Dawno już nie czytałam tak zakręconej książki.
Z twórczością Marishy Pessl spotkałam się wiele lat temu
przy okazji jej debiutanckiej powieści o bardzo intrygującym tytule Wybrane zagadnienia z fizyki katastrof. Nie
pamiętam już zbyt wiele z fabuły, jedynie swoje wrażenie po skończonej
lekturze. Wrażenie, że gdyby ta ponad 600-set stronicowa książka skończyła się
po czterystu stronach, byłaby to jedna z najlepszych powieści
psychologiczno-obyczajowych, jakie przeczytałam. Ale autorka dodała kolejne
dwieście, a w nich najbardziej szalone, zupełnie nie związane z pierwszą częścią
książki, wątki, jakby usilną próbę stworzenia thrillera, jakby autorka w
połowie pisania postanowiła zmienić gatunek. I zakończyła to, o ile dobrze
pamiętam, niemalże brakiem zakończenia. A ja miałam naprawdę sporo trudności w
ocenieniu przeczytanej książki, bo czułam się jakbym oceniała dwie różne
powieści.
W Nocnym filmie wiele
z tych trudności się nie pojawia. Przede wszystkim, od początku autorka
zdecydowała się, że jednak thriller to jej ulubiony gatunek, i konsekwentnie
szła w tym kierunku. Powieść została dobrze skonstruowana, każda postać pojawia
się w niej w odpowiedniej chwili, i pozostaje
w niej tak długo, jak tego trzeba, by później bez żalu się z nami
pożegnać. Ponad siedemset stron dało pole do popisu dla wyobraźni Pessl, która
co raz bawi się z czytelnikiem konwencją, raz skręca w kierunku kryminału,
innym razem horroru, dodaje szczyptę magii, rozbijającej się o zdrowy rozsądek.
I sprawia, że Nowy Jork z centrum świata zmienia się w bardzo ponure miejsce.
Główny bohater powieści, Scott McGrath, jest dziennikarzem i
reportażystą, niegdyś bardzo cenionym, który obecnie popadł w niełaskę. Kilka
lat temu zajął się śledztwem nad niezwykle kontrowersyjną i tajemniczą postacią
reżysera filmów grozy, Cordovą, a kiedy nagle wszyscy świadkowie wycofali się,
pozostał sam na placu boju, z wyrokiem za oszczerstwo i wyczyszczonym do zera
kredytem zaufania społecznego. Popada w coraz większą depresję, w czym nie
pomaga rozwód i rzadkie widzenia z córeczką. Aż do chwili, gdy dowiaduje się o
śmierci córki Corodovy, i znów czuje potrzebę zajęcia się tym tematem. W między
czasie zyskuje dwóch pomocników, z którymi przemierza ulice Nowego Jorku i
doświadcza coraz trudniejszych do wytłumaczenia przygód.
Biorąc pod uwagę, jak wiele jest do czytania (ponad 700
stron!) i jak ciekawa i wciągająca jest to lektura, zakończenie okazało się
poniekąd płaskie i jałowe. Chociaż może to było tylko moje odczucie, jakby po
szalonej kolejce górskiej przyszedł czas na wyhamowanie wagonika, a ja
chciałabym, żeby zamiast tego wykonał kolejny piruet. Nie mniej nie mogę
żałować czasu spędzonego na czytaniu Nocnego
filmu, bo od czasu Cienia wiatru nie
czytałam niczego, co tak płynnie poruszałoby się pomiędzy rzeczywistością a
sennymi marami. A dołączone do powieści „przedruki” stron z gazet czy skany
stron internetowych stworzyło wyjątkowe wrażenie czytelnicze. Dlatego, mimo
pewnych „ale”, mogę szczerze polecić tę powieść jako świetną rozrywkę na lato.
Moja ocena: 4,5/6
Marisha
Pessl Nocny film
Tłum. Rafał
Lisowski
Wyd.
Albatros
Warszawa
2016