O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 9 listopada 2013

Cztery proste umowy do zawarcia z samym sobą

W życiu niektórych z nas przychodzi taki moment, kiedy próbujemy czytać poradniki. Miała tak Bridget Jones, miały tak przed nią i po niej tysiące kobiet, a w skrytości ducha i pokoju miewali i faceci. Ja też tak miałam mniej więcej w okolicy gimnazjum – krótka i bolesna przygoda z czymś w rodzaju „Jak się skutecznie uczyć” oduczyła mnie szukania łatwych rozwiązań. Jeśli coś wygląda zbyt pięknie, prawdopodobnie jest zbyt piękne.

Ostatnio jednak natknęłam się na amerykańskim YouTube na określenie inspirational books. Nie wiem jak określić to po polsku – nie są to typowe poradniki, nie jest to filozofia w takim znaczeniu jak Kant czy chociażby Terzani, nie jest to też publicystyczny opis jakiejś filozofii życiowej. Stwierdziłam, że mogę sobie w spokoju siedzieć i hejtować, ale moge też obaczyć, o co kaman. W końcu – tysiące ludzi na cały świecie czytają tego typu literaturę i czują się po tym lepiej, to niby czemu na mnie to miałoby nie zadziałać. Postanowiłam spróbować z książką, o której już coś niecoś słyszałam, i która byłaby prosta w odbiorze. I że podejdę do tego z otwartym umysłem, spróbuję wziąć tyle ile się da, i zobaczyć, co z tego wyjdzie.

Cztery umowy to króciutka, malutka książeczka, która wprowadzać ma czytelnika w sekrety starożytnej myśli Tolteków (wiem, jak to brzmi, i szczerze mówiąc po pierwszym rozdziale miałam ochotę tym rzucić o ścianę, bo jakoś nie kupuję takich historii). Opierać się ma ona na tytułowych czterech umowach, które musimy zawrzeć sami ze sobą, by osiągnąć spokój ducha i szczęście. Umowy te są bardzo proste, zdroworozsądkowe, ale każdy z nas wie, jak trudno je inkorporować w nasze codzienne życie. Brzmią one: szanuj swoje słowo, nie bierz niczego do siebie, nie zakładaj niczego z góry, rób wszystko najlepiej jak potrafisz. Proste, prawda? A jednak, kiedy się wkurzę, wszystko bierze w łeb i popełniam czyny lub słowa, które mają potem olbrzymi wpływ na moje życie. Don Miguel Ruiz opisuje w prostych przykładach, jak złamanie tych zasad (czy raczej umów) wpływa na nasze stosunki z innymi i na nasze własne samopoczucie.

Wiele mi ta lektura dała (co mnie zaskoczyło) ale i mam kilka zarzutów (co mnie nie zaskoczyło). Co mi się spodobało, to proste opisy prostych spraw i sytuacji, łopatologiczne wyłuszczenie na czym polegają wszystkie cztery umowy, w sposób, które nie nakazuje czytelnikowi – rób tak czy siak, ale inspiruje by coś w sobie zmienić. Czytając chociażby o umowie pierwszej: szanuj swoje słowo, uzmysłowiłam sobie ile razy bezmyślnie chlapnięte słowa czy nieprzemyślane żarty zepsuły dobrze zapowiadające się rzeczy. Nie mówię, że teraz w ogóle nic nie będę mówić (z moim poczuciem humoru to może jednak powinnam to rozważyć) ile uświadomiłam sobie ludową mądrość „najpierw myśl, potem mów”. Mając gdzieś w tyle głowy książkę Ruiza na co dzień staram się opóźnić niektóre głupie wypowiedzi o te kilka sekund – czasem durny żarcik może spowodować więcej przykrości innym niż nam śmiechu. Podobnie echem odbijają się w mojej głowie pozostałe umowy, i myślę, że sukcesywne wtłaczanie ich w moje codzienne życie faktycznie może coś pomóc, a na pewno nie zaszkodzi.

Co do zarzutów, to czytając Cztery umowy odnosiłam wrażenie, że jest to po prostu kolejna uproszczona wersja epikureizmu – dążenia do własnego szczęścia nie oglądając się na siebie. Ruiz absolutnie nie zachęca do włażenia na szczyt po cudzych ramionach, ale poleca odciąć się od tego wszystkiego, co ludzie o nas myślą i co nam mówią, gdyż to my sami wiemy co jest dla nas najlepsze. Odniosłam wrażenie, że autor trochę neguje socjalizacje, każe się wyrwać spod jej piętna – branie tych słów dosłownie przez każdego mogłoby jednak spowodować paraliż społeczny. Gdyby każdy z nas zastosował się do książki Ruiza, nikt nie reagowałby na słowa krytyki ze strony innych, a jednak takie przejmowanie się zdaniem innych do pewnego stopnia stanowi istotę kontroli społecznej, bez której nie ma społeczeństwa.

