Chyba większość z nas na myśl o
pójściu do lekarza ogarnia zdenerwowanie. Obok tego związanego z
ewentualną chorobą dochodzi jednak zdenerwowanie samym systemem –
będzie trzeba się przebić przez rejestrację, siedzieć w kolejce
razem z innymi pacjentami wysłuchać historię choroby pani Wiesi,
jej męża, kuzyna, szefa kuzyna i jego psa. Lekarz przez większość
wizyty będzie zajęty wypełnianiem papierów, a na koniec
dostaniemy receptę której wykupienie spowoduje sporą dziurę w
domowym budżecie. A nie daj Boże, jeśli będzie trzeba się
położyć w szpitalu.
Polska służba zdrowia to chyba jeden
z bezpieczniejszych tematów rozmowy, bo wydaje się, że niezależnie
od zdrowia, wieku, zamieszkania i do pewnego stopnia finansów, każdy
jest z niej niezadowolony. Tymczasem większość z nas dysponuje
tylko ograniczoną wiedzą na temat tego szalenie skomplikowanego
systemu. Dlatego książka Pawła Reszki jest tak pożyteczna –
pozwala nam spojrzeć na wiele kwestii z punktu widzenia lekarzy.
Od razu mówię, że nie nabierzecie
ani zrozumienia ani pozytywnego nastawienia do systemu opieki
zdrowotnej w Polsce. Raczej upewnicie się w swoim intuicyjnym
poczuciu, że lepiej nie chorować. Autor zatrudnił się w jednym ze
szpitali jako sanitariusz, by zaczerpnąć wiedzy bezpośrednio u
źródła. Jednak lwia część książki to wypowiedzi lekarzy –
specjalistów, stażystów, studentów, rezydentów i członków
samorządu. Dowiedziałam się wielu rzeczy – czym się różnic
rezydent od stażysty, a czym od specjalisty; na jakiej zasadzie
przyznawane są miejsca na specjalizacji (i kto decyduje ile tych
miejsc jest), jaki wpływ mają firmy farmaceutyczne, jak finansowane
są szpitale, i dlaczego wiele z nich jest poważnie zadłużona.
Czym jest Biedronka i dlaczego młodzi lekarze rejestrują się z
bezrobociu. Dlatego podtytuł wydaje mi się częściowo chybiony –
nie tyle chodzi tu o znieczulicę polskich lekarzy, ile znieczulicę
polskiego systemu.
Ogólne wrażenie nie jest przesadnie
optymistyczne i bliżej mu do atmosfery z Alicji w krainie czarów
– brakuje tylko by na drzwiach
szpitali powieszony został obrazek z uśmiechniętym kotem i słowami
„Wszyscy jesteśmy obłąkani”. I nawet nie ma gdzie uciekać, bo
szpitale psychiatryczne borykają się z takimi samymi problemami jak
inne.
Można
by mieć zarzut, że książka jest jednostronna, że opisuje tylko
rzeczy złe. Wszak wielu z nas ma pewne doświadczenia z publiczną
opieką zdrowotną, które wiązały się z szybką i profesjonalną
opieką lekarzy i pielęgniarek, bez znajomości i bez „dawania w
łapę”. Myślę, że gdyby autor chciał uwzględnić i takie
przypadki, książka byłaby o wiele dłuższa. Ponadto, wbrew temu
co czujemy, takie „dobre wspomnienia ze szpitala” powinny być
normalnością, a nie czymś, co się opisuje w reportażach. A że
tak nie jest, no cóż. Pozostaje zapytać dlaczego i poszukać
odpowiedzi w książce Pawła Reszki Mali bogowie.