Dziękuję anetapzn za zaproszenie do zabawy :)
Zasady:
1. Wybierz idealne kobiety w trzech kategoriach: perfekcyjne w swoim zawodzie; ideał urody; perfekcyjny styl
2. Wrzuć na swojego bloga obrazek z tagiem Perfect Women
3. Napisz, kto cie otagował
4. Przekaż zabawę innym bloggerom.
Miłej zabawy!
Moje typy:
Perfekcyjna w swoim zawodzie
Zupełnie naturalnie przyszła do tu do głowy Anthea Turner - angielska prezenterka telewizyjna, dziennikarka i autorka poradników. Jako, że jeszcze nie prowadzę swojego "gospodarstwa domowego", raczej niechętnie oglądam programy typu "17 prostych sposobów na pozbycie się starego tłuszczu". Na program "Perfekcyjna pani domu" trafiłam przypadkiem, ale wdzięk, poczucie humoru i umiejętności pani Turner sprawiły, że od razu kupiłam jej poradnik pod tym samym tytułem. Autorka pokazuje, ze można dobrze radzić sobie z domem, nie zostając zaniedbaną, wiecznie znerwicowaną kurą domową. Jedyny poradnik, jaki czytałam, który faktycznie zawiera dobre rady, a nie bzdury typu "Wyobraź sobie siebie w czystym mieszkaniu".
Ideał urody
Catherine Zeta-Jones - sama jestem brunetką, toteż brunetki zawsze mi się bardziej podobały :) Na tą panią patrzyłam z nabożnym zachwytem od czasów filmu "Chicago", i późniejszej gali oscarowej, na której w ciąży wyglądała tak samo pięknie i zabójczo, jak na filmie w skąpej sukience. Chyba nigdy nie widziałam zdjęcia, na którym byłaby źle ubrana - z przesadą, jak fashion victim. Proste włosy, pozbawiona ozdobników suknia, a i tak przyćmiewa urodą wszystkie inne gwiazdy.
Perfekcyjny styl
Jolanta Kwaśniewska - to nie tylko piękna kobieta, ale chodząca klasa. Zawsze wie jak się zachować, jak się ubrać, co powiedzieć, jak sprawić, by nikt nie czuł się pominięty. Jak skrytykować, aby nikogo nie obrazić, ale nie pozwolić "wejść sobie na głowę". Wzór nie tylko dla Pierwszych Dam, ale dla wszystkich polskim dam.
Do zabawy zapraszam:
tikichomiktaki
American Corner Łódź
anek7
O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach
poniedziałek, 30 stycznia 2012
wtorek, 24 stycznia 2012
Przyczynek do polskich kryminałów
Przyznam szczerze, że jeszcze do niedawna z zasady nie czytałam polskiej literatury, a już polskich kryminałów – broń Boże. Być może jest to skrzywienie spowodowane czytaniem przez 6 lat tylko polskich lektur, szczególnie pozytywistycznych powieści – co za dużo, to niestrawne. W ubiegłym roku pierwszy raz sięgnęłam po rodzima prozę kryminalną – najpierw po książki Marka Krajewskiego, a ostatnio – Tomasza Konatkowskiego. I przeżyłam olbrzymie – pozytywne! – zaskoczenie.
Pierwszy tom przygód komisarza Adama Nowaka, bohatera książek pana
Konatkowskiego, nosi tytuł „Przystanek śmierć”. Rzecz dzieje się we
współczesnej Warszawie, w której to Warszawie ktoś seryjnie morduje
ludzi w tramwajach i na przystankach. Wspomniany komisarz rozpoczyna
śledztwo, w trakcie którego nie tylko dowiadujemy się, kto zabił, ale
również jakie problemy targają stolicą, jak również szereg ciekawostek
odnośnie tramwajów warszawskich (wiedzieliście, ze w Wawie są dwa
oddzielne przedsiębiorstwa zajmujące się odpowiednio tramwajami i
autobusami?) i historii miasta w ogóle. A całość bardzo polska – w
najlepszym sensie.
