„Smak chwili” jest trzecią
z serii czterech powieści o wspólnym tytule „Kwartet weselny”, autorstwa Nory
Roberts – etatowej, amerykańskiej autorki romansideł i kryminałów.
Seria „Kwartet weselny” opowiada o czterech przyjaciółkach,
które prowadzą wspólną firmę zajmującą się organizowaniem ślubów. Tym razem
główną bohaterką jest Laurel, która w firmie pełni rolę głównego cukiernika,
tworząc na każdy ślub niepowtarzalne, piękne i smaczne torty. Wybrankiem jej
serca natomiast jest zabójczo przystojny brat jej najlepszej przyjaciółki,
Delaney, który obok prywatnej kancelarii prowadzi również wszystkie prawne
sprawy związane z prowadzeniem ich firmy. Laurell i Delaney znają się od
zawsze, ale dopiero teraz zaczyna ich łączyć coś poważnego. Muszą stawić czoła
nie tylko swoim lękom, ale i zawiści innych ludzi, którzy niechętnie patrzą na
dziewczynę z rozbitej i zubożałej rodziny zaginającą parol na „złote dziecię” miasta,
mężczyznę z wyższych sfer.
Muszę przyznać, że pierwszy tom przemówił do mnie o wiele bardziej
niż „Smak chwili”. Mam wrażenie, że problemy głównych bohaterów są naciągane (tak,
wiem, mają takie być w romansidle, ale jednak), a w samej książce właściwie nic
się nie dzieje. Nie mniej jest to dobrze napisana na powieść, którą świetnie
się czyta, idealna na mały odmóżdżający seansik – mnie osobiście pomagała
przezwyciężyć ból po stracie zęba. Jego olbrzymią zaletą jest fakt, iż jest to
romans współczesny – rzecz dzieje się około 2010 roku. Fajne również jest to,
że autorka nie skupiła się tylko na bohaterach i łączącym ich uczuciu, ale również
w ciekawy a nieraz i zabawny sposób opisała cały proces organizowania idealnego
ślubu – od pierwszych planów, zdjęć zaręczynowych, wybory tortu, aż po wybór
sukni, próby i wreszcie wielką galę. Nigdy bym nie pomyślała, że ślub może być planowany
w podobny sposób, jak lądowanie w Normandii!
Jest jeszcze jedna ciekawa rzecz, przewijającą się przez
wszystkie książki z cyklu. Autorka stworzyła postać Lindy, matki jednej z bohaterek,
osoby samolubnej, przekonanej, że cały świat kręci się wokół niej, egoistycznej
i dziecinnej. Wystarczy, ze pojawi się na scenie raz, a jeszcze przez
kilkadziesiąt stron człowiek trzęsie się z wściekłości, że takie coś chodzi w
ogóle po globie. Myślę, że wielu z nas mogłoby odkryć w Lindzie jakąś znaną
sobie osobę – to takie koszmarne postacie faktycznie żyją i mają się dobrze.
Jest to chyba najlepsza postać, jaką Roberts kiedykolwiek udało się stworzyć.
Podsumowując – szału nie ma, ale dobra, kiedy szukacie
odpoczynku – książki, która nie absorbuje umysłu.
Moja ocena – 4,5/6
Nora Roberts "Smak chwili"
Wyd. Prószyńskie i S-ka
Warszawa 2011
Ja już sie zapisałam na całą serię w bibliotece i cierpliwie czekam:)
OdpowiedzUsuńNie ma znaczenia, na który tom trafisz pierwszy - mimo, że w każdym kolejnym znajdują się odwołania do zakończeń poprzednich, to chyba żadne zaskoczenie, iż główny bohaterowie poprzedniego romansu są nadal razem :D
UsuńTylko nie polecam czytania wszystkich jedno po drugim, bo wtedy ma się wrażenie lekkiego deja vu. Dobrze sobie przerywać lekturę jakąś inną książką.
Tak mi się wydawało że widziałam taką okładkę, a okazuje się że była po prostu podobna ;) Spróbuję przeczytać od pierwszej części :)
OdpowiedzUsuńTak, na początku miesiąca pisałam o "Portrecie w bieli" - polecam zacząć od niej, jest chyba najlepsza z cyklu.
UsuńPodoba mi się ironia i dystans przebijające z Twojej recenzji:) Świetnie się czytało!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Myślę, że tak trzeba podchodzić do tego typu literatury - z przymrużeniem oka, bo chwilami te książki są śmieszne zupełnie niezamierzenie :). Co nie zmienia faktu, że przydają się na odpoczynek.
UsuńCzytałam wieki temu jakąś książkę tej autorki. Na razie jakoś nie mam ochoty na więcej :)
OdpowiedzUsuńNa jej książki trzeba mieć odpowiedni nastrój, inaczej wydają się strasznie prymitywne :)
UsuńRozumiem, że miałaś zapotrzebowanie na odmóżdzający seansik...:-)
OdpowiedzUsuńHehe, jakoś ostatnio w ogóle mam strasznie dużo na głowie, więc myślenie mi nie sprzyja :D
Usuń