Jakoś nie udało mi się kupić przewodnika po Wrocławiu, który
spełniałby moje oczekiwania. A że zwiedzanie „na krzywy ryj” nie wchodzi u mnie
w grę, że muszę mieć chociażby podstawowe, wybiórcze informacje na temat
odwiedzanego miejsca, sięgnęłam ponownie na moją półkę po Spacerownik po Wrocławiu. I stwierdzam, że świetnie on sobie radzi
nie tylko jak pozycja dla wrocławian, ale i pomoc dla turysty.
Spacerowniki Gazety
Wyborczej pamiętam jeszcze w charakterze cieniutkich broszurek, dołączanych do
zwykłego wydania. Były Spacerowniki
po cmentarzach krakowskich, był Spacerownik
po Podgórzu i dwa o Nowej Hucie. W pewnym momencie Spacerowniki zaczęły wychodzić w formie książkowej. Są Spacerowniki krakowskie, wrocławskie, łódzkie,
warszawskie… Spacerownik Wrocławski dosyć słusznego rozmiarów książka, napisana
przez Beatę Maciejewską, która na spacer po stolicy Dolnego Śląska kilkoma
szlakami. Można więc zaplanować swoją podróż (lub tylko wycieczkę, jeśli macie
to szczęście i zamieszkujecie to piękne miasto) aby zahaczyć o noc
świętojańską, by wtedy zobaczyć Wrocław obłędnie rozświetlony. Można pobożnie
udać się na „Via Sacra”, poznając odwiedzając zabytkowe kościoły i ucząc się
legend z nimi związanych, lub poświęcić się mamonie i poznać Wrocław jako „Miasto
dobrych interesów” – cóż, spory Rynek i nazwy okalających je uliczek nawet
laikowi odpowiedzą, że niegdyś robiło się tu spore interesy. Wrocław ma też
spore pozostałości po fosie miejskiej, wzdłuż której wiedzie Promenada,
ozdobiona roślinnością i zabytkami miasta – kamienicami, kościołami, pomnikami
i krasnalami (o krasnalach w innym odcinku). Niestety, tym razem znów zabrakło
mi czasu, by przejść się tą trasą, zahaczyłam jedynie o fragmenty.
Spacerownik w
równym stopniu co po najstarszych, zabytkowych częściach miasta oprowadza nas i
po nowszych jego fragmentach, dlatego jeśli ktoś zdoła już poznać Rynek, Ostrów
Tumski i Promenadę, lub jeśli znudzą o „starocie”, może wyjść z szat turysty i
zapuścić się w nieco mniej znane rejony miasta, takie, których historia ma „zaledwie”
100 lat. Komuś, kto jest nowy we Wrocławiu, czasem trudno jest nawigować po
mieście przy pomocy Spacerownika, gdyż
podział na trasy sprawia, że czasem idąc jedną z nich można po drodze minąć
inną ciekawostkę, nawet o tym nie wiedząc. Wprawdzie podobny podział na trasy
tematyczne istnieje też w innych przewodnikach, jak choćby moich ulubionych
Pascalach, jednak tutaj mamy do czynienia z rzeczą jednak większą i dłuższym
tekstem. Nie jest to jednak duży problem, wystarczy kilka wieczorów z rzędu
zapoznać się z jego treścią, pozaznaczać interesujące nas miejsca, skonfrontować
z mapą, i już można, jak rasowy wrocławiak, zasuwać po mieście. Ale polecam też
od czasu do czasu zamknąć Spacerownik i
po prostu zgubić się w mieście, pozwalając mu odsłonić swoje skarby na jego
warunkach.
Kurczę... nie trafiłam... a szkoda... ale poszukam nastepnym razem, kiedy bedę się gdzieś wybierać...
OdpowiedzUsuń