Kiedy tom pierwszy był bardzo polski, tedy tom drugi „Wilcza wyspa”, jest już bardziej… skandynawski. Autor nie tylko wprowadza na scenę szwedzkiego bohatera i wspomina o, skąd inąd dobrze znanym Wallanderze, ale przede wszystkim rysuje atmosferę rodem ze szwedzkiego kryminału. Tym razem komisarz Nowak, chcąc rozwiązać zagadkę morderstwa młodego Szweda, otrze się o przestępczość zorganizowaną i gospodarczą. W „Przystanku” był kryminałem „prywatnym”, „Wilcza wyspa jest „publicznym” – w pierwszym przyczyny przestępczości leżały w osobistych cechach ludzi, w drugim korzenie przestępczości wyrastają z danej sytuacji politycznej i ekonomicznej, która pozwala wyrosnąć pewnym typom gangów i żerować na zwykłych obywatelach.
Bardzo mi się podoba, że te dwie książki prezentują tak różne typy kryminałów. Widać, ze autor nie popada w schemat, wciąż stawia przed swoim bohaterem nowe wyzwania, a przedstawianie różnych typów przestępczości sprawia, że obraz kryminalny Warszawy jest bardziej realistyczny.W tych książkach spodobał mi się również obraz polskiego wielkiego miasta. Warszawa z książek Tomasza Konatkowskiego to nie tylko parę ulic wspomnianych w przelocie w trakcie fabuły. To Warszawa żywa, pełna remontów, zmieniająca się z dnia na dzień, gdzie polityka odgrywa swoją faktyczną rolę, gdzie ścierają się kibice dwóch konkurencyjnych klubów piłkarskich, gdzie ludzie na pytanie „Skąd jesteś?” zamiast „Z Warszawy” odpowiadają „Z Mokotowa”, „Z Pragi”. Autor nie umieścił swoich bohaterów w anonimowym mieście Warszawa, ale w prawdziwym, i zadbał o to, by była to Warszawa autentyczna do bólu – taki a taki prezydent miasta, taki a taki problem lokalny, taki a taki nowy budynek przesłonił panoramę, a tramwaj 4 znów wrócił na swoją starą trasę. A taką Warszawę, a nie Warszawę „naj”, nawet krakus polubi.
Moja ocena obu: 5/6
czwartek, 19 stycznia 2012
Umberto Eco "Cmentarz w Pradze" czyli szalony wiek XIX
Pewnego ranka pan Simonini budzi się w swoim własnym mieszkaniu w Paryżu z dziwnym uczuciem, że coś mu umknęło. Szybko okazuje się, że tym czymś jest pamięć. Niby wie, jak ma na imię, niby wie, że to jego mieszkanie, i na pewno wie, jak przyrządzić swoją ulubioną potrawę. Ale nie wie już, skąd wśród jego rzeczy wzięła się sutanna, i dlaczego jego siedziba połączona jest tajemnym korytarzem z cudzym mieszkaniem. Zainspirowany rozmową z przygodnie poznanym w restauracji doktorem Freudem postanawia spisać całe swoje życie, by tym sposobem odzyskać pamięć. Okazuje się, że Simonini prowadził chyba najbardziej niesamowity tryb życia, jaki można było sobie wyobrazić i wziął (niechlubny) udział w najważniejszych wydarzeniach, które wstrząsnęły Europą w XIX wieku – od zjednoczenia Włoch po Komunę Paryską.
Muszę przyznać, że to moje pierwsze spotkanie z Umberto Eco (nie licząc króciutkiej O bibliotece), ale spotkanie niezwykle udane. Mimo, iż książka prawie pozbawiona jest dialogów, a narracja jest prowadzona przez trzy różne osoby, to sposób, w jaki opowiada te nieprawdopodobne historie powoduje, że nie mogłam się od niej oderwać. Autor w sarkastyczny nieraz sposób przedstawia pewne ideologie, które w owych czasach i owych miejscach wiodły prym w społeczeństwach europejskich, takie jak chociażby antysemityzm czy niechęć do masonerii. Dodatkowymi plusami Cmentarza w Pradze są bardzo sugestywne opisy jadła i napitków (nie radzę zabierać się do lektury bez przekąsek na podorędziu!), jak również miejsc, gdzie je serwowano i sposobu przyrządzania. Całość natomiast jest przyprawiona rycinami, najczęściej o tematyce satyrycznej, co w ciekawy sposób pomaga czytelnikowi w przeniesieniu się do świata, który opisuje Eco. Jeżeli pozostałe książki tego autora są choć w połowie tak pasjonujące, to ten rok będzie zdecydowanie rokiem Eco.
