O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 3 maja 2014

Gdzieś na Oceanie Spokojnym

Dopiero co wpadłam z powrotem w sidła Internetów, myślałam nawet, by napisanie pierwszego posta po powrocie z Wiednia odłożyć na jutro, ale chwila skakania po cudzych wpisach i recenzjach zainspirowała mnie, by jednak coś skrobnąć dziś. A jest o czym, bo i zaległy post podsumowujący Wyzwanie Miejskie w kwietniu, i post o Wiedniu, i o ulubieńcach minionego miesiąca, no i recenzje – szykują się aż trzy, bo tyle udało mi się przeczytać przez ostatni tydzień.

Znacie to uczucie (pytanie głównie do posiadaczy czytników)? Masz w ręku urządzenie z dwustoma książkami na raz i nie masz co czytać. Co zaczynasz, to nie podchodzi. Za entym razem kliknęłam na tytuł, który mi się trochę przeleżał – Jutro przypłynie królowa Macieja Wasielewskiego. Chciałam przeczytać tylko parę stron przed snem, ale nie dało się. Nie dało się przestać czytać. Już na pierwszej stronie ten krótki reportaż wchłonął mnie i wypluł wymiętą następnego dnia po przeczytaniu ostatniego zdania.

Wyspa Pitcairn. Społeczność licząca kilkadziesiąt osób. Potomków buntowników z Bounty i niewolników z Thaiti. Miejsce trudnodostępnie nie tylko geograficznie (gdzieś na Oceanie Spokojnym), ale i mentalnie – społeczność niechętnie wydaje pozwolenie na przybycie, mieszkańcy niechętnie rozmawiają z przyjezdnymi, ale i miejsce to stało się źródłem zła, które normalnym ludziom nie mieści się w głowie. Z jednej strony sztywne reguły i prawa, dzięki którym tak niewielka grupa ludzi jest w stanie przetrwać, z drugiej patologiczne zwyczaje, dla których nie ma zrozumienia ani przebaczenia.

Przeraża w tej opowieści wszystko – historia Pitcairn, ludzie, którzy zamieszkują wyspę, rzeczy, które się tam wydarzyły. I atmosfera – kawałek ziemi mlekiem i miodem płynący, gdzie soczyste owoce same spadają z drzew, i gdzie ludzie ludziom gotują los, przy którym śmierć zdaje się być wybawieniem. A przy tym Wasielewski pisze tak, jakby to była powieść. Straszna powieść.

Po przeczytaniu pierwszej książki tego autora (napisanej wspólnie z Marcinem Michalskim) zamarzyła mi się podróż na Wyspy Owcze. Ale na Pitcairn nawet sam Diabeł bałby się jechać.

Moja ocena: 5/6

Maciej Wasielewski  Jutro przypłynie królowa
Wyd. Czarne
Wołowiec 2013

Wersja elektroniczna: Virtualo

14 komentarzy:

  1. Czytnika nie mam, ale też mam takie uczucie i to dość często. Przede mną pokaźna kupka książek z biblioteki, nowo zakupionych, pożyczonych, a ja dochodzę do wniosku, że nie mam nic do czytania, bo żadna z tych książek mi nie podchodzi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak - z papierowymi w sumie mam często tak samo, przy czym kiedy mam stosik, od razu widzę wszystkie tytuły, a w czytniku przegrzebuję się przez kolejne kolekcje, i nic nie mogę znaleźć...

      Usuń
  2. Lubię reportaże o innych kulturach, ale ten z twojej recenzji brzmi z deczka... przerażająco? Jak horror starej daty, tylko bez aspektu humorystycznego. // Mnie raczej czasu na czytanie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest przerażający, ale nie ma nic wspólnego z horrorem starej daty - styl pisania zupełnie odarty jest z taniej sensacji, przeraża chyba najbardziej to, że dosyć neutralnym językiem autor pisze o starsznych rzeczach.

      Usuń
  3. Masz rację, przerażająca książka! Nie do wiary, że w dzisiejszych czasach dzieją się takie rzeczy! Do dziś mam ciarki na samo wspomnienie :-S

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie zaskoczyło, że sa gdzieś miejsca, których status jest niedookreślony, tak jak to jest z Pitcairn. Niby wiem, że takie rzeczy sa na porządku dziennym w niektórych rejonach Afryki czy Ameryki Południowej, ale ta wyspa teoretycznie należy do Wielkiej Brytanii, a w sumie niewiadomo, kto jest za nią odpowiedzialny.

      Usuń
  4. Uczucie z czytnikiem znam doskonale, oprócz 600 innych książek znajduje się na nim i ta książka. Mam dokładnie tak jak Ty: przeglądam okładki i nic mi nie podchodzi. A tej książki to się aż boję: dużo o niej słyszałam, a to, co słyszałam, sprawia, że bardzo chcę ją przeczytać i bardzo się jej boję...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo z chęcią przeczytam. Zaintrygowała mnie ta książka, a o autorze coś mi się o uszy obiło hih :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisał też wspomnianą wyżej "81:1. Opowieści z Wysp Owczych", którą również polecam :)

      Usuń
  6. Czuję, że spodoba mi się. Jutro wyruszam na poszukiwania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze: witaj z powrotem. Ja też dopiero dziś wróciłam z tygodniowego wyjazdu i zaczynam ogarniać Wasze blogi ;)
    Po drugie: znam to uczucie z czytnika całkowicie. Nawet się zastanawiałam, czy ja jestem dziwna czy jednak inni też tak mają ;) Mam juz przynajmniej parę książek zaczętych, które mi nie podpasowały.
    Po trzecie: serię bardzo lubię, tą okładkę kojarzę i muszę po nią sięgnąć. Zapowiada się bardzo ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie miałam jeszcze czasu na poważniejsze czytanie innych blogów, pewnie trochę potrwa nadrabianie zaległości... Nie jestes dziwna, chyba wszyscy właściciele czytników mają ten problem :)

      Usuń