O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

wtorek, 9 stycznia 2018

"Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy" Paweł Reszka

Chyba większość z nas na myśl o pójściu do lekarza ogarnia zdenerwowanie. Obok tego związanego z ewentualną chorobą dochodzi jednak zdenerwowanie samym systemem – będzie trzeba się przebić przez rejestrację, siedzieć w kolejce razem z innymi pacjentami wysłuchać historię choroby pani Wiesi, jej męża, kuzyna, szefa kuzyna i jego psa. Lekarz przez większość wizyty będzie zajęty wypełnianiem papierów, a na koniec dostaniemy receptę której wykupienie spowoduje sporą dziurę w domowym budżecie. A nie daj Boże, jeśli będzie trzeba się położyć w szpitalu.

Polska służba zdrowia to chyba jeden z bezpieczniejszych tematów rozmowy, bo wydaje się, że niezależnie od zdrowia, wieku, zamieszkania i do pewnego stopnia finansów, każdy jest z niej niezadowolony. Tymczasem większość z nas dysponuje tylko ograniczoną wiedzą na temat tego szalenie skomplikowanego systemu. Dlatego książka Pawła Reszki jest tak pożyteczna – pozwala nam spojrzeć na wiele kwestii z punktu widzenia lekarzy.

Od razu mówię, że nie nabierzecie ani zrozumienia ani pozytywnego nastawienia do systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Raczej upewnicie się w swoim intuicyjnym poczuciu, że lepiej nie chorować. Autor zatrudnił się w jednym ze szpitali jako sanitariusz, by zaczerpnąć wiedzy bezpośrednio u źródła. Jednak lwia część książki to wypowiedzi lekarzy – specjalistów, stażystów, studentów, rezydentów i członków samorządu. Dowiedziałam się wielu rzeczy – czym się różnic rezydent od stażysty, a czym od specjalisty; na jakiej zasadzie przyznawane są miejsca na specjalizacji (i kto decyduje ile tych miejsc jest), jaki wpływ mają firmy farmaceutyczne, jak finansowane są szpitale, i dlaczego wiele z nich jest poważnie zadłużona. Czym jest Biedronka i dlaczego młodzi lekarze rejestrują się z bezrobociu. Dlatego podtytuł wydaje mi się częściowo chybiony – nie tyle chodzi tu o znieczulicę polskich lekarzy, ile znieczulicę polskiego systemu.

Ogólne wrażenie nie jest przesadnie optymistyczne i bliżej mu do atmosfery z Alicji w krainie czarów – brakuje tylko by na drzwiach szpitali powieszony został obrazek z uśmiechniętym kotem i słowami „Wszyscy jesteśmy obłąkani”. I nawet nie ma gdzie uciekać, bo szpitale psychiatryczne borykają się z takimi samymi problemami jak inne.


Można by mieć zarzut, że książka jest jednostronna, że opisuje tylko rzeczy złe. Wszak wielu z nas ma pewne doświadczenia z publiczną opieką zdrowotną, które wiązały się z szybką i profesjonalną opieką lekarzy i pielęgniarek, bez znajomości i bez „dawania w łapę”. Myślę, że gdyby autor chciał uwzględnić i takie przypadki, książka byłaby o wiele dłuższa. Ponadto, wbrew temu co czujemy, takie „dobre wspomnienia ze szpitala” powinny być normalnością, a nie czymś, co się opisuje w reportażach. A że tak nie jest, no cóż. Pozostaje zapytać dlaczego i poszukać odpowiedzi w książce Pawła Reszki Mali bogowie.

czwartek, 4 stycznia 2018

Cykl o Nataliach

Długo psioczyłam na sam zamysł, jaki leżał u podstawy tej powieści. Czytałam bowiem już kilka książek, w których główne bohaterki okazują się zupełnie sobie obcymi siostrami (jak to w ogóle brzmi!), z pewnych powodów zmuszone do zamieszkania pod jednym dachem. Ile razy można wykorzystywać ten sam wzór... Po kilku latach i kilkunastu pozytywnych recenzjach powieści Olgi Rudnickiej postanowiłam dać sobie i jej szansę. Pech chciał, że sięgnęłam po Fartowny pech, którego lekturę przerwałam mniej więcej w połowie żeby zrobić sobie herbatę, i jakoś tak nigdy do niej nie wróciłam. Innymi słowy – wiele wskazywało na to, że moja przygoda z tą autorką będzie krótka i mało owocna.

