Ostatnio tak się złożyło, że miałam troszeczkę do czynienia
z japońskością, a to przez fakt jednoczesnego czytania „1Q84” Murakamiego i
oglądania Sailor Moon. Parę dni temu doszła jeszcze do tego książeczka Schmitta
„Zapasy z życiem”, której akcja też dzieje się w Japonii. Okazało się jednak,
że moja wiedza na temat tego kraju jest żenująco niewielka. Żadna właściwie.
Postanowiłam zatem trochę się dokształcić w tym temacie i pożyczyłam od
koleżanki „Tatami kontra krzesła”.
Jest to książka napisana przez japonistę, który pasję do
tego tematu przejawiał już w dzieciństwie, a w dorosłym życiu rozwijał nie
tylko na uniwersytecie, ale i w praktyce – podróżując do Kraju Kwitnącej Wiśni.
Autor przybliża nam rozdział po rozdziale różne sfery życia Japończyków: od
języka, poprzez pismo, podejście do pracy, edukację, kuchnię po mentalność i subkultury.
Na początku czytania miałam trochę mieszane uczucia – pan Tomański często
przechodzi płynnie z tematu na temat, a nie każdy zaczęty przez niego wątek
jest szczegółowo omówiony. Niektóre kwestie pozostawia wręcz do zaakceptowania
z dobrodziejstwem inwentarza, nie dając dodatkowych wyjaśnień. Jednak prędko
przekonałam się, że ten minus jest tak naprawdę olbrzymią zaletą tej książki,
czymś, co odróżnia ją (na plusie) od innych tego typu pozycji. Styl pisania
autora jest gawiędziarski, płynny, trochę taki, jak kiedy opowiadamy znajomym o
naszych podróżach. Nie przeprowadzamy wtedy wnikliwych analiz ale staramy się
jak najwięcej opowiedzieć o różnych sprawach, które nas zainteresowały,
poruszyły czy wydają nam się istotne. Jednak daleko tu do nieuporządkowanego
monologu. Książka jest podzielona na kilka rozdziałów, w których pan Tomański
po kolei wprowadza nas w kolejne kręgi kultury japońskiej, dotykając wszystkiego
po trochę, a ciekawostki przeplata z konkretną wiedzą wspartą literaturą i
badaniami naukowymi. Nie sili się na naukowe brzmienie, nie tworzy
wielostronicowych raportów kulturoznawczych na temat jakiegoś drobnego detalu.
Stara się ogarnąć całość.
Nie jest to książka, na podstawie której można napisać
doktorat. I nie rości sobie do tego pretensji. Jest to natomiast idealna
pozycja dla tych, którzy o Japonii nie wiedzą nic, lub prawie nic, i potrzebują
coś, co „wprowadzi ich w temat”. Po przeczytaniu „Tatami kontra krzesła” można
zabrać się za bardziej szczegółowe, naukowe pozycje – chociażby za „Chryzantemę
i miecz” Ruth Benedict. Również dla tych, którzy o Japonii wiedzą trochę więcej
zachęcam do sięgnięcia po tą książkę – autor bowiem na każdej stronie usiłuje
przedstawić sposób myślenia Japończyków, ich mentalność i zmiany tej
mentalności na przestrzeni wieków, co pozwala zrozumieć, dlaczego mieszkańcy
tego kraju robią pewne rzeczy tak a nie inaczej, jak możliwe są tam pewne
zjawiska, których byśmy nigdy nie zaobserwowali w Europie. Fajne jest również
to, że nie ma tutaj takiego „obiektywizmu na siłę” – opowieść jest prowadzona z
punktu widzenia Polaka, dla Polaków, w odniesieniu do naszej kultury, co
pozwala lepiej zrozumieć tą inność Japonii. Nie bez znaczenia jest również
humor, z jakim „Tatami” jest napisane, liczne odniesienia do kultury popularnej
oraz piękne zdjęcia, zrobione przez autora. Ciekawe również jest to, że „Tatami
kontra krzesła” nie jest entuzjastyczną recenzją Japonii. Pełno tu przykładów
na to, że „druga Japonia” to nie do końca to, co chcielibyśmy widzieć na swoim
podwórku (chyba, że marzymy o apokalipsie). Autor wskazuje na te elementy
współczesnej kultury japońskiej i problemy jej współczesnego społeczeństwa,
które nie leczone mogą w przyszłości doprowadzić do zapaści. To naprawdę zaskakujące,
że coś, co wydawało nam się ostoją postępu i szczęśliwości może mieć zadłużenie
publiczne na poziomie Zimbabwe.
