W obliczu wyjazdu praktycznie każdy człowiek staje przed
jakimiś dylematami. Poczynając od tych najistotniejszych – czy w ogóle
wyjeżdżać, gdzie jechać, z kim i na jak długo. Potem przychodzi czas na
problemy bardziej przyziemne – ile to będzie kosztowało, ile par spodni zabrać,
czy będzie mi potrzebny zestaw do
nurkowania czy raczej własny płyn do mycia naczyń? Dochodzą do tego jeszcze
konflikty egzystencjalne – czy tam dają kontynentalne śniadanie?
A ja mam problem z wyborem wyjazdowej lektury.
Do napisania tego okołoksiążkowego posta natchnął mnie
najbliższy wyjazd – otóż za kilka godzin, moi drodzy, wsiadam do latającego
wehikułu i wyfruwam z grodu Kraka do mojego wymarzonego Sztokholmu. Normalni
ludzie w listopadzie lecą do Egiptu, ja wybrałam zgoła inny kierunek: biegun
północny, przedsionek lodowego piekła. I zamiast martwić się o to, gdzie upchnę
dodatkowy sweter, ja od tygodnia nie śpię po nocach usiłując dobrać odpowiednią
książkę.
Co wybrać?????? |
Moja książka na wyjazd powinna być:
1.
Przede wszystkim ciekawa – najlepiej sprawdzony
już autor, albo kolejny tom ulubionej serii. Nie ma sensu targać na drugi
koniec świata czegoś, co porzucę po dwudziestu stronach. Zwłaszcza, jeśli
akurat będę gdzieś nad Bałtykiem, gdzie możliwość dorwania innej książki jest okrojona.
2.
Lekka – prozaiczne powody to wymogi linii
lotniczych. Dlatego na pokład można wziąć jedną, czasem dwie książki. Jeśli w
dodatku jedzie się tylko z bagażem podręcznym, problem urasta do rozmiarów
smoka.
3.
Raczej nie zbyt gruba – powody te same co powyżej,
grube książki zajmują miejsce i trudno je czasem wepchnąć między inne bety.
4.
Ostrożnie z tytułami – zwłaszcza, gdy leci się
samolotem, należy zadbać o to, aby współpasażerowie nie odczuli dyskomfortu, a
pilot nie postanowił lądować awaryjnie, by oddać nas w ręce odpowiednich służb.
Dlatego „Psychopaci są wśród nas” raczej zostanie w domu.
5.
Warto unikać bestsellerów. Każdemu wydaje się,
że jest uprawniony do dyskutowania na głos na temat Paulo Coelho, Stephanie
Meyer czy ostatnio – E. L. James. A nie ma nic bardziej zatruwającego lekturę,
niż takie gadanie nad głową. A nie daj Boże ktoś postanowi gadać DO NAS.
6.
Kluczowym problemem jest dobór gatunku – czy
lepiej coś lekkiego, wakacyjnego (istnieje obawa, że skończymy ją jednego
wieczora) czy raczej coś ambitniejszego (istnieje obawa, że utkniemy na
początku i nie będziemy mieli co czytać przez resztę pobytu).
7.
Ważna jest też narodowość – np. teraz lecę do
Szwecji – czy zabrać ze sobą skandynawski kryminał? Czy będzie to ciekawe
doznanie estetyczne, czy też będzie wskazywało, że lecę tam gdzie lecę, tylko
dlatego, że lubię skandynawskie kryminały? (nie mówię, że tak nie jest, ale po
co wszyscy mają wiedzieć?). Z drugiej strony raczej trudno mi się będzie wczuć
w atmosferę powieści hiszpańskiej czy japońskiej, gdy za oknem widać będzie
ponury Sztokholm. Amerykanie i Anglicy wydają się neutralni, aż za neutralni.
Istnieje pokusa czytania naszych rodzimych wielkich nazwisk, jak Kapuściński
czy Lem - niech widzą, że potrafimy w oryginale! ;)
A jak wy wybieracie swoje wyjazdowe książki? Też kierujecie się
powyższymi zasadami, czy macie jakieś własne?
PS Powyższe dylematy powstały dlatego, że jadę na 3 dni z
jedną, dziesięciokilogramową torbą na intensywne zwiedzanie. Dlatego jedna
książka powinna mi wystarczyć. W innych przypadkach po prostu pakuję ile
fabryka dała – wszystkiego po trochu.
Pozdrawiam was serdecznie i do zobaczenia za kilka dni!
http://sztokholm.miasta.org/zdjecie,9.html |
W sprawie książek mam zawsze taki sam dylemat jak ty, więc raczej nie pomogę, ale Sztokholm powinien ci sie spodobać, my byliśmy zachwyceni, ale jesteśmy zboczenia na punkcie Larssona i Millenium. Bardziej podobał nam się tylko Ystad, ze względu na Kurta Wallandera ofkors:). Udane wyprawy.
OdpowiedzUsuńNawet mi nie pisz, że byłaś w Ystad... Nam niestety fundusze na to nie pozwolą, ale z kumpelą, z którą jedziemy, też jesteśmy zafiksowane na Larssona, więc na pewno będzie nam się podobało w Sztokholmie.
UsuńCo do 44 Scotland Street też słyszałam wiele dobrego, dlatego rozważam zabranie tej książki :)
To nie bierz broń Boże Jungstedt, to profanacja dla Larsona oczywiście.