A kilka miesięcy temu długie oczekiwanie w poczekalni kazało mi grzebać w aplikacji do ebooków za czymś lekkim, i znalazłam inną powieść pani Rudnickiej. Obecnie mam już za sobą 6 jej powieści, i z niepokojem spoglądam w przyszłość – bo co to będzie, gdy zabraknie mi nieprzeczytanych tytułów?

Na razie zasmuca mnie tylko, że zakończyła się moja przygoda z siostrami Sucharskimi. Tak, przełamałam się, schowałam swoje „ale” do kieszeni i sięgnęłam po Natalii 5. A potem po Drugi przekręt Natalii. I zaraz potem Do trzech razy Natalie. I śmiałam się przy tej lekturze tak, jak już dawno mi się to nie zdarzyło. Odszczekuję więc wszystkie złe słowa, jakie z moich ust padły na te książki. Dostałam nauczkę, by nigdy nie oceniać nieprzeczytanej książki.

Chociaż sama fabuła zasadza się, jak już wyjaśniliśmy, na dosyć oklepanym pomyśle, to jednak pięć sióstr stworzonych przez Rudnicką jest jak pięć żywiołów tworzących Kapitana Planetę w kreskówce mojego dzieciństwa. Tylko zamiast Planety, 5 Natalii tworzy wokół siebie chaos, zniszczenie i mnóstwo zabawnych sytuacji. Naprawdę trudno mi powiedzieć, którą z nich polubiłam najbardziej, bo każda ma w sobie urok krokodyla Dundee, ale dopiero razem tworzą demolkę doskonałą.

Nie wiem, czy jest jeszcze w kraju ktoś, kto lubuje się w powieściach obyczajowo-humorystyczno-kryminalnych i jeszcze nie czytał powieści o Nataliach, ale jeśli jeszcze ktoś taki gdzieś się znalazł (chociaż podejrzewam, że jestem ostatnim okazem), to serdecznie polecam mu Natalii 5 i resztę.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

10 najlepszych książek jakie przeczytałam w 2017 roku

Nie ma się co oszukiwać, że blog Krakowskie Czytanie niemalże umarł śmiercią naturalna w ubiegłym roku. Niemalże, bo jednak od wielkiego dzwona zdarzało mi się tutaj coś opublikować. Nie wiem jak to dalej będzie – czy wciąż będę milknąć na kilka miesięcy, czy wyrobię w sobie nawyk pisania regularnie czy znów obudzi się we mnie potrzeba blogowania jak przed laty – kilkanaście razy w miesiącu. Na razie tylko wiem, że (chyba) co roku publikowałam listę moich ulubionych książek, przeczytanych w każdym kolejnym upływającym roku, i nie widzę powodu, by 1 stycznia 2018 roku nie miał się pojawić podobny wpis. A więc zapraszam:


