Jest to kryminał w którym główna rolę odgrywają starsze
panie. Babcie. Zwane też przez niektórych staruchami. Naczelną babcią powieści
i jej główną bohaterką jest Halina, emerytka, mieszkająca ze swym
dwudziestodziewięcioletnim, niesamodzielnym wnukiem Jarkiem. Babcia Halina nie
jest typową babcią, jako, że studiowała na AWFie, codziennie uprawia nordic
walking, nie chodzi do kościoła, nie odmładza się na siłę kosmetykami, za to
stara się jak najbardziej nadążyć na współczesnością – uczy się obsługi komputera, ubiera się na sportowo, wraz z
przyjaciółką Dzidką tworzy listę wyrażeń zakazanych – na czele z „za moich
czasów” i „dawniej bywało lepiej” i wariacje na temat. Drugim ważnym bohaterem jest
Jarek, dorosły ale niedojrzały mężczyzna, który nie potrafi utrzymać się w
żadnej pracy. Poznajemy go, kiedy postanawia założyć… agencję detektywistyczną.
Przypadkowo otrzymuje swoje pierwsze zlecenie i rozpoczyna śledztwo. W
tajemnicy przed wnukiem angażuje się w nie również Halina, w obawie, że wnuk
nie poradzi sobie z wyzwaniem. Każde na własną rękę spróbuje rozwiązać zagadkę
zaginionego obrazu i śmierci jego złodzieja, po drodze wikłając się coraz
bardziej w kryminalne historie Warszawy.
Autorka wplotła w powieść masę wątków, niektóre towarzyszą
nam od samego początku, kolejne dochodzą w trakcie lektury, toteż przez większą
część powieści czytelnik ma wrażenie, że zamiast rozwiązywać zagadki, Halina i
Jaro odkrywają kolejne. Obok obrazu i morderstwa pojawia się zatem również
zaginiona staruszka, morderca kotów, wątki romansowe i przestępczość, co by nie
powiedzieć, internetowa. Jednak w pewnej chwili Fryczkowska odchodzi od
zawartości kryminalnej powieści i wplata w nią drugie tyle wątków
psychologicznych i obyczajowych. Porusza tematy ważne, które rzadko pojawiają
się w literaturze – problem starzenia się i postrzegania starszych ludzi przez
społeczeństwo, wnuków żyjących na garnuszku babć-emerytek, konflikt matki z
córką, miłości między staruszkami, Uniwersytet Trzeciego Wieku… W pewnej chwili
miałam wrażenie, że tych wątków jest aż za dużo, jednak autorka wprawnie i
ciekawie je połączyła, od pewnego momentu wszystkie te nitki powoli splatają
się w jedną całość, ukazując przerażającą prawdę.
Jest to powieść dojmująco wręcz smutna. I to mnie
zaskoczyło, bowiem, jak pisałam, spodziewałam się lekkiej, humorystycznej
opowiastki. Tymczasem książka obok zagadki kryminalnej na poważnie rozprawia
się z kwestią starości niczym rasowa powieść psychologiczna. Autorka nie
prześlizguje się pobieżnie po temacie, nie daje też łatwych odpowiedzi. Przez
książkę przewija się masa bohaterów, każdy z nich jest finezyjnie skonstruowany
– jeśli szukacie stereotypowych postaci, to nie tutaj! Tu każda postać ma drugie
dno, swoje przeżycia, swoje przemyślenia, co sprawia, że do samego końca nie
możemy wydać jednoznacznego werdyktu, to jest dobry a kto zły. Jednak ta masa
bohaterów chwilami zaciemnia obraz.
Nie polubiłam żadnego z bohaterów powieści. Może dlatego, że
są zbyt prawdziwe – choć nie są to postacie archetypiczne, to jednak dojmująco
prawdziwe – każdą z nich jesteśmy sobie w stanie wyobrazić w prawdziwym życiu.
Każda z tych osób ma mnóstwo wad, które czynią ich realistycznymi, ale
jednocześnie uniemożliwia polubienie którejkolwiek – bo i Halina, nie dająca
swemu wnukowi żadnej możliwości samorozwoju, i użalająca się nad sobą Ilona, i
bezbarwna, ekspansywna Kamila, i upierdliwy, stetryczały Henryk, i
niesamodzielny Jaro – oni wszyscy znani nam są skąd inąd.
Autorka żongluje też gatunkami i konwencjami –kryminał zmienia
się w powieść obyczajową, wtem w powieść psychologiczną, powoli przeistacza się
w thriller, by otrzeć się o horror, musnąć komedię, poruszyć kwestie społeczne
i na koniec brawurowo powrócić do iście kryminalnego rozwiązania.
Bohaterowie, wątki, tajemnice, konwencje – to wszystko mieni
się jak w kalejdoskopie, dostarczając świetnej rozrywki ale i ciekawych
przemyśleń. Chwilami wciska w fotel, chwilami bawi, chwilami zasmuca. Dlatego
mogę ją w spokoju sumienia polecić wszystkim – każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Moja ocena: 4,5/6
Anna Fryczkowska Starsza
pani wnika
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2012-11-08
PS Coraz dłuższe mi te recenzje wychodzą, nie bardzo wiem
dlaczego…
Poprzedni kryminał Fryczkowskiej bardzo mi sie spodobał, po ten także sięgnę, jak tylko upoluje w antykwariacie. Doskonała recenzja:)
OdpowiedzUsuńja na pewno rozejrzę się za poprzednim, bo podoba mi się sposób pisania tej autorki.
UsuńAleż Ty piszesz! Świetna opinia.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam i tę książkę, gdyż pierwsza czytałam z dużą przyjemnością.)
Dziękuję :) Widzę, że koniecznie muszę się zabrać za ten drugi kryminał Fryczkowskiej :)
UsuńTo dopiero mnie zaintrygowałaś! Odniosłam podobne do Twojego wrażenie po tych wszystkich recenzjach, a tu taka niespodzianka! Nie ukrywam, że szykuje się lektura bardzo w moim typie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Albo każdy inaczej odczytuje tą powieść, albo coś się dziewczynom w tych recenzjach pomieszało ;) Czekam na twoją recenzję, zobaczymy, porównamy :)
UsuńMnie też ten "kryminał" wprawił w melancholijny i zadumany nastrój - momentami nie było tu w ogóle do śmiechu. Bardzo lubię Fryczkowską, jej styl, jej mieszanie konwencji, lekkość pióra. I ciekawa jestem, czym mnie zaskoczy następnym razem:-)
OdpowiedzUsuńOtóż to - "kryminał" to o wiele lepsze określenie tej książki, niż kryminał. Musze się zapoznać z pozostałymi jej książkami, bo widzę, że warto.
UsuńA ja nie miała okazji czytać żadnej książki autorki. "Starsza pani" bardzo mnie intryguje :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto przeczytać, bo jest to coś nowego, świeżego na rynku - naprawdę świetnie dopracowana powieść, inny niż wszystkie kryminał. Co więcej, mam wrażenie, że dobre kryminały pisane przez Polki są w zdecydowanej mniejszości.
Usuń