Wpadła mi ostatnio w ręce niewielka książeczka
Erica-Emmanuela Schmitta, idealna na jedno, spokojne popołudnie. Sama fabuła „Zapasów
z życiem” jest dosyć prosta, opisana z resztą w całości na tylnej okładce
książki. Młody chłopiec, który uciekł z domu, gdzie nie czuł się kochany i
wyjątkowy, spędza czas na sprzedaży przedmiotów z przemytu na tokijskiej ulicy.
Każdego dnia podchodzi do niego jeden i ten sam przechodzeń, informując Juna,
że widzi w nim „grubego gościa”, co nie spotyka się z pozytywna odezwą chłopca,
który jest chudy jak szczapa. Przechodzeń okazuje się być dyrektorem szkoły
sumo i zaprasza do niej Juna. W trakcie nauki chłopiec odkrywa, że silna wola i
determinacja pozwolą mu pozbyć się bagażu doświadczeń, które do tej pory
hamowały wszystkie jego przedsięwzięcia, nie pozwalając mu osiągać żadnych sukcesów.
Jednak nie sama fabuła jest tu ważna, tylko właśnie ta walka
głównego bohatera nie z przeciwnościami losu, których też nie brakuje. Chodzi o
walkę z samym sobą, z własnymi demonami, które nakładają na człowieka blokady i
nie pozwalają mu osiągnąć pełni swoich
możliwości. Z resztą takie są chyba wszystkie książki Erica-Emmanuela
Schmitta – warstwa fabularna jego książek jest nieskomplikowana, jakby mniej
istotna, od treści zawartej między wierszami, od pewnych prostych prawd, które
autor stara się przemycić. Przy czym nie robi tego w stylu Paulo Coelho a’ la
łopatologia stosowana; nie sili się na ambitny ton. Książki Schmitta nie są
wyszukane, a jednak bardzo mądre i ciepłe.
Pierwszą jego książką, którą czytałam, był „Oscar i pani
Róża”. Pamiętam, że mocną mną wstrząsnęła i mnie poruszyła, jak rzadko kiedy
cokolwiek. Musiało jednak minąć parę lat, zanim kolejne dzieło Schmitta wpadło
w moje ręce. I zdecydowanie nie będzie to ostatnie spotkanie z tym pisarzem.
Moja ocena: 5/6
Eric-Emmanuel Schmitt „Zapasy z życiem”
Wyd. Znak
Kraków 2010
A wiesz, że w ogóle nie słyszałam o tej książce Schmitta? A ponieważ bardzo lubię jego styl - idealnie go opisałaś - rozejrzę się za tą pozycją:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Też o niej nie słyszałam wcześniej, ot, leżała w bibliotece. A że to jeszcze odsłona japońska, to musiałam przeczytać. Ja również pozdrawiam :)
UsuńPo przeczytaniu "Historii miłosnych" czy jakiegoś innego zbioru opowiadań Schmitta, pewnie zmieniłabyś o nim zdanie. Mnie również wstrząsnął "Oscar", podobało się "Kiedy byłem dziełem sztuki", ale "Historie miłosne" to kicz a'la Paulo Coelho właśnie. Po "Zapasy z życiem" raczej nie sięgnę, ciągle nie mogę odżałować moich 35 zł na "Historie...".
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam recenzję "Historii miłosnych" na którymś blogu - też nie była pochlebna. Będę się trzymać z daleka - dzięki za ostrzeżenie! :)
UsuńParę lat temu czytałam "Oskara i panią Różę" ale muszę ze wstydem przyznać że nie bardzo pamiętam tej pozycji. Później nie miałam okazji żeby sięgnąć po jakąś inną pozycję Shmitta. Od kiedy jednak prowadzę bloga dokonuję bardziej świadomego wyboru lektury, więc postaram się jednak sięgnąć po coś tego autora.
OdpowiedzUsuńZatem polecam "Zapasy z życiem" - odnoszę wrażenie, że to jedna z lepszych, chociaż z drugiej strony czytałam tylko dwie, więc co ja tam wiem? ;)
UsuńA ja dziś oddałam tą książkę do biblioteki, a wraz z nią moją ulubioną zakładkę z Barcelony, chyba się zapłaczę :(
Ja jakoś się boję "Oskara i pani Róży", ale spotkałam się już z opiniami, że inne książki tego pisarza są dużo lepsze.
OdpowiedzUsuńNie ma się czego bać, książka wprawdzie traktuje o rzeczach trudnych, ale w sposób ciepły i mimo wszystko, trochę napawający nadzieją. Schmitt pisze dość specyficznie, myślę, że warto przeczytać jedną jego książkę i przekonać się, czy ten styl ci odpowiada, bo na podstawie samej tylko recenzji trudno wyrobić sobie zdanie.
UsuńJa też nie słyszałam o tej pozycji autorstwa Schmitta, chociaż całkiem sporo jego książek czytałam. Musze poszukać, lubię tego autora.
OdpowiedzUsuńTeż zamierzam zapoznać się bliżej z jego twórczością, a tym łatwiej mi będzie, że są takie cieniutkie, że bez problemu można je ze sobą brać do autobusu.
UsuńSchmitt jeszcze przede mną. Sama nie wiem, czemu go do tej pory omijam. Są pewne książki, posiadające taką jakąś otoczkę, która mnie odstręcza. Irracjonalne zupełnie, bo często okazuje się, że to świetne pozycje, może tylko trochę przereklamowane.
OdpowiedzUsuńTo zwykle kwestia podejścia - człowiek się spodziewa nie wiadomo czego, dostaje coś innego i jest zniechęcony. Schmitt pisze niedosłownie, więc robi wrażenie strasznie ambitnego, ale właściwie to pisze o rzeczach prostych - więc robienie wokół niego reklamy "Och jakie to ambitne" robi tylko krzywdę dobrej książce.
Usuń