1.       Fioletowy hibiskus – Chimamanda NgoziAdichie – zaskakujące jest, jak długo nieraz musi czekać książka, aby wreszcie została przeczytana, a kiedy to się wreszcie stanie okazuje się, że jest to jedna z najpiękniejszych powieści, po jakie kiedykolwiek sięgnęłam. Owszem, była to smutna opowieść, owszem, z dalekiego kraju o którym niewiele wiem, a jednocześnie była tak bogata, wzruszająca, odnosząca się do tak wielu kwestii z mojego życia, że na zawsze pozostanie jedna z moich ulubionych książek.
2.       Bękart ze Stambułu – Elif Safak – kolejna mocno zakurzona pozycja z mojej półki, która przypomniała mi jak bardzo niegdyś chwaliłam sobie literaturę turecką. Elif Safak nie tyle pisze, ile dzierga bardzo efektowny i bogaty gobelin, gdzie każda nitka to oddzielna historia, a razem tworzą obłędny pejzaż. Jednocześnie Bękart dał mi impuls do pogłębienia mojej wiedzy o ormiańskiej historii.
3.       Zakonnice odchodzą po cichu – Marta Abramowicz – króciutka książeczka, przez przypadek niemalże ściągnięta z bibliotecznej półki, która mocno przyłożyła mi w łeb, niczym obuchem, przypomniała wiele szokujących historii i kazała się zastanowić nad wieloma sprawami.
4.       Wioska morderców – Elisabeth Herrmann – wraz z Śnieżnym wędrowcem  okazały się świetnymi kryminałami z bohaterami innymi niż wszyscy do tej pory poznani. Współczesne Niemcy i tajemnice z przed lat. Liczę na to, wkrótce pojawią się kolejne tomy.
5.       Niewidzialne  życie Iwana Isajenki – Scott Stambach  - jedna z tych książek, które znajdują się w biblioteczne nie wiadomo skąd, które otwiera się bez większych oczekiwań, i które lądują na liście ulubionych książek. Iwan jest bardzo chorym, nie zawsze grzecznym i ułożonym chłopcem, mieszkającym na stałe w białoruskim szpitalu dziecięcym. Co nie przeszkadza mu być niezwykle inteligentnym młodym obserwatorem życia wokół niego, które komentuje na swój własny, sarkastyczny sposób.
6.       Herbatka o piątej – Bill Bryson  - po wielu latach pan Bryson wrócił z kolejną książką, która podobała mi się nawet bardziej, niż poprzedzające ją Zapiski z małej wyspy. Jest to chyba jedyna pozycja z przeczytanych przeze mnie w tym roku, przy której dosłownie zaśmiewałam się do łez.
7.       Zapach domów innych ludzi – Bonnie-Sue Hitchcock  - literatura młodzieżowa? Realizm magiczny? Jakkolwiek chciałoby się zaszufladkować tą opowieść, nigdy nie uda się tego zrobić we właściwy sposób. Autorka stworzyła bohaterów i atmosferę, którą trudno opisać innym słowem niż „zachwycająca”.
8.       Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze – Gail Honeyman  - polecana przez brytyjską booktuberkę, po której to rekomendacji zaczęłam spisywać wszystko, co ta dziewczyna lubi. Eleanor Oliphant jest bohaterką pełną tajemnic, a jednocześnie łatwo mi się z nią identyfikować na bardzo wielu poziomach. Autorka opisała również chorobę psychiczną w sposób, w jaki powinna być ona opisywana – bez lukrowania ale i bez popadania w przesadę. A przy tym ta opowieść jest tak bardzo, bardzo optymistyczna.
9.       Obwód głowy – Włodzimierz Nowak   - 2017 rok to rok czytania bardzo mocno zakurzonych pozycji. Tą konkretną trzymałam na regale – uwaga – 10 lat! I chociaż wiele z tekstów tu zawartych odrobinę się zdezaktualizowało, to wciąż był to kawał dobrej, reporterskiej roboty.
10.   Wykluczeni – Artur Domosławski  - Behemom wśród wymienionych tu książek – zbiór reportaży z całego świata, który łączy jeden temat – wykluczenie. Ekonomiczne, rasowe, religijne – kolonializm, wojny, decyzje podjęte arbitralnie przez wielkich tego świata, które doprowadziły do tego, że wiele grup ludzi z trudem przeżywa każdy kolejny dzień, a wielu oficjalnie nie istnieje.

Zwykle mam problem z wymienieniem jednej książki, która wg zasłużyła na miano Najlepszej, ale w tym roku moje myśli kierują się w stronę Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze. Myślę, że mogłabym się tu rozwodzić nad tą powieścią na kilku stronach, ale jednocześnie czuję, że żadne słowa nie oddadzą tego wspaniałego i dziwnego uczucia, które zna każdy z nas – kiedy znajdziemy książkę, która poruszy w nas każdą strunę, która wspomniana po miesiącach wciąż budzi te wszystkie emocje. Która jest świetnie napisana, doskonale skomponowana, która zawiera w sobie idealną równowagę smutku i radości. To jest właśnie taka książka. I jeśli miałabym w tym roku polecić Wam tylko jedną pozycję, poleciłabym wam właśnie tą.

Czytaliście którąś z powyższych pozycji? Lubicie w ogóle takie zestawienia? (Ja bardzo!) Dajcie proszę znać w komentarzach, co było dla Was Książką Roku, Tą Najlepszą, The Książką?

Korzystając z okazji pragnę złożyć Wam wszystkim serdeczne życzenia – wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!