O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 14 kwietnia 2012

Ameryka dla średniozaawansowanych

Okładka wydania z 2004 r.

Bill Bryson jest amerykańskim pisarzem, autorem książek podróżniczych i popularnonaukowych. W latach 70. ubiegłego wieku przeniósł się na stałe do Wielkiej Brytanii, gdzie założył rodzinę i spędził większość swojego dorosłego życia. W roku 1995 na kilka lat powrócił do Stanów Zjednoczonych. Wtedy to otrzymał propozycję pisania felietonów do brytyjskiego czasopisma „Mail on Sunday’s Night & Day”, w których opisywał życie w USA. Książka „Zapiski z wielkiego kraju” powstała właśnie jako zbiór tych felietonów (pierwszych 18 miesięcy). Są to krótkie notatki dotyczące wszelakich sfer życia Amerykanów – ich świąt, podejścia do sportu, jedzenia, techniki, polityki zagranicznej, wiedzy, samochodów i uchwytów na napoje. W szczególności tych ostatnich. Bryson jako człowiek, który większość życia spędził w normalnej Anglii, celnie wyszukał najbardziej zaskakujące europejskiego czytelnika ciekawostki zaa oceanu, by następnie równie celnie je skrytykować. Bo tym właśnie ta książka jest – niezwykle zabawną, czasem wręcz szokującą krytyką USA. Autor jako Amerykanin mógł sobie na nią pozwolić, a fakt jego pochodzenia nadaje tej krytyce wiarygodność, której książka nie miałaby, gdyby jej autorem był Anglik, Polak czy Japończyk. No bo skoro nawet niektórzy Amerykanie nie są w stanie zrozumieć, o co chodzi – to kto może?

Styl pisarza jest przesycony sarkazmem, czytając ją ma się wrażenie, że Severus Snape postanowił na parę lat osiedlić się w Nowej Anglii – i teraz bombarduje otaczającą rzeczywistość swoim ciętym językiem. Ponadto Bryson przywołuje wiele zasłyszanych historii, które same w sobie, nawet opowiedziane z olbrzymią dozą powagi, są wręcz absurdalnie śmieszne.

Tytułem przykładu przywołam tu opowieść o mężczyźnie, który zadzwonił na gorącą linię producenta swojego komputera z pretensją, że zepsuł się uchwyt na napoje w jego komputerze. Na informację zdezorientowanej pracowniczki, iż tego typu uchwyty nie są montowane w produktach tej firmy z oburzeniem stwierdził, że przecież korzysta z tego uchwytu od lat. Po prostu wciskał przycisk na obudowie i wysuwała się tacka z dziurą w środku, w której pan umieszczał swój napój. A teraz tacka się nie wysuwa!
Okładka nowego wydania z 2010 r.
Albo inna historia – pewien mężczyzna przez kilka lat nie mógł się doprosić w amerykańskiej biurokracji przyznania prawa stałego pobytu,  jego prośba spotykała się zawsze z odmową. Otóż organowi nie zostało dostarczone wszystkie 10 odcisków palców petenta. Na wyjaśnienia, że pan posiada tylko 7 palców, gdyż pozostałe stracił był na wojnie, organ pozostał głuchy. Cytując Brysona: „W artykule pisano, że Blanco wciąż próbuje znaleźć w Biurze Imigracyjnym kogoś, kto będzie w stanie to pojąć. Szybciej by mu poszło, gdyby postarał się odnaleźć te brakujące palce”. Mówi samo za siebie, co nie?

I takich opowieści jest w „Zapiskach z wielkiego kraju" pełno. Właściwie znajdują się tam tylko takie opowieści. Jak w każdym zbiorze felietonów, zdarzają się tam oczywiście zarówno te lepsze, jak i gorsze. Niektóre, z racji swojego pochodzenia z lat 1996-1998, są już lekko zdezaktualizowane. Część felietonów pokazuje USA z pozytywnej strony – chociażby zwyczaj mówienia każdemu „miłego dnia”, lub zwracania się do każdego per ty na znak równości. Nie wszystkie też są humorystyczne – niektóre dotyczą naprawdę ważnych problemów, z którymi Ameryka, przy całej swojej wspaniałości, nie może sobie poradzić – jak chociażby kara śmierci, która pochłania rocznie kilka miliardów dolarów, olbrzymi rynek narkotykowy, który kwitnie jak nigdzie indziej na świecie, czy potworna ilość zanieczyszczeń produkowanych przez ten ogromny kraj tylko dlatego, że Amerykanom nie przyjdzie do głowy, aby wychodząc z domu wyłączyć światło lub silnik samochodu, kiedy wchodzą do sklepu. W ogóle z tej książki dowiecie się bardzo wiele o społeczeństwie amerykańskim. Generalnie to, co powiedziała moja koleżanka po przeczytaniu tej książki – te wszystkie stereotypy o Amerykanach – TO PRAWDA. Dowiecie się, dlaczego amerykańskie jedzenie jest mdłe i średnio smaczne, ale za to tanie, dlaczego sieci typu fast food osiągnęły tam taki sukces, dlaczego Amerykanie nie posiadają podstawowej wiedzy geograficznej, czemu w USA nie można podnieść ceny benzyny nawet o kilka centów, mimo, że w porównaniu z innymi krajami paliwo tam jest bardzo tanie. Przeczytacie, co to jest diner, jaką rolę w amerykańskim życiu pełni baseball, i dlaczego amerykańska biurokracja jest jedną z najgorzej działających na świecie.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem zatwardziałym przeciwnikiem wszystkiego, co amerykańskie. Wręcz przeciwnie – ci wszyscy Amerykanie, których miałam okazję poznać, byli wspaniałymi ludźmi. Kraj jako kraj osiągnął najwyższą pozycję w świecie w wielu dziedzinach – chociażby nauki. Kiedyś nawet studiowałam amerykanistykę (ale o tym kiedy indziej). Ale jednocześnie, co stwierdza sam Bryson, społeczeństwo tego państwa osiągnęło niespotykany nigdzie indziej na naszym globie poziom głupoty. Autentycznej głupoty. Ci ludzie kupują samochody, kierując się ilością uchwytów na napoje, jakie się w nich znajdują. Potrafią spędzać na siłowni po 3 godziny dziennie, ale i tak po zakupy do sklepu, znajdującego się 100 metrów od domu jadą samochodem. Co więcej, kiedy potrzebują załatwić kilka rzeczy w kilku sklepach przy tej samej ulicy (znajdujących się w odległości kilkunastu metrów od siebie) – do każdego podjeżdżają samochodem osobno. W przewodnikach po Europie, pisanych przez (i dla) Amerykanów można znaleźć informacje o tym, że Szkocja znajduje się na północ od Anglii i obowiązuje tam ta sama waluta co w Anglii, oraz instrukcję, jak i kiedy używać tabliczki „nie przeszkadzać”, będąc w europejskim hotelu. W rocznikach statystycznych napisano z kolei, że 400 000 Amerykanów każdego roku cierpi na urazy spowodowane przez ich łóżka i materace.

Ostatnio pisałam, że Japonia jest dziwna. Cofam to – Stany Zjednoczone są o wiele dziwniejsze!


Moja ocena: 5,5/6

Bill Bryson „Zapiski z wielkiego kraju”
Wyd. Zysk i S-ka
Seria Kameleon
Poznań 2004
Nowe wydanie - 2010

15 komentarzy:

  1. Rewelacja! Z wielką chęcią przeczytam, tym bardziej, że słyszałam wiele dobrego o specyficznym stylu Brysona:)
    Ale skąd u Amerykanów taka głupota? xD
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam gorąco! Czytałam jeszcze kiedyś "Krótką historię prawie wszystkiego" - równie genialna pozycja (ale niestety w połowie czytania musiałam oddać do biblioteki :()

      A głupota bierze się stąd, że od lat Amerykanom wszystko podaje się na tacy, aby zwabić jak najwięcej klientów i aby każdy czuł się wyjątkowy i usatysfakcjonowany. Dlatego obywatele USA przestali się w pewnym momencie wysilać przy najprostszych rzeczach, bo firmy robiły to za nich. I teraz nawet gdyby chcieli, nie mogą już odwrócić tego procesu i zacząć wymagać od siebie nawet odrobinę więcej. Swoją drogą, dobra przestroga dla krajów rozwijających się!

      Usuń
  2. Mam tę książkę od dawna w planach czytelniczych, więc mnie zachęcać nie musisz. Kurde, kiedy ja przeczytam te wszystkie książki:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobny problem - ostatnio mam wrażenie, że im więcej czytam, tym więcej mam do przeczytania... i jeszcze te wszystkie recenzje na blogach, które zachęcają do książek, o których wcześniej nie słyszałam, a teraz muszę koniecznie poznać.

      Usuń
  3. U mnie w bibliotece najpopularniejsze jest "I am a stranger here myself" Brysona. Polecam też "A short history of everything" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam przeczytać wszystko, co ten pan napisał. Rzadko się zdarza, że przy książce śmieję się na głos prawie jednostajnie, od początku do ostatniej strony (nawet do ostatniego zdania podziękowań) :).

      Usuń
  4. Bardzo lubię książki podróżnicze, ale jeszcze ciekawsze są książki takie jak ta, opisująca ciekawe a czasami abstrakcyjne sytuacje podpatrzone przez autora. Na pewno ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite jest to, że większość sytuacji opisanych w książce jest prawdziwa, co więcej, osoby, które brały w nich udział, traktowały całą sprawę bardzo serio...

      Usuń
  5. Bryson jest kultowy! I w dodatku, choć to Ami, potrafi się śmiać sam z siebie... Masz całkowitą rację, jeśli chodzi o kwalifikację Japończyków i Amerykanów;-)
    A z tej amerykanistyki to będziesz musiała się kiedyś wyspowiadać:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To długa i bolesna historia, kiedyś na pewno opowiem :) Teraz mogę jedynie napomknąć, że najlepszą rzeczą tam był przedmiot "Literatura latynoamerykańska" dzięki której poznałam i przeczytałam masę wartościowych książek z tamtego rejonu. Może nawet zacznę cyklicznie zamieszczać recenzje z tych książek, hmmm, podoba mi się ten pomysł :)

      Usuń
  6. wiem, że to spam, ale... takie są początki blogowania myślę :) zapraszam, może przypadnie do gustu

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo, bardzo jestem ciekawa tej ksiazki, na pewno przeczytam :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę dorwać pozostałe tego autora - świetne na chandrę :)

      Usuń