O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

czwartek, 27 grudnia 2012

Szalony to kraj, Szwecja



Polski hydraulik to zbiór reportaży ze Szwecji. Czy można napisać dobry reportaż na temat państwa, w którym nic się praktycznie  nie dzieje? Nie ma ruchów separatystycznych, zamachów, wojny domowej, przewrotów pałacowych, trzęsień ziemi, powodzi? Przestępczość  i bezrobocie mają najniższe współczynniki w świecie, każdy obywatel objęty jest szerokim pakietem socjalnym, waluta jest silna? Otóż można, gdyż wprawny obserwator życia społecznego, jakim niewątpliwie jest Maciej Zaremba, potrafi nawet w raju zdemaskować patologie życia społecznego. I potwierdzić to, co od lat próbują nam przekazać autorzy szwedzkich powieści (Mankell, Marklund, Larsson) – że źle się dzieje w państwie szwedzkim.

Zaremba urodził się i spędził młodość w Polsce, by w wieku osiemnastu lat wyjechać na stałe do Szwecji. Włada biegle językiem szwedzkim, a mieszkając tam zaznajomił się doskonale z zasadami działania państwa opiekuńczego. Dlatego teksty z tej książki napisane są z perspektywy „Ja, Szwed”, z drugiej jednak strony urodzenie z innym państwie daje reporterowi możliwość spojrzenia na otaczający go świat z innej jeszcze perspektywy – „Ja, Obcy”. Dzięki temu każdy fragment książki zyskuje unikatowe, podwójne spojrzenie na opisywane problemy, jednocześnie obiektywne, ale i wynikające z głębokiego, genetycznego wręcz zrozumienia problemu. A problemów jest wiele: zdemoralizowane związki zawodowe ustanawiające i egzekwujące prawo samodzielnie, bez nadzoru z góry, kulawy wymiar sprawiedliwości, muszący radzić sobie z brzemienną w skutki zmianą prawa, służb zdrowia przegniła do imentu. Choć, jak przystało na profesjonalnego dziennikarza, Zaremba przywołuje do mównicy obie strony konfliktów, to nie obawia się nieraz nazwać po imieniu patologii, których nie da się rozsądnie wyjaśnić. Posługuje się obiektywnym językiem reportażu z rozmachem, jakiego pozazdrościć mu by mogło wielu powieściopisarzy. Dzięki temu Polskiego hydraulika czyta się jak naukową fantastykę, mimo, że opisywane rzeczy wciąż dzieją się 2 godziny lotu od nas. I czytając tą książkę, zastanawiam się, jak ktokolwiek zdołał przeżyć, by o tym opowiedzieć.

Po lekturze Polskiego hydraulika, tatami kontra krzesła i Zapisków z wielkiego kraju dochodzę do wniosku, że w tzw.  krajach dobrobytu ludzie poszaleli. Bo czy normalne są milionowe procesy odszkodowawcze za siedmiosekundowe spóźnienie japońskiego pociągu? I zanik pasów dla pieszych na amerykańskich ulicach, gdyż tam każdy wszędzie podjeżdża samochodem pod same drzwi? A to, że jedna trzecia szwedzkiej służby zdrowia jest na stałe na zwolnieniu lekarskim, gdyż  jej pracownicy są smutni i zestresowani i muszą przejść psychoterapię? Chociaż często narzekamy na nasz kraj, i często mamy prawdziwe powody, to jednak po przeczytaniu tych książek zastanawiam się, czy faktycznie jest do czego aspirować. Ironia losu rozwiniętych państw jest taka, że pokonanie większości żywotnych problemów doprowadziła do patologii i zaniku zdrowego rozsądku. Wygląda na to, że gdy brak prawdziwych społecznych kwestii do rozwiązania, takich jak bezrobocie, głodowe pensje minimalne czy kilometrowe kolejki do specjalisty, prawodawcy i urzędnicy zaczynają kombinować, a obywatelom przewraca się w głowach. Dlatego Japończycy całkiem poważnie traktują wybór muszli klozetowej z pozytywką, Amerykanie kupują samochód kierując się liczbą uchwytów na napój, a szwedzki pielęgniarz szpitala psychiatrycznego wzywa policję, gdy jego pacjentka rzuci w niego gazetą i brzydko nazwie. A zamiast państwa mamy dom, który czyni szalonym.

Moja ocena: 5/6

Książka przeczytana w ramach wyzwania trójka e-pik jako książka zaplanowana na ten rok.

Maciej Zaremba Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji
Wyd. Czarne
Wołowiec 2008

8 komentarzy:

  1. No proszę, w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że nowoczesne państwo opiekuńcze ma tyle wad! Chętnie bym tę książkę przeczytała!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tą książkę z narastającym zaskoczeniem, tuz przed wyjazdem do Szwecji, i chyba słusznie zdecydowałam nie brać jej na drogę do samolotu, bo chyba bym wyskoczyła w połowie lotu i wpław wracała z krzykiem do Polski ;)

      Usuń
    2. Aż tak? :) To w takim razie muszę przeczytać :)

      Usuń
  2. A ja myślałam, że tam jak w raju jest... Z chęcią przeczytam, bo bardzo lubię ciekawe reportaże. A o Brysonie ciągle zapominam, ale kiedyś na pewno przeczytam!

    Już zamówiłam w bibliotece "Świat w pigułce" Kraśki i tam jest chyba o Szwecji, więc już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czarne chyba nie wydaje kiepskich reportaży, ale to się czytało naprawdę świetnie! A Brysona polecam, szczególnie "Krótka historie prawie wszystkiego". :)

      Usuń
  3. Jednym słowem, wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Tak się nam zawsze wydaje.
    Tylko, że to wszystko o czym piszesz do nas zmierza dużymi krokami.Europa, do której niby to weszliśmy po upadku komunizmu jest przeżarta polityczną poprawnością, jest groźna dla wolności jednostki.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bbb. fajna recenzja :-).

    Co do panstwa opiekunczego, to przypuszczam, ze istnieje w nim jeszcze z milion chorych rzeczy - ostatnio byla u nas ciocia mojego meza, ktora ze 30 lat temu wyszla za Szweda i mieszka tam na stale... naprawde, nie chcialo mi sie wierzyc w jej opowiesci (ale przypuszczam, ze byly - niestety - prawdziwe).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście byłam za krótko w Szwecji, by musieć korzystać z usług tamtejszej administracji, ale jeśli chodzi o ludzi, to po raz pierwszy w obcym kraju miałam do czynienia z tubylcami, którzy byliby w większości tak bezbarwni. O Austriakach, Włochach, Hiszpanach czy Anglikach po kilku dniach można już było coś sensownego powiedzieć, a o Szwedach tylko tyle, że są, a jakby ich nie było. Jedyna osoba, która się do mnie uśmiechnęła i zapytała, skąd jestem, to imigrant z Indii.

      Usuń