To zdecydowanie najnudniejsza książka, jaką przeczytałam w
tym roku.
William Wharton to pisarz, którzy zawsze znajdował się
gdzieś na obrzeżach mojej świadomości. Kiedyś miałam w domu jedną z jego
książek, ale oddałam bez czytania. Wiele jego powieści znajduje się w mojej
osiedlowej bibliotece – zajmują tam całą półkę. Wybrałam „Rubio” do
kwietniowego wyzwania, ponieważ traktował o Hiszpanii, w której jestem od
niedawna zakochana, oraz dlatego, że fabuła opiera się tutaj na schemacie,
który bardzo lubię. Otóż, samotny Amerykanin, po rozwodzie, postanawia kupić
ziemię w Hiszpanii, zaczyna remontować dom, jednocześnie zaprzyjaźnia się
z miejscowymi, zyskuje też wroga, zakochuje się…
Brzmi miło i sympatycznie, niestety, szybko okazało się, że
styl Whartona zupełnie mi nie podchodzi. Powieść napisana jest w pierwszej
osobie i w czasie teraźniejszym, więc wydawałoby się, iż czytelnik powinien
mieć poczucie znajdowania się w centrum wydarzeń. To jest z resztą najlepsze w
książkach, że przenoszą nas chociaż na chwilę w odległe miejsca i czasy. Tutaj
jednak ta magia nie zadziałała. Wharton snuje swoją opowieść, jakby pisał
raport wojskowy, tak samo bez emocji pisze o wewnętrznych rozterkach
bohatera, jak o kolejnych czynnościach wykonywanych przez niego w celu
wybudowania szamba. Przez pół książki właściwie nic się nie dzieje – gość
buduje, je, idzie się ogolić do miejscowego fryzjera. Zaprzyjaźnia się z jego
rodziną i zostaje zaproszony na kolację. Potem on zaprasza na kolacje ich, oni
jego, on ich… łapiecie konwencję? W dodatku pisarz postanowił zanudzić
czytelnika masą niepotrzebnych detali – chociażby nic nie znacząca scena kiedy
bohaterowi psuje się samochód – łapie okazję, jedzie do pobliskiego miasta,
znajduje lawetę, jadą z powrotem do samochodu, zaglądają pod maskę, akumulator,
a może wtrysk paliwa, nie wiadomo, jadą do warsztatu, zaglądają, dowiadują się
która cześć się zepsuła, ale nie ma jej w warsztacie, robią prowizorkę, jadą
dalej. Po co to wszystko pisać? Jakby w między czasie poznał kogoś ważnego, to
ok. Gdyby mu ten samochód ukradli – byłaby jakaś atrakcja. A tak mamy
„fascynującą” historię zepsutego samochodu. Poza tym cały czas towarzyszą nam
wynurzenia faceta w średnim wieku, który chciałby, ale się boi. Zakończenie
jest w ogóle poniżej wszelkiej krytyki. Najbardziej pasjonującym i pełnym emocji
przeżyciem, jakie miałam w trakcie czytania tej powieści, była kontrola biletów
w autobusie, gdzie ją czytałam.
Możliwe, że nie zabrałam się za najlepszą książką w dorobku
Whartona. Może trzeba było spróbować czegoś innego. Może warto byłoby dać mu
jeszcze jedną szansę. Ale prawda jest taka, że nigdy mnie nie ciągnęło do tego
autora, dlatego „Rubio” pozostanie moim pierwszym i ostatnim doświadczeniem z
tym panem.
Moja ocena: 2/6
William
Wharton „Rubio”
Wyd. REBIS
Poznań 2003
No cóż...ja tez przez długi czas nie miałam ochoty na Whartona. Sama siebie zmobilizowałam wyzwaniem, ale trafiłam na świetnych "Spóźnionych kochanków". Skoro nie czujesz klimatu autora, nie ma się co zmuszać do innych jego książek. Cieszę się, że pod wpływem mojego projektu się przełamałaś. Szkoda, że nie zaliczyłaś horroru, ale i tak Cię podsumuję :P a co :P Zapraszam jutro na nowe - majowe :)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że przeczytałam Whartona - teraz przynajmniej wiem, dlaczego go nie lubię. Z resztą, nigdy nie mów nigdy, może za kilka lat jednak sięgnę po tych "Spóźnionych kochanków", tak przez Ciebie zachwalanych :).
UsuńPodsumuj, a co - 2/3 wyzwania ukończone :D Ale żeby nie było - mam wyrzuty sumienia, że nie udało mi się tego horroru pokonać.
Wciąż pamiętam mój ból małżeństwa, kiedy mój mąż mnie opuścił, Dr.Agbazara z AGBAZARA TEMPLE przywróciła mi kochanka w zaledwie 2 dni, chcę tylko podziękować Wam za zaklęcie i spodziewamy się naszego pierwszego dziecka. Jeśli masz problemy małżeńskie, spróbuj skontaktować się z TEMPLE AGBAZARA: ( agbazara@gmail.com ) Lub WhatsApp mu na: ( +2348104102662 )
UsuńWiekszosc ksiazek Whartona jest takich, a czytalam ich sporo. Kochankowie mi sie nie podobali, a jedyna naprawde fajna jego ksiazka to wg mnie "W ksiezycowa, jasna noc".
