Na nową Marthę Grimes polski wydawca kazał nam czekać dobrą
chwilę. Tak dobrą, że niemalże zamówiłam kolejne tomy w oryginalnej wersji
językowej, i nie byłam jedyną wielbicielką przygód Jury’ego i Planta, która
brała to pod uwagę. Wreszcie, kiedy Przystań
nieszczęsnych dusz ukazała się w księgarniach, trafiła akurat na moment,
gdy nie było za co jej kupić (ja wiem, że książka to nie tylko papier i atrament,
ale 40 zł za 230 stron kryminału to trochę dużo). A potem ciągu jednego
tygodnia dwie dobre dusze mi ją sprezentowały. Wreszcie mogłam wrócić na
angielską prowincję i wraz z moim ulubionym nadinspektorem Scotland Yardu
ścigać kolejnego mordercę.
W okolicach hrabstwa Devon i Kornwalii zamordowane zostają
dzieci. Zawsze w chwili, gdy są same, zawsze wtedy, gdy powinny być gdzie
indziej, zawsze takie, których w domu i okolicy nikt nie lubił. Ponieważ
10-latki nie mogły jeszcze zaszkodzić nikomu na tyle, by sprowadzić na siebie
zemstę, policja podejrzewa, iż za serią morderstw stoi psychopata. Lokalny
gliniarz w typie Brudnego Harrego podejrzewa, że zabójcza seria może mieć związek
ze sprawą sprzed lat, i w tym kierunku rusza śledztwo. Najważniejsze jednak to
skupić swoje działania na ochronie lady Jessiki, jedenastoletniej dziedziczki
fortuny, gdyż to właśnie ona może stać się kolejnym celem ataku.
Ten tom jest o wiele mroczniejszy niż poprzednie. Do tej
pory czytało się Grimes jako lekki kryminał z żartobliwymi wtrąceniami i
elementami komedii przypadków. Tym razem autorka poszła w typowy thriller,
osadzając fabułę na zamglonych wrzosowiskach, mordując dzieci, tworząc
powiązania z dawną nierozwiązaną sprawą morderstwa matki dwojga dzieci, i
ograniczając do minimum występy dwójki najzabawniejszych drugoplanowych postaci
– ciotki Agathy i sierżanta Wigginsa. Wprowadza za to na scenę ponurego
lokalnego policjanta Macalvie’go, który
wszystko wie najlepiej.
Z przykrością stwierdzam, że jest to jak dotąd najsłabsza
część cyklu. Fabuła rozwija się leniwie, Jury musi ustąpić miejsca owemu
Macalviemu który z jakiejś racji urósł do miana głównej postaci, autorka co
chwilę przeskakuje z wątku na wątek, a rozwiązanie okazuje się być nie tak
zaskakujące, jak by mogło być. Właściwie wiele domyśliłam się już w połowie,
ale też pozostały na końcu pewne nie wyjaśnione kwestie, niedopracowane
szczegóły. To wszystko, plus tylko JEDNA scena z ciotką Agathą, pozostawiła
mnie po lekturze z lekkim rozczarowaniem – i co, i już? Może nie było źle, ale
naprawdę mogło być lepiej.
Martha Grimes Przystań
nieszczęsnych dusz
Tłum. Agnieszka Sobolewska
Wyd. WAB
Warszawa 2013
Eee to poczekam aż przyjaciółka upoluje w antykwariacie za pół ceny lub za jakiś czas na wyprzedaży. 40zł. za pozycję, która jest średnia to zbyt dużo.
OdpowiedzUsuńWAB już rzutem na taśmę wszystkiemu przykleja cenę 39,90, nie patrząc, co sprzedaje...
UsuńA ja jeszcze poprzedniej czesci nie czytalam, wiec spokojnie poczekam, az ta bedzie w bibliotece :-).
OdpowiedzUsuńPoprzednia fajna była :)
UsuńKiepsko :(
OdpowiedzUsuńNie no, nie jest źle, tylko oczekiwania były duże :)
UsuńCzyli mimo, że tom mroczniejszy i bardziej ponury, to jednocześnie słabszy niż poprzednie? Szkoda!
OdpowiedzUsuńTaki jakby - rzemiosło. Niby do niczego się przyczepić nie można, a jednak coś zgrzyta. Może to brak Agathy tak działa? ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMam farta, że dopiero dwa tomy za mną a cała reszta przede mną.
OdpowiedzUsuńTo najlepsze jeszcze przed Tobą :) Dawkuj sobie, bo nie wiadomo ile nam przyjdzie czekać na następny tom.
Usuń