Dobre powieści zdarza mi się czytać dość często. Mniej
więcej wiem, po czym poznać, że lektura mi się spodoba, śledzę przede wszystkim
zaś kilkanaście blogów osób o podobnym do mojego guście. Natomiast książki
genialne zdarzają mi się czasem raz, czasem dwa razy do roku, czasem zaś żadna
nie zasługuje na to zaszczytne miano w pełni. Jej
wszystkie życia zasługują.
Był powód, dla którego teoretycznie nie powinnam była po tę
książkę sięgnąć. Jest to bowiem powieść o czasie, o powrotach do przeszłości, o
przebłyskach przyszłości, o tym, jak zmiany w przeszłości diametralnie wpływają
na przyszłość. Słowem, czas w tej książce nie płynie linearnie, przypomina
bardziej fale uderzające o plażę – wypływają na piasek, cofają się, wypływają
ponownie, tym razem dalej, znów się cofają, ale tylko trochę, przez chwilę jest
spokojnie, i znów to samo, ale tym razem przynoszą gałązkę, którą zaraz
porywają z powrotem w głębiny. Ja za książkami o takiej tematyce nigdy nie
przepadałam, zawsze gubiłam się gdzieś w czasie lektury, nie mogłam załapać
tych wszystkich zmian, ustalić jakiejkolwiek chronologii zdarzeń. Bardziej mnie
taka powieść męczyła niż sprawiała przyjemność. Ku mojemu zaskoczeniu jednak
nie miałam takich problemów z książką Kate Atkinson, gdzie mimo iż powroty do
przeszłości następują często, wciąż jednak byłam z stanie ogarnąć poszczególne
wątki i wydarzenia, i mimo poszarpanej struktury czasowej czytało się ją
płynnie i z zapartym tchem.
Tak bardzo nie chcę Wam zdradzać fabuły tej powieści, aby tylko
nie zepsuć przyjemności z czytania tym, którzy jeszcze tego nie zrobili. Już
bowiem na początku czytelnik orientuje się, co tak naprawdę dzieje się z życiem
Urszuli, głównej bohaterki, ale aż do końca nie jest pewien, jak to się
skończy, i czy w ogóle może się skończyć. Autorka w Jej wszystkie życia zamknęła tak naprawdę kilkanaście powieści,
pokazując, jak zdobna zmiana biegu zdarzeń diametralnie może odmienić
późniejsze losy bohaterów. Nie sposób się przy tym nie zastanawiać, jak potoczyłoby
się nasze życie i gdzie dziś bylibyśmy, gdyby w naszej przeszłości jedno
zdarzenie potoczyło się inaczej niż tak, jak to miało miejsce. Takie bogactwo
wątków dało pole do wepchnięcia w ramy tej sporej książki najróżniejszych
rodzajów powieści: od obyczajowej, poprzez sagę, romans, powieść wojenną, a
nawet polityczną i kryminalną. To wszystko jednak zostało tak zmyślnie ze sobą
połączone, iż ani przez chwilę nie wydaje się, że to za dużo, że autorka
popłynęła. Wręcz przeciwnie – czyta się to z pazurami wbitymi w okładkę, późno
w nocy, i wciąż czuje się niedosyt. I jak zwykle w takich wypadkach okazuje
się, że 560 stron to zdecydowanie za mało.
Wiem, że nie będę oryginalna, bo przede mną polecało Jej wszystkie życia wiele innych osób,
ale z całego serca zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę. Ja natomiast
jestem zdeterminowana, by dostać w swoje łapy pozostałe powieści Kate Atkinson,
bo to zaiste wspaniała literatura jest!
Moja ocena: 6/6
Kate Atkinson Jej
wszystkie życia
Tłum. Aleksandra Wolnicka
Wyd. Czarna Owca
Warszawa 2014
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawcy.