Obcowanie z Wielką Literaturą często w wyobrażeniach ludzi
wiąże się z czytaniem dwóch kategorii książek: klasyków i prac noblistów.
Wybranie pozycji z jednej z tych grup ma nas zabrać na literacki Olimp, gdzie
spijać będziemy nektar z pięknych zdań, umierających już słów i poczujemy się
wyjątkowi, piękni, nieskalani, uwzniośleni i ogólnie fajni. Jednym z
najświeższych laureatów literackiej Nagrody Nobla jest Mario Vargas Llosa, z
którym miałam już okazję się spotkać czytając kilka lat temu Ciotkę Julię i skrybę, i do którego postanowiłam
ostatnio wrócić by się, jak było powiedziane, uwznioślić. Mario, ty zgrywusie!
Cieniutka Pochwała
macochy treścią działa lepiej niż dobra kawa – przekonałam się o tym w
tramwaju do pracy pewnego zimnego poranka. Składa się z kilku rozdzialików, w
których przeplata się historia romansu doni Lukrecji z jej młodocianym
pasierbem, szczegółowe opisy zabiegów higienicznych jej męża, dona Rigoberta
oraz krótkie scenki rodzajowe jakby
obrazom nadano głębszego znaczenia, opowiadając historię, którą one tylko
pokazują.
Ale clue całej
książki jest tematyka. Pochwała macochy jest
zbiorkiem opisów zabaw erotycznych głównych bohaterów – żony z mężem, macochy z
pasierbem, bogini z jej faworytą, króla
z królową. Mamy tu bogactwo pozycji, układów, tu ktoś kogoś podgląda, tu ktoś
kogoś zaskakuje (głównie autor czytelnika). Szczegółowo zapoznajemy się też z
poszczególnymi zabiegami don Rigoberta mającymi go utrzymać w dobrym stanie – a
to czytamy jak czyści uszy, a to jak myje stopy, a raz nawet mamy wątpliwą przyjemność
towarzyszenia mu w jakże prywatnej sytuacji robienia klocka. Tak, proszę państwa,
jeden z największych pisarzy latynoamerykańskich jest jednocześnie autorem
najbardziej wyszukanego opisu robienia kupy w historii literatury. Przypomniała
mi się przy okazji słaba pod każdym względem pozycja dla dzieci pt. Mała książka o kupie. Uