O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

O tym jak przez przypadek trafiłam do Szafy


Odkąd prowadzę tego bloga, natrafiam na same dobre książki. Za wyjątkiem jednego „Teleny” ( z którym wiązałam wielkie nadzieje, więc i rozczarowanie było wielkie), którego nie doczytałam, pozostałe pozycje dobierałam skrupulatnie i ani razu się nie zawiodłam. Wszystko mi się podobało. I zaczęło to wyglądać trochę tak, jakby mi się generalnie wszystko podobało – co nie przeczytam, to ładne. Zero krytyki. Postanowiłam to zmienić i dla odmiany wybrałam w bibliotece książkę, o której nigdy nie słyszałam, autor też mi nieznany, okładka żadnych księgarnianych wspomnień też nie przywoływała. Książka była, dodam, polska – a jeszcze niedawno był to dla mnie synonim tego, co kiepskie w literaturze (zgubny wpływ czytania w szkole wszystkiego, ale to wszystkiego, co romantyzm kiedyś wypluł). Myślę sobie – wezmę, spróbuję, pewnie mi się nie spodoba, będzie krytyka, będzie minus. I dało się słyszeć między regałami takie złowieszcze „hihihihi”…

No dobrze, tak nie było. Ale faktem jest, że większość przypadkowych trafień książkowych kończyła się porażką i żalem za straconym czasem. Jednak tym razem tak nie było. „Café Szafé” Łukasza Dębskiego przykuło moją uwagę, leżąc sobie na niepozornym regale z literatura polską, gdzie dominuje socrealizm, i rzadko kiedy coś pochodzi z ostatnich dwóch dekad. Po pobieżnej lekturze opisu na okładce odkryłam, że jest to książeczka o Krakowie. I to przesądziło sprawę, Dębski powędrował ze mną do domu (oczywiście, po przystanku przy stanowisku pani bibliotekarki, nie myślcie sobie). No i jak już tak sobie leżała, tajemnicza, niewielka objętościowo, wpisująca się w wyzwanie Trójka e-pik, to się za nią złapałam w wielkanocne popołudnie. Wciąż z nastawieniem, żeby się nie nastawiać. I ku mojemu zaskoczeniu (ostatnim razem tak się zdziwiłam, jak pani w gimnazjum chciała mi dać 5 na koniec z informatyki – oczywiście to była pomyłka) „Café Szafé” wciągnęła mnie bez reszty. I wypluła dopiero zszokowaną dzisiejszego ranka.

„Café Szafé” to zbiór kilku opowieści które łączy jeden wspólny element – faktycznie istniejąca kawiarnia krakowska o tej samej nazwie, która widnieje w tytule książki. Rzeczona kawiarnia, prowadzona przez autora/narratora odwiedzana jest regularnie przez ekipę różnistych osobistości: a to Pan Astronom, a to pan Dzielnicowy, a to Pan Mateusz, a to Pani Halinka z Rubensem (jamnikiem). Jest przedstawiciel miejscowej grupy łysoli o wdzięcznym imieniu Łucjusz i jest bernardyn Budyń. Poznajemy niesamowite historie opowiadane przez gości kawiarni, jak również te, które przydarzyły się samemu właścicielowi. Opowiadane są one z niesamowitym humorem i nonszalancją. Bohaterowie natomiast wciąż przypominają nam pewne  typy ludzi, znane nam skądinąd z życia codziennego: a to jakiś kombinator a la’ początki kapitalizmu, a to dama starszej daty z wyrafinowaniem wspominająca swój urodzinowy bal. Wszystko to zaś – i kawiarnia, i ludzie – tworzą przesympatyczną atmosferę – iście krakowską!



I tylko jeden błąd wkradł się w opowieści pana Dębskiego. Mianowicie, już na samym początku autor umiejscowił swoją kawiarnię na Zwierzyńcu. Pisze, że znajduje się ona na rogu ulicy Felicjanek i Małej (faktycznie tam jest). Owe ulice to przecznice od ulicy Zwierzynieckiej. A tamte rejony to tak zwany Nowy Świat. Najlepszym dowodem prawdziwości moich słów jest to, że przez okolice kawiarni przelatuje wspomniana ulica Zwierzyniecka. Zwierzyniecka, czyli jak sama nazwa wskazuje – ulica prowadząca na Zwierzyniec (przed przyłączeniem do Krakowa – do wsi Zwierzyniec). Ergo, Zwierzyniec znajdować się powinien na końcu tej drogi, a nie po obu jej stronach. Gdyby Zwierzyniec znajdował się wokół ulicy Zwierzynieckiej, to nie byłaby ona ulicą Zwierzyniecką. Logiczne, prawda?

Co nie zmienia faktu, że zamierzam się do tej kawiarni udać – wszak nie często ma się okazję wejść w sam środek literatury. A sama książkę polecam zarówno Krakusom, jak i przyjezdnym!

Moja ocena: 5/6


Łukasz Dębski „Café Szafé”
Wyd. Świat Książki
Warszawa 2006

15 komentarzy:

  1. Bardzo klimatyczna okładka. Jak będę w Krakowie, to na pewno odszukam tę kawiarnię. Ciekawa jestem też Twojej relacji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko tam zawitam, od razu napisze raport :) Ja tu mieszkam od urodzenia, a nawet nie wiedziałam, że takie miejsce istnieje i w dodatku jest dosyć sławne.

      Usuń
  2. Interesująca książka. Lubię klimatyczne miejsca, chciałabym sięgnąć po tą pozycję, jeśli będę miała okazję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj potem znać, czy Tobie też się spodobała :)

      Usuń
  3. Jak to przez przypadek można natknąć się na perełkę :-)... Książkę wpisuję na listę "do przeczytania, jak się natknę", a kawiarenkę na listę "do odwiedzenia w Krakowie".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem fajnie tak się złapać za coś, o czym się w życiu nie słyszało - jest w tym jakiś element przygody :) A knajpka wygląda super, znalazłam jej stronę internetową - siedzi się tam w szafach :D

      Usuń
    2. Tu mnie zaintrygowałaś:-)

      Usuń
  4. Kraków to niezwykłe miejsce, zakochałam się w nim już pierwszego dnia moich wakacji tam, a było to bodajże w roku 2010. Z chęcią bym tam powróciła, w końcu nie w każdym mieście są nawet kawiarnie, o których się książki pisze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadnij jeszcze kiedyś zaliczyć kawiarnię z książki :) Zapraszamy!

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Koniecznie :) Ja sprawdzę, czy mają tam dobrą kawę :)

      Usuń
    2. To czekamy na relację:) Oj macie sporo magicznych miejsc w Krakowie, aż pozazdrościć.

      Usuń
    3. Do tej pory nie wiedziałam nawet, że to miejsce istnieje, a teraz co chwilę natrafiam na jakieś odniesienia. A tez przyznam, że tamte tereny do tej pory były mi mało znane. Ale to się zmieni! :)

      Usuń
  6. Uwielbiam Kraków. To miasto zawsze kojarzyło mi się z tajemnicami, historią i kulturą :) Pobuszuję w mojej bibliotece, mam nadzieję że uda mi się znaleźć tę książkę. A kawiarenka do odwiedzenia przy najbliższej okazji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdę chwilę czasu, to postaram się napisać tu na blogu coś więcej o tych tajemnicach, bo faktycznie mamy ich tu pełno :) Pozdrawiam

      Usuń