Znacie tą satysfakcję z przeczytania wreszcie książki, która
czekała na półce już długo, całe lata, i kilkakrotnie była wcześniej typowana
na „przeczytam w tym miesiącu”, „przeczytam w tym wyzwaniu”, „wezmę na wakacje”,
ale nigdy się jakoś nie złożyło? Ja odczuwam ją niestety bardzo rzadko, gdyż
sięganie po pozycje, które leżą na półkach, nie jest moją mocną stroną. Ale
kiedy już do tego dojdzie, jestem w siebie dumna, a gdy dodatkowo książka mi
się podobała, to już w ogóle pełnia szczęścia. Przynajmniej nie spędziła tego
całego czasu na półce bez potrzeby.
Z książkami Mariusza Czubaja zetknęłam się poprzez innego
polskiego autora kryminałów, którego twórczość wielbię, mianowicie poprzez
Marka Krajewskiego, z którym to panem Czubaj popełnił dwa kryminały: Aleję samobójców oraz Różę Cmentarną, cykl dwóch kryminałów
osadzonych nad polskim morzem. Obie książki mi się podobały (choć wiem, że Aleja nie wszystkich zachwyciła), toteż
kolejnym etapem było sięgnięcie po powieści samodzielnie napisane. I tak oto w
moje ręce wpadła książka 21:37, kryminał,
którego głównym bohaterem jest komisarz Heinz, profiler z Katowic, który
zostaje wysłany do Warszawy, by pomóc tamtejszej policji rozwiązać dosyć
delikatną sprawę kryminalną. Na marginesie dodam, że w dniu, kiedy kupiłam tą
książkę, ktoś ukradł mi wszystkie dokumenty (spokojnie, odnalazły się potem
porzucone przez rozczarowanego złodzieja) i zamiast czytać spędziłam kilka
upojnych godzin na komisariacie. Zaś dwa lata później Sam Autor złożył mi
bardzo fajną dedykację i autograf na Targach Książki w Katowicach (za
pośrednictwem znajomej blogerki). Czyli, jak widzicie, wszystko się zgadza.
Komisarz Heinz zajmuje się, z dużym powodzeniem, tworzeniem
profili psychologicznych seryjnych morderców. I chociaż jego praca często
pomaga w śledztwach, koledzy policjanci traktują go raczej jako ichniejszy
odpowiednik wróżbity Macieja – dużo machania łapami ale zero konkretów. Nie
żeby nasz bohater się tym przejmował – zaangażowanie w pracę, która rzuca się
cieniem na jego własną psychikę (momentami go przytłaczając) okazuje, borykając
się jednocześnie z osobistą tragedią,
trudnościami z dorastającym synem i wspomnieniami z najcięższego śledztwa w
karierze. Wszystko wskazuje na to, że kolejny seryjniak zaczyna grasować po Katowicach,
jednak na rozkaz z góry musi niechętnie udać się do Warszawy, gdzie znaleziono
dwóch zamordowanych kleryków i napis „21:37”, który jednoznacznie kojarzy się
chyba wszystkim Polakom. Kto dokonał tego makabrycznego czynu, jaki ma to związek
z Papieżem i Czu ten ktoś znów zabije – to pytania, na które będzie trzeba
znaleźć odpowiedzi. Możliwie szybko, zanim góra dobierze się komisarzowi do
tyłka.
Powieść wciąga, nie ma tu dłużyzn, opisów przyrody i
wielostronicowych głębokich przemyśleń bohatera. Jest za to ciekawie
skonstruowana postać komisarza w średnim wieku – zwykle takie postaci w naszych
rodzimych kryminałach przechodzą przez kryzys wieku średniego i zgrywają Brudnego
Harrego. Heinz zaś jest profilerem – bardziej niż pięściami i glockiem pracuje
głową, chociaż jego metody nie zawsze są traktowane poważnie. Wprawdzie było
kilka drobiazgów, które zgrzytały w trakcie czytania – sytuacje w stylu „zapisałem
sobie numery tego vana sprzed 10 lat, bo coś czułem, że będziecie pytać”, parę
zbiegów okoliczności, które nie do końca przekonują. Ale i tak zakończenie
zaskoczy, a zanim do niego dojdzie, przyjdzie się czytelnikowi zastanowić nad
kilkoma sprawami.
Urocza dedykacja autora :D |
Moja ocena: 4,5/6
Mariusz Czubaj 21:37
Wyd. WAB
Warszawa 2011
Kolejna pozycja ze stosika 12 książek na 1015 rok przeczytania. Półki, bójcie się!
21:37 kojarzy mi się nieodłącznie z chwilą 10 lat temu, kiedy nagle ukochany wtedy serial Kryminalni nagle mi zanikł i pojawiła się informacja o śmierci papieża...
OdpowiedzUsuńKsiążkę tę czytałam bardzo, bardzo dawno temu (aż musiałam sprawdzić - w 2010 roku!) i była ona mym małym preludium do polskich kryminałów. Chwilę wcześniej poznałam Krajewskiego oraz jego Mocka w przeklętym wręcz Wrocławiu z "Festung Breslau" i byłam zachłyśnięta wprost potęgą tego kryminału.
OdpowiedzUsuńMój odbiór "21:37" był raczej dobry, chociaż brakowało mi nieco zaskoczenia. Założyłam bowiem, że autor objawi przede mną jakąś niezwykłą tajemnicę, otworzy mi oczy, a nic takiego nie nastąpiło.
Chwilę później dotarłam do "Etnologa w Mieście Grzechu" i książka ta tkwi w dalszym ciągu na mojej półce, jako mały wyrzut sumienia. Chciałabym ją przeczytać, ale wciąż wydaje mi się, że wiem za mało o kryminałach, za mało poznałam tych najsłynniejszych klasyków, praktycznie nie pamiętam Agathy Christie, nie mówiąc już o Sherlocku. Ale w końcu może się odważę na spotkanie z panem Czubajem, tym razem nie autorem kryminałów, tylko kryminalnym etnologiem.
A ja lubię Czubaja :-) Może te jego kryminały nie są strasznie odkrywcze, ale bardzo aktualne, językowo perfekcyjnie odzwierciedlające rozmaite lingwistyczne podwórka, lubię to przesycenie dobrą muzyką (aż się prosi o stworzenie playlisty), specyficzny klimat...
OdpowiedzUsuńCzubaj, jako jeden z niewielu, został przetłumaczony na niemiecki (21:37 mam też jako wydanie niemieckie).
Pierwszy raz słyszę o tym autorze, ale z chęcią dorwę tę książkę w swoje ręce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!