Podsumowując – jeśli ktoś interesuje się rozwojem osobistym, lub czuje potrzebę wspomagania się tego typu literaturą – mogę spokojnie polecić Cztery umowy. Ruiz urzeka prostotą wypowiedzi i całej filozofii, daje dużo ciekawych przykładów, jak zawarcie z sobą prostych umów codziennego życia wprowadza pozytywne zmiany w naszych relacjach z innymi i z sobą samym. Nie należy brać tej książki zbyt dosłownie, warto nałożyć na nią swoją własną wiedzę i doświadczenia, a na pewno nie zrobi nam krzywdy.

Na marginesie – Cztery umowy odniosły gigantyczny sukces, szczególnie za oceanem. Tych ze znajomością angielskiego zachęcam do zaglądnięcia na amerykańskiego YouTuba – ilość filmików omawiających osobiste doświadczenia czytelników z tą książką przyprawia o zawrót głowy.

Moja ocena: 4,5/6

Don Miguel Ruiz Cztery Umowy
Tłum. Eleonora Karpuk
Wyd. Galaktyka

Łódź 2007

12 komentarzy:

  1. Chyba za często słyszę o treści tych umów w życiu codziennym, by jeszcze natykać się na nie w książkach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no tak, żeby taka książka coś dała, to trzeba podejść z pozytywnym nastawieniem, a nie z niechęcią :)

      Usuń
  2. Nie czuję potrzeby wspomagania się taką literaturą, ale zaciekawiły mnie te zasady Zwłaszcza, że sama dwie z nich notorycznie łamie. Może więc lektura tej ksiązki coś mi da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niedawno poczułam, ostatnio tak dużo się wokół mnie działo, że przestałam ogarniać. Najpierw zaczęłam przeglądać blogi o takiej tematyce, a teraz zaryzykowałam, i zajrzałam do książki. ;)

      Usuń
  3. Ja jestem kompletnie nieczuła na wszelkiego rodzaju poradniki lub ich pochodne - czasem żałuje, bo może udałoby mi się zainspirować i zmienić coś w życiu dzięki braniu sobie ich treści do serca. Zasady brzmią sensownie i z pewnością przydałoby mi się przynajmniej dwie wcielić w życie... ale pewnie skończy się u mnie jak zwykle... Nie potrafię się przemóc i zmobilizować:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam, i w dużej mierze jeszcze mam podobnie jak ty. Tutaj postanowiłam wyjść poza strefę komfortu i pomijając drobne zarzuty nie żałuję. I myślę, że jeszcze sięgnę po takie książki. Pod warunkiem, że się nie bierze wszystkiego dosłownie i ma własny rozum, myślę, że taka literatura może dużo dać.

      Usuń
  4. Ja lubie wszelkie poradniki, zawsze mniej lub bardziej daja mi do myslenia, wiec i ten chetnie przeczytam, tym bardziej, ze zasady brzmia naprawde sensownie :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że "Cztery umowy" mogłyby ci się spodobać. W moim życiu wielkiej rewolucji nie zrobiły, ale dużo rzeczy uświadomiły i pomogły się trochę poukładać. :)

      Usuń
  5. Zasady zaiste proste jak konstrukcja cepa i pewnie każdy zapytany przyznały, że je stosuje, albo przynajmniej ma takie postanowienie... Gorzej chyba z konsekwencją ich stosowania. Swoją drogą fajnie, jeśli mała książeczka ma takie piorunujące działanie, prawda? A jeśli pomogła, choć trochę, się poukładać, to chwała jej za to.
    Sama tego typu literaturę raczej omijam. Raczej - bo są pewne dziedziny, w których mięknę. Wbrew pozorom łatwo mnie złapać:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytałam trochę blogi, pooglądałam YouTuba i zdecydowałam, że muszę sama spróbować, i chociaż to była świadoma decyzja, to jednak podeszłam trochę sceptycznie do całej książki. Ale faktycznie, wywarła na mnie wrażenie i zmotywowała do polepszenia pewnych dziedzin życia, a to wszystko, czego trzeba. Czasem warto opuścić strefę komfortu i sięgnąć po coś z innej bajki :)

      Usuń
  6. Z poradnikami sprawa wygląda tak, że niby to wszystko takie oczywiste i proste, ale jednak w praktyce bywa różnie ;) Nie mniej jednak warto od czasu do czasu poczytać coś takiego, co nas zmotywuje do działania i zmian w naszym życiu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak jak piszesz, dlatego raczej trzymam się z daleka od typowych poradników s tylu "zrób to teraz", bo na mnie nie działają. Zamiast tego wciągam się powoli w książki, które nie tyle dają gotowe rozwiązania, ile prezentują w prosty sposób kwestie, o których się zapomniało. A co z tym zrobię to już moja sprawa :)

      Usuń