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, kiedyś, w odległej przyszłości spróbuję jeszcze którąś książkę tego autora, ale prawdę powiedziawszy, ten styl mnie strasznie denerwuje - brakowało tam tylko cen paliw i przepisu n jajko na twardo. ;)
UsuńKiedy Wharton stawał się modny, byłam w liceum i zrażona owczym pędem i zachwytami nad jego prozą, po prostu sobie odpuściłam. Niedawno przeczytałam "Spóźnionych kochanków" i nawet mi się podobało. Tę książkę raczej sobie podaruję, ale po inne kiedyś sięgnę- choćby po to, żeby sobie wyrobić miarodajną opinię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Zdecydowanie od "Rubio" należy trzymać się z daleka, żałuję, że nie zabrałam się za "Spóźnionych kochanków", może wtedy aż tak bym się do Whartona nie zraziła... Ale z drugiej strony, jest masa świetnych książek, więc jak tego gościa sobie podaruję, niewiele stracę, a mogę zyskać :)
UsuńWłaściwie masz rację! Skoro zraziłaś się do Whartona - nic na siłę, tyle wspaniałych lektur na nas czeka!
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Witaj.
OdpowiedzUsuńJa też do kwietniowego wyzwania wybrałam Whartona, "W księżycową jasną noc".
I jestem absolutnie zauroczona tą książką.
Do tej pory czytałam "Spóźnionych kochanków" i też oceniłam pozytywnie.
Innych książek Whartona nie znam, ale chyba spróbuję poczytać, żeby sprawdzić jakie sprawią na mnie wrażenie.
Wiem, że zalicza się go raczej do tzw. pisarzy drugorzędnych, że w Polce jest bardziej popularny niż we własnym kraju i że krytycy nie zostawiają na nim suchej nitki, ale mnie recenzje negatywne zawsze zachęcają do sięgnięcia po książkę, dla sprawdzenia jak ja ją odbiorę. Myślę więc, że kolejną moją książką Whartona będzie właśnie "Rubio".
A póki co, muszę napisać słów kilka tej, którą przeczytałam, bo wyzwania kwietniowego jakby nie dokończyłam (brak notek, ach ten długi weekend...)
Pozdrawiam.
Cieszę się zatem, że zachęciłam mimochodem kogoś do przeczytania tej książki. Ostatnio właśnie myślałam o tym, że negatywne recenzje potrafią być bardziej zachęcające niż te pozytywne.
Usuń"Rubio" nie jest złą książką, po prostu był zupełnie nie dla mnie. Niektórzy autorzy maja taki styl, który od pierwszego zdania nas porywa, i niezależnie od treści dobrze się nam go czyta. Z innymi jest wręcz przeciwnie - treść w porządku, pomysł ciekawy, ale nie możemy się przekonać do formy, stylu. Ja tak miałam z "Rubio".
Chętnie przeczytam Twoją recenzję tej powieści, bo przyznam, że interesuje mnie jak inni ją postrzegają. Tutaj nawet nie siliłam się na obiektywizm, więc pewnie wiele rzeczy pominęłam. Pozdrawiam serdecznie :)
Zastanawiam się i chyba do tej pory nie miałam okazji sięgnąć po Whartona. Po Twojej recenzji wcale nie mam ochoty po niego sięgnąć. Ale z kolei Sardegna poleca "Spóźnionych kochanków"... Chyba sama muszę wyrobić sobie zdanie na podstawie jakiejś książki :)
OdpowiedzUsuńTrzeba samemu się przekonać, mnie bardzo nie podszedł, ale widzę generalnie w narodzie, że lubią tego pisarza.
UsuńNie wiem czy naród lubi ale ja owszem :) Tej książki, którą tu prezentujesz nie miałam w łapach i może mieć nie będę, ogólnie sporo jeszcze przede mną, ale mnie bardzo się podobała książka Wieści (ta najbardziej póki co), Tato a teraz czytam Dom na Sekwanie. W tej ostatniej jest mnóstwo opisów..technicznych i to czasem nużące, ale opowieść ciekawa. Lubię bardzo jego książki o młynie we Francji...do tych mnie ciągnie. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDużo ludzi chętnie czyta książki Whartona, wychodzą one z tysiącach egzemplarzy, więc coś w tym musi być. Mnie po prostu ta literatura zupełnie nie podeszła. Kiedyś jeszcze sięgnę po jakąś jego książkę, aby się przekonać, czy faktycznie mi nie leży, ale raczej nie nastąpi to prędko.
OdpowiedzUsuńAle przecież nie musi i nawet nie powinno się wszystko wszystkim podobać, prawda? :) Pozdrawiam serdecznie
Z wszystkich książek W. Whartona do przeczytania zostały mi jeszcze "Wieści" oraz "Spóźnieni kochankowie". I z dotychczas przeczytanych najbardziej podobała mi się "W księżycową jasną noc". A wróciłabym jeszcze do "Ptaśka", "Ala" i "Taty".
OdpowiedzUsuńMoże jednak nie taki Wharton straszny jak go malują, chociaż faktycznie nie wszystkie jego książki wpędzą w zachwyt. :)
Może po prostu nie wszystko dla każdego :)
UsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńWidziałem tutaj komentarz kilka tygodni temu na temat dr Agbazary i postanowiłem skontaktować się z nim zgodnie z instrukcją, dzięki temu człowiekowi za przyniesienie mi radości zgodnie z życzeniem. Postępowałam zgodnie z instrukcjami, które udzielił, aby odzyskać moją ukochaną, która opuściła mnie i dzieci na 3 lata, ale dzięki dr Agbazara, bo teraz wróciły do mnie na dobre i jesteśmy razem szczęśliwi. Skontaktuj się z nim również w celu uzyskania pomocy, jeśli masz problem w związku przez e-mail na adres: ( agbazara@gmail.com ) LUB Przez WhatsApp na: ( +2348104102662 ). I zeznaj za siebie.
OdpowiedzUsuń