UsuńByliśmy, ślicznie jest w Ystad, taka wioska nad morzem, czyściutko, spokojnie.Wiosną lub latem poszukajcie jakiejs promowej super oferty za grosze mozna popłynąć.
Koniecznie idżcie na Gamla Stan tam są przecudne wąskie, strome uliczki. Zakupy najszybciej i najsensowniej z tego co pamietam to w takiej kilkupoziomowej galerii w centrum Ollis czy jakos tak się nazywa, z tego co kojarzę spożywka i jedzenie wszelakie jest na samym dole. Zalicz Zamek Królewski (wszyscy zaliczają) i powłóczcie się. W informacji turyst. powinna być mapka jak spacerować śladami Bloomkvista z Millenium:) Powodzenia i czekam na wrażenia.
UsuńDlaczego Jungstedt nie? przecież dobrze pisze :) Wzięłabym Marklund, ale chyba trochę za ciężka...
UsuńDzięki za wskazówki. Niestety w Krakowie normalnie nie kupisz mapy Sztokholmu, tylko przez internet. Ja oczywiście zapomniałam zamówić, więc teraz koniecznie muszę dorwać coś na lotnisku. Zamek na pewno zaliczymy, planujemy jeszcze Skansen i statek, a potem, tak jak mówisz, włóczyć się :)
Mówisz, że można dorwać tani prom do Ystad? To jest bardzo, bardzo pomyślna informacja :) Dzięki!
Aha podobno 44 Scotland Street jest świetne, wiele osób chwali.
OdpowiedzUsuńPunkt 4 absolutnie położył mnie na łopatki :) Z przedstawionego stosiku zaproponowałabym Niewypowiedzianego. Wprawdzie nie czytałam, ale opis zdaje się ciekawy, ponadto gabaryty ani to za wielkie, ani za małe - więc i się zmieści i będzie co czytać :)
OdpowiedzUsuńBezpiecznej podróży i udanego pobytu! Pamiętaj o rękawiczkach, żeby łapki Ci nie zamarzły podczas przewracania stron!
pkt 4 - :D
UsuńCo do lektury, wciąż się waham - wybór JEDNEJ książki jest straszny, chyba niemożliwy.
Ja też uwielbiam Skandynawię i ichniejsze kryminały. Marklund faktycznie może trochę za gruba, ale James Thompson "Anioły śniegu". Wprawdzie to północna Finlandia, ale klimat, ciemno, mroczno i ponuro zostaje:) A co do tego, że wybierasz się w listopadzie do Sztokholmu - to ja na pierwszą wizytę w Oslo wybrałam sobie koniec grudnia i styczeń. I wcale nie było tak zimno, w każdym razie nie gorzej niż u nas:)
OdpowiedzUsuńW Sztokholmie też nie było zimno, w dodatku pełne słońce! :)
UsuńAle super, uwielbiam każdy wypad, nieważne gdzie i na ile. Podróże kształcą :)
OdpowiedzUsuńCo do lektury to zawsze biorę coś lekkiego (w sensie wagi i tematyki) i sprawdzonego. W Rzymie byłam z trzecią częścią "44 Scotland Street", na grudniowy wypad zabieram część czwartą. Nie wiem, czy miałaś już styczność z tą serią, ale to zabawne powieści obyczajowe, idealne do samolotu.
Też staram się zabrać coś lekkiego, chyba, że za bardzo mnie kusi konkretna pozycja :)
UsuńSeria "44 Scotland Street" przyciągnęła moją uwagę już chwilę temu, mam nadzieję, że w końcu znajdę chwilę, żeby przeczytać i to :)
nominowałam Cię do Liebster blog - zapraszam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńhttp://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Obowiazkowo "Polskiego hydraulika" ;PPP.
OdpowiedzUsuń(tez wlasnie mam go na polce :-) )
Jestem w połowie, ale to nie jest lektura na wyjazd do Szwecji - za bardzo przerażająca...
UsuńO, bardzo się cieszę razem z Tobą na taki atrakcyjny wyjazd, ale mam nadzieję, że do niedzieli wrócisz, bo ja specjalnie poprzekładałam różne rodzinne spotkania, aby dotrzeć w niedzielę na spotkanie bnetkowe, gdyż masz podobno się tam pojawić! Nie przyjmuję opcji, że Cię nie będzie!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że zdążę - musowo muszę być na spotkaniu w Katowicach :)
UsuńUdanego pobytu :)
OdpowiedzUsuńTrochę zazdroszczę wyjazdu, marzy mi się połażenie śladami szwedzkich kryminalistów... A co do dylematu, to mam odpowiedź tylko jedną: czytnik. Wprawdzie sama nie mam (jeszcze), ale chodzi za mną, zaczynam się łamać, bo do tej pory sądziłam, że nie potrzebuję. Ale na wyjazdy jest po prostu jak znalazł...
OdpowiedzUsuńMój czytnik idzie do mnie, ale dotrze dopiero w okolicy Mikołaja... Ale i tak zawsze warto mieć coś papierowego :)
UsuńZ tymi szwedzkimi kryminalistami niestety nie wyszło tak jak planowałam, ale zawsze mam wymówkę, żeby jechać ponownie :)
Szczerze sama miałabym trochę dylemat:D weź zrób losowanie, ja tak zawszę robię jak się zdecydować nie mogę:)
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu życzę!
Poszłam na żywioł i złapałam tą, która najgłośniej wołała - najgrubszą :D
Usuń