Trudno jest pisać o kolejnym tomie serii, gdy się wie, że
czytelnik tego tekstu może nie znać poprzednich. Bo nawet opis emocji, jakie mi
towarzyszyły na samym początku lektury może zdradzać odrobinę na dużo fabuły. A
emocją tą był smutek, gdy się widzi zmiany – to znaczy, nie każdy tak ma, ale
ja na jakiekolwiek zmiany reaguję alergią. Zaraz potem pojawił się jednak
podziw dla odwagi autora, który nie wtacza się na te same tory z każdą kolejną
powieścią, a decyduje się właśnie na zmiany. Tak jak to w życiu bywa, ktoś
odchodzi, na jego miejsce przychodzi ktoś nowy, ktoś awansuje, ktoś odchodzi na
emeryturę, ktoś inny dopiero zaczyna karierę, a inny dorasta.
Poprzedni tom zakończył się dokładnie 11 września 2001 roku. Dahl podejmuje swoją opowieść w zmienionym świecie, dostrzega ta zmianę ale też pozostawia ją bez szerszego komentarza, którego nie potrzeba. Skupia się zaś na tematach, które istniały już w przestrzeni publicznej, ale właśnie teraz, na początku lat dwutysięcznych, zaczynają wychodzić z cienia i stają się publiczne. Wiele też miejsca poświęca prywatnym perypetiom bohaterów, które stanowią doskonałą kanwę dla szerszego, społecznego komentarza, zawartego w każdej powieści Dahla. I jak to zwykle u niego bywa, do połowy książki akcja powoli się snuje, oplata czytelnika, wprowadza w odpowiedni klimat, koncentruje się na postaciach. Wątki kryminalne dopiero się zarysowują, ale jakby mimochodem, na drugim planie. Nagle wszystko przyspiesza i druga połowa Snu to już jazda bez trzymanki w kierunku wielkiego finału, który ponownie, jak w poprzednich tomach, wciska w fotel. I tylko sam koniuszek pozostawia jakiś niedosyt – jakby nie wszystko zostało domknięte jak na kryminał powstało. Tylko czy to w ogóle był kryminał?
Co mnie najbardziej zaskoczyło, to wątek poznański w Śnie nocy letniej. Tak właśnie,
poznański. Widać, że Arne Dahl mocno się podszkolił z tematyki sąsiadów przez
Bałtyk od czasów Europa Blues, i nie
popełnia już takich błędów jak wtedy. Wręcz przeciwnie – jego znajomość
topografii wielkopolskiej stolicy, ale i umiejętność docenienia rozwoju, jaki
Polska zaliczyła przez te kilkanaście lat od transformacji, oraz szczegółowa
wiedza o słynnej swego czasu aferze „łowców skór” z Łodzi świadczy o dogłębnym
zbadaniu tematu. Kiedy akcja przenosi się do Poznania, zmienia się też styl
pisania i przez chwilę czułam się, jakbym czytała nie Dahla, a Krajewskiego,
Czubaja czy Miłoszewskiego. Bardzo mi się ten zabieg spodobał.
Czytanie kolejnych tomów przygód Drużyny A to jak powrót do
starych przyjaciół. Znamy się z tymi gliniarzami już kilka lat, poznałam ich
życiorysy, widziałam, jak się zmieniają, towarzyszyłam im w trudnych chwilach,
ale i cieszyłam się ich radością. I chociaż istnieją tylko na kartach powieści,
to i tak przy następnej bytności w Sztokholmie podążę ich śladem.
PS Powrócił poprzedni tłumacz, i to niestety widać. Na niekorzyść.
Moja ocena: 5,5/6
Arne Dahl Sen nocy
letniej
Tłum. Dominika Górecka
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2013
Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytamy Literaturę
Skandynawską i Czytamy Kryminały (ofiara – kobieta). Można tez śmiało zaliczyć
to jako zaległa powieść o Poznaniu w Wyzwaniu Miejskim. Przypadkowo załapałam
się też na Wyzwanie Book-Trotter.
Poznań powiadasz? :D Szkoda tylko, że to któryś tom z kolei, bo nie lubię czytać serii od środka. Muszę się kiedyś tą Drużyną A porządnie zainteresować ;)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że ten tom jest jeszcze bardziej osadzony w poprzednich niż poprzednie ;) Serio, dużo się bierze z wcześniejszych wydarzeń, i bez nich ten tom traci kontekst. Musisz koniecznie ich poznać, są świetni!
UsuńOo to mnie zaskoczyłaś tym polskim wątkiem, to chyba wreszcie się skuszę na przeczytanie Dahla:)
OdpowiedzUsuńMnie to też zaskoczyło, ale pozytywnie :) Ten tom pozostawił mnie z takim niedosytem, że już nie mogę się doczekać kolejnego tomu.
UsuńMuszę wziąć się za tą co leży na półce :)
OdpowiedzUsuńŁap się, bo masz samo dobre przed sobą :)
Usuń