O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

czwartek, 8 maja 2014

Szalona powieść Jonathana Carrolla

Drugą książką, którą przeczytałam na moim wiedeńskim wyjeździe, a która trafiła mi w ręce zupełnie przypadkowo, jest ostatnia powieść Jonathana Carrolla Kąpiąc lwa. Z autorem spotkałam się już raz  w zeszłym roku, przy okazji Krainy Chichów, która absolutnie mnie zachwyciła, więc oczekiwania miałam wysokie.

Vanessa i Dean to małżeństwo przechodzące kryzys. Vanessa romansuje z Kasparem, partnerem w interesach Deana. Jane jest szefową Vanessy. Edmonds to emeryt tęskniący za zmarłą żoną. Z pozoru – opera mydlana, co nie? Byłaby nią, gdyby te pięć postaci nie dzieliło ze sobą snów. Przeżycia i marzenia każdego z nich wplatane są w ten wspólny sen, w którym wszyscy powoli usiłują odnaleźć siebie i zrozumieć, czego doświadczają. Z czasem okazuje się, że łączy ich coś więcej niż tenże sen – jest nią wspólna przeszłość, w której odgrywali istotną rolę. Później zyskali nowe życie, jednak we wszechświecie dzieje się coś, co wymaga ich powrotu do poprzedniej formy. Brzmi to wszystko dosyć enigmatycznie, wiem, ale boję się napisać więcej, aby nie zdradzić za wiele.

Mam mieszane uczucia względem Kąpiąc lwa. Z jednej strony wciągnęła mnie ta powieść. Już od pierwszych stron poczułam jakieś magnetyczne przyciąganie, fascynację tym, co dzieje się z bohaterami, a im dalej w las, tym z większą ciekawością odkrywałam kolejne warstwy tej opowieści. Z drugiej jednak muszę przyznać, że chyba tej powieści nie zrozumiałam. Carroll ze zwykłej na pozór obyczajówki przechodzi do dosyć wyrafinowanej fantastyki, by dojść do finału, który, mówiąc kolokwialnie, ryje banię. To jak autor wyjaśnił działanie wszechświata, jest bowiem tylko narzędziem by przekazać coś więcej, fabuła, choć ciekawa, jest tylko zastawą przygotowaną na główne danie. I to główne danie mnie nie przeszło przez gardło, było chyba zbyt wyrafinowane.

Nie zdarza mi się to często, ale naprawdę nie umiem Wam powiedzieć, czy warto przeczytać tą książkę czy nie. Język i styl autora, podobnie jak we wspomnianej wcześniej powieści, jest płynny, piękny, co czyni lekturę szybką i przyjemną, jeśli jednak zdecydujecie się zgłębić drugie dno opowieści, Kąpiąc lwa okaże się zapewne sporym czytelniczym wyzwaniem. Nie odradzam, nie zachęcam.

Moja ocena: 4/6

Jonathan Carroll Kąpiąc lwa
Tłum Jacek Wietecki
Wyd. Rebis
2013


6 komentarzy:

  1. Było dziwnie, to fakt - ale ja to kupiłam! Miałam moment wahania, ale potem pomyślałam - pamiętam to jak dziś: "A, co mi tam!" - i dałam się wciągnąć opowieści, włącznie z ryjącym banię zakończeniem. Książka zupełnie inna niż to, do czego przyzwyczaił czytelników Carroll, ale chyba podoba mi się kierunek, w którym poszedł!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam tak samo! Czytam, czytam, myślę sobie "Hmmmm, o co kaman?" i już miałam odlożyć, ale jakoś tak się nie dało... :)

      Usuń
  2. Jonathan Carroll jest autorem specyficznym ze swoimi pomysłami. Sama do tej pory czytałam niewiele jego książek, ale za każdym razem po zakończeniu głowiłam się nad nimi. "Kąpiąc Lwa" zainteresowało mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno, jednak o ile "Kraina Chichów" nie pozostawiła mnie z wrażeniem, że czegoś nie rozumiem, tutaj skończyłam czytac z niezłym mętlikiem w głowie. Nie do końca nieprzyjemnym ;)

      Usuń
  3. :) Choć nie zachęcasz ani nie zniechęcasz to mnie ta książka zaciekawiła. Szczególnie "ryjące banię zakończenie". Przeczytam z pewnością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam - nie zrozumiełam tej powieści, więc nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zła czy dobra. Biorąc pod uwagę, że jednak przweczytałam ją w dwa dni, na pewno warto dac jej szansę :)

      Usuń