Moja ocena: 5/6
Muszę przyznać, że to moje pierwsze spotkanie z Umberto Eco (nie licząc króciutkiej O bibliotece), ale spotkanie niezwykle udane. Mimo, iż książka prawie pozbawiona jest dialogów, a narracja jest prowadzona przez trzy różne osoby, to sposób, w jaki opowiada te nieprawdopodobne historie powoduje, że nie mogłam się od niej oderwać. Autor w sarkastyczny nieraz sposób przedstawia pewne ideologie, które w owych czasach i owych miejscach wiodły prym w społeczeństwach europejskich, takie jak chociażby antysemityzm czy niechęć do masonerii. Dodatkowymi plusami Cmentarza w Pradze są bardzo sugestywne opisy jadła i napitków (nie radzę zabierać się do lektury bez przekąsek na podorędziu!), jak również miejsc, gdzie je serwowano i sposobu przyrządzania. Całość natomiast jest przyprawiona rycinami, najczęściej o tematyce satyrycznej, co w ciekawy sposób pomaga czytelnikowi w przeniesieniu się do świata, który opisuje Eco. Jeżeli pozostałe książki tego autora są choć w połowie tak pasjonujące, to ten rok będzie zdecydowanie rokiem Eco.
Moja ocena: 5/6
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Królowa w bibliotece
W trakcie spaceru ze swoimi ukochanymi psami, Królowa
Brytyjska trafia do objazdowej biblioteki. Tam natrafia na dwóch swoich
poddanych, i chcąc nie chcąc, musi wypożyczyć jakąś książkę. W końcu honor
monarchii jest zagrożony! Jako, że do tej pory nie interesowała się zbytnio tą
forma rekreacji (czy jakąkolwiek inną formą), złapała pierwszą książkę, która
wpadła jej w oko, i dostojnie się ulotniła. I tak by się to skończyło, gdyby
nie fakt, że książkę do biblioteki trzeba oddać. A że nie było akurat nikogo
pod ręką, monarchii udała się tam sama… i tak się zaczęła jej podróż przez
odmęty literatury. Królowa zaczyna poznawać coraz to nowe książki i autorów,
zbierać bogate doświadczenia czytelnika, odkrywać nowe lądy, a w tym odkrywaniu
znajduje sojusznika, ale i mnóstwo wrogów. To wszystko zaś prowadzi do przewrotnego
końca.
„Czytelnicza znakomita” to przesympatyczna książka o
czytaniu. W zachowaniach królowej każdy mól książkowy odnajdzie elementy własnego
życia. Czy to marzenia o smakowitych stosikach, czekających tylko na
przeczytanie, czy to wznoszenie się na coraz wyższe poziomy „wtajemniczenia” i
sięganie po coraz ambitniejsze pozycje, czy to spychanie na boczny plan
obowiązków tylko po to, by doczytać następny rozdział. Książeczka jest króciutka,
idealna wręcz na jedno zimowe popołudnie albo niedługą podróż. Polecam!
Moja ocena: 4,5/6
niedziela, 15 stycznia 2012
O tym jak Wallander Bondem nie został
Książki o komisarzu Wallanderze czytam od czasu do czasu, na
chybił trafił, a nie po kolei. Na podstawie wcześniejszych doświadczeń z tym
cyklem, sięgając po Psy z Rygi, miałam nadzieję na lekki,
niezobowiązujący, ‘lokalny’ szwedzki kryminał. Idealny na odpoczynek po
wyczerpującej sesji. To co dostałam, to jakaś uboga szpiegowska fabuła, która
niestety trąci myszką. Pełno tutaj sztampowych zagrań: pościgów, ucieczek,
spektakularnego wychodzenia zza kulis, podwójnych i potrójnych agentów, a
wszystko to z podstarzałym, wiejskim, szwedzkim policjantem w roli głównej ( który
w dodatku przechodzi kryzys wieku średniego, bo od razu zakochuje się w damie w
opresji i zaczyna robić więcej głupot niż Pazura w ‘13-nastym posterunku’). A
do tej pory naprawdę lubiłam i szanowałam tego bohatera. O ile chodzi o
klasyczne kryminały, Mankell jest mistrzem, ale literatura sensacyjna to
zupełnie inna bajka. Może winą należy tutaj obarczyć rozmiar książki: 280 stron
to za mało, aby z rozmachem odmalować międzynarodową intrygę, a wydaje mi się,
że aby uczynić tego typu książkę ciekawą i wciągającą, to trzeba niestety
dopracować szczegóły, wprowadzić czytelnika w problem, zapoznać z zawodnikami w
tej grze, a tego się porządnie, na niespełna trzystu stronach, zrobić nie da.
