O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

wtorek, 3 kwietnia 2012

"Zapasy z życiem", walka z samym sobą


Wpadła mi ostatnio w ręce niewielka książeczka Erica-Emmanuela Schmitta, idealna na jedno, spokojne popołudnie. Sama fabuła „Zapasów z życiem” jest dosyć prosta, opisana z resztą w całości na tylnej okładce książki. Młody chłopiec, który uciekł z domu, gdzie nie czuł się kochany i wyjątkowy, spędza czas na sprzedaży przedmiotów z przemytu na tokijskiej ulicy. Każdego dnia podchodzi do niego jeden i ten sam przechodzeń, informując Juna, że widzi w nim „grubego gościa”, co nie spotyka się z pozytywna odezwą chłopca, który jest chudy jak szczapa. Przechodzeń okazuje się być dyrektorem szkoły sumo i zaprasza do niej Juna. W trakcie nauki chłopiec odkrywa, że silna wola i determinacja pozwolą mu pozbyć się bagażu doświadczeń, które do tej pory hamowały wszystkie jego przedsięwzięcia, nie pozwalając mu osiągać żadnych sukcesów.

Jednak nie sama fabuła jest tu ważna, tylko właśnie ta walka głównego bohatera nie z przeciwnościami losu, których też nie brakuje. Chodzi o walkę z samym sobą, z własnymi demonami, które nakładają na człowieka blokady i nie pozwalają mu osiągnąć pełni swoich  możliwości. Z resztą takie są chyba wszystkie książki Erica-Emmanuela Schmitta – warstwa fabularna jego książek jest nieskomplikowana, jakby mniej istotna, od treści zawartej między wierszami, od pewnych prostych prawd, które autor stara się przemycić. Przy czym nie robi tego w stylu Paulo Coelho a’ la łopatologia stosowana; nie sili się na ambitny ton. Książki Schmitta nie są wyszukane, a jednak bardzo mądre i ciepłe.

Pierwszą jego książką, którą czytałam, był „Oscar i pani Róża”. Pamiętam, że mocną mną wstrząsnęła i mnie poruszyła, jak rzadko kiedy cokolwiek. Musiało jednak minąć parę lat, zanim kolejne dzieło Schmitta wpadło w moje ręce. I zdecydowanie nie będzie to ostatnie spotkanie z tym pisarzem.

Moja ocena: 5/6

Eric-Emmanuel Schmitt „Zapasy z życiem”
Wyd. Znak
Kraków 2010

12 komentarzy:

  1. A wiesz, że w ogóle nie słyszałam o tej książce Schmitta? A ponieważ bardzo lubię jego styl - idealnie go opisałaś - rozejrzę się za tą pozycją:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o niej nie słyszałam wcześniej, ot, leżała w bibliotece. A że to jeszcze odsłona japońska, to musiałam przeczytać. Ja również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Po przeczytaniu "Historii miłosnych" czy jakiegoś innego zbioru opowiadań Schmitta, pewnie zmieniłabyś o nim zdanie. Mnie również wstrząsnął "Oscar", podobało się "Kiedy byłem dziełem sztuki", ale "Historie miłosne" to kicz a'la Paulo Coelho właśnie. Po "Zapasy z życiem" raczej nie sięgnę, ciągle nie mogę odżałować moich 35 zł na "Historie...".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś czytałam recenzję "Historii miłosnych" na którymś blogu - też nie była pochlebna. Będę się trzymać z daleka - dzięki za ostrzeżenie! :)

      Usuń
  3. Parę lat temu czytałam "Oskara i panią Różę" ale muszę ze wstydem przyznać że nie bardzo pamiętam tej pozycji. Później nie miałam okazji żeby sięgnąć po jakąś inną pozycję Shmitta. Od kiedy jednak prowadzę bloga dokonuję bardziej świadomego wyboru lektury, więc postaram się jednak sięgnąć po coś tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem polecam "Zapasy z życiem" - odnoszę wrażenie, że to jedna z lepszych, chociaż z drugiej strony czytałam tylko dwie, więc co ja tam wiem? ;)

      A ja dziś oddałam tą książkę do biblioteki, a wraz z nią moją ulubioną zakładkę z Barcelony, chyba się zapłaczę :(

      Usuń
  4. Ja jakoś się boję "Oskara i pani Róży", ale spotkałam się już z opiniami, że inne książki tego pisarza są dużo lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać, książka wprawdzie traktuje o rzeczach trudnych, ale w sposób ciepły i mimo wszystko, trochę napawający nadzieją. Schmitt pisze dość specyficznie, myślę, że warto przeczytać jedną jego książkę i przekonać się, czy ten styl ci odpowiada, bo na podstawie samej tylko recenzji trudno wyrobić sobie zdanie.

      Usuń
  5. Ja też nie słyszałam o tej pozycji autorstwa Schmitta, chociaż całkiem sporo jego książek czytałam. Musze poszukać, lubię tego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zamierzam zapoznać się bliżej z jego twórczością, a tym łatwiej mi będzie, że są takie cieniutkie, że bez problemu można je ze sobą brać do autobusu.

      Usuń
  6. Schmitt jeszcze przede mną. Sama nie wiem, czemu go do tej pory omijam. Są pewne książki, posiadające taką jakąś otoczkę, która mnie odstręcza. Irracjonalne zupełnie, bo często okazuje się, że to świetne pozycje, może tylko trochę przereklamowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zwykle kwestia podejścia - człowiek się spodziewa nie wiadomo czego, dostaje coś innego i jest zniechęcony. Schmitt pisze niedosłownie, więc robi wrażenie strasznie ambitnego, ale właściwie to pisze o rzeczach prostych - więc robienie wokół niego reklamy "Och jakie to ambitne" robi tylko krzywdę dobrej książce.

      Usuń