W miarę czytania moje zdziwienie rosło w postępie
geometrycznym. Bo jakież można ze spokojem przyjąć, że średnie roczne
opóźnienie japońskich pociągów shinkansenów wynosi plus/minus… 20 sekund? Jak
można nie ulec zaskoczeniu czytając, że Japończycy jeszcze 100 lat temu mieli
podejście do pracy godne polskich panów z ławeczki przy monopolowym, a dziś
stworzyli własny syndrom śmierci z
przepracowania? I że są tak zniesmaczeni własnymi odgłosami w toalecie,
że montują dodatkowe spłuczki tylko do zagłuszania tychże, inwestują w
gadżeciarskie deski klozetowe nie tylko myjące to i owo ale i przeprowadzające
badania moczu, których wyniki przesyłane są następnie do szpitali, pozwalając
państwu monitorować zdrowie swoich obywateli? Że około miliona młodych
Japończyków cierpi na chorobę psychiczną, polegającą na spędzaniu miesięcy lub
lat w zamkniętym pokoju, gapiąc się w ścianę lub komputer? Kiedy tak czytałam
„Tatami” – zarówno te pozytywne, jak i negatywne zwyczaje Japończyków sprawiły,
że zaczęłam myśleć o tym kraju jak o innej planecie. Zwyczaje i przekonania tam
panujące są tak odmienne od naszych, że aby poczuć prawdziwy szok kulturowy nie
muszę lecieć na Marsa – wystarczy samolot do Tokio. Sam fakt, że w Japonii
otaczają nas te same marki, że ludzie chodzą podobnie ubrani i że szereg
japońskich słów to żywa kalka z angielskiego nie znaczy, że bez problemów uda
mi się tam kupić jedzenie czy znaleźć toaletę. I doszłam do wniosku, że
globalizacja to mit.
Innymi słowy – chyba najlepsza książka z serii Spectrum,
jaką do tej pory czytałam.
Moja ocena: 6/6
Rafał Tomański "Tatami kontra krzesła. O Japończykach i Japonii"
Wyd. Muza SA
Warszawa 2011
Słyszałam o tej książce i nawet się swego czasu do niej przymierzałam. Ale jakoś nie miałam okazji. Do niedawna dość mocno oglądałam anime i do tej pory Japonią się interesuje, więc być może jeszcze znajdę okazję żeby do niej sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam, zwłaszcza, że szybko się czyta. Mnie podeszła do tego stopnia, że oddam koleżance jej egzemplarz i kupię sobie własny. :)
UsuńCzytałam i uważam, że to świetna książka dla Europejczyka, który wybiera się do Kraju Kwitnącej Wiśni.
OdpowiedzUsuńI po raz kolejny przypomina mi się, jak dawno temu, na lekcji historii w LO (przy okazji II wojny i kamikadze to było) dyskutowaliśmy o mentalności Japończyków.
Jeden z kolegów, którego rodzice w dyplomacji pracowali i przez rok na placówce w Korei byli słuchał nas przez dłuższą chwilę i w końcu skwitował "Nie próbujcie zrozumieć Japończyków, bo normalny człowiek nie da rady tego zrobić..."
Zazdroszczę takich lekcji historii - u nas był wyścig z czasem - zdążymy do matury z materiałem czy nie zdążymy? Nie zdążyliśmy nawet dojść do kamikadze...
UsuńJa chodziłam do klasy klasycznej i trzy godziny w tygodniu miałam historii, a poza tym mieliśmy obowiązkowe kółko historyczne w IV klasie:)
UsuńJa też miałam klasę humanistyczną, też 3 godziny w tygodniu, ale tylko 3 lata dzięki genialnej reformie :/
UsuńJa też mam czasem wrażenie, że Japończycy są trochę z innej planety... Nie wiem dużo o ich kulturze, ale to, co wiem, zdumiewa mnie wciąż na nowo. Nasz dobry przyjaciel opiekuje się zawodow azjatyckim rynkiem i regularne uczęszcza na seminaria z kulturoznastwa, żeby nie palnąć jakiegoś totalnego faux pas... Nie jestem fanem, ale lubię sobie czasem poczytać o egzotyce.
OdpowiedzUsuńTo szczerze polecam ta książkę, bo łatwo się czyta, a świetnie rozjaśnia o co chodzi. Ale oczywiście Japonia wymaga czegoś więcej niż 280 stron, aby się połapać we wszystkich innościach. Ale od czegoś trzeba zacząć. teraz muszę dorwać Benedict i jakoś przeboleć ten jej styl "mądrości na siłę".
UsuńNie słyszałam o tej ksiażce, ale poszukam, skoro polecasz:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci się spodoba. Wyszła w zeszłym roku, nawet miała dosyć intensywną promocję, ale smaku przez to nie straciła ;)
UsuńCzytałam już kilka recenzje tej książki, ale żadna nie zachęciła mnie do lektury tak skutecznie, jak Twoja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję, czuję się zaszczycona :) Mam nadzieję, że Tobie też się spodoba :)
UsuńAch "Sailor Moon"! Dzieciństwo mi się przypomniało ;) Właśnie przez anime Kraj Kwitnącej Wiśni mnie fascynuje, także chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńW takim razie to książka w sam raz dla Ciebie :)
UsuńA którą czarodziejką byłaś w dzieciństwie? Bo ja Jowiszem albo Marsem ;)