Ale jest też coś co
mi się spodobało w Psach. Obraz Łotwy krótko po upadku ZSRR. Dla mnie, o
rozpadzie Związku Radzieckiego uczącej się już tylko w szkole, takie sugestywne
opisy są szczególnie ważne, bo młode pokolenie ma chyba tendencję do myślenia o
tamtych wydarzeniach w uproszczony sposób: ZSRR się rozpadło i już następnego
dnia wszystko było cacy i sympatycznie, ludzie wolni, władze demokratycznie
wybrane, policja praworządna. Może jest to częściowo związane z legendami,
jakimi już zdążyła obrosnąć transformacja ustrojowa w Polsce. Mankell pokazuje,
że rozpad ZSRR to dopiero początek serii przemian, jakie zachodziły w życiu
publicznym i prywatnym obywateli byłego Związku Radzieckiego, że wolność na
papierze nie oznaczała wolności w rzeczywistości, że niektórzy musieli o nią
walczyć jeszcze długo po tym, jak my swoją odzyskaliśmy. Poza tym bardzo
podobał mi się obrał Rygi, jaki maluje autor. Mimo, iż na klasyczną atrakcje
turystyczną to nie pasuje, to jednak łotewska stolica ma w sobie to coś, że
chciałoby się jechać i zobaczyć na własne oczy. Być może uda mi się to w marcu,
a wtedy (mimo opisanych wyżej wad) zabiorę Psy
z Rygi ze sobą.
Moja ocena: 3,5/6
sobota, 14 stycznia 2012
Stosik
Ratio legis dla tego bloga to tak naprawdę wyzwanie, ogłoszone na blogu Wrota wyobraźni , które ma na celu przeczytanie w 2012 roku jak największej ilości książek z własnej półki. Postaram się zatem zamieszczać tutaj recenzje przede wszystkim tych moich nieszczęsnych półkowych lokatorów. Na razie wytypowałam sobie dwadzieścia tytułów, które podaję poniżej (straszne jest to, że ilekroć spojrzę na jakąś półkę, szczerzą się tam z niej tomy nieujęte w spisie):
1.
Bracia Karamazow – Fiodor Dostojewski
2.
Bóg urojony – Richard Dawkins
3.
Bóg bestia – Al. Alvarez
4.
Kruchy dom duszy – Jurgen Thorwald
5.
Morderstwo pod cenzurą – Marcin Wroński
6.
Teleny – Oscar Wilde
7.
W bagnie – Arnaldur Indridason
8.
Biała lwica – Henning Mankell
9.
Aleja samobójców – Marek Krajewski, Mariusz
Czubaj
10.
Uwikłanie – Zygmunt Miłoszewski
11.
Prime Time – Lisa Marklund
12.
Wyjątek – Christian Jungersen
13.
Niewidzialny – Mari Jungsted
14.
Antropolog na Marsie – Oliver Sachs
15.
Heban – Ryszard Kapuściński
16.
Gottland – Mariusz Szczygieł
17.
Lot nad kukułczym gniazdem – Ken Kesey
18.
Tysiąc wspaniałych słońc – Khaled Hosseini
19.
Dama Kameliowa – Aleksander Dumas
20.
Stulecie detektywów – Jurgen Thorwald
Na zdjęciu powyżej stosik wytypowany "na pierwszy ogień". Pożyjemy, zobaczymy...
Powitanie
Po długich deliberacyjach, burzliwych dyskusjach wewnętrznych i ciężkich zgryzotach, zdecydowałam... Zakładam bloga o książkach. Zobaczymy, co się stanie. Zapraszam serdecznie do śledzenia skutków tej decyzji :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)