyzwania! W tym miesiącu należysz do grupy prymusów :) dzięki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jeszcze brakuje mi książki z basenu :) Bo ta Dama Kameliowa to było poprzednie wyzwanie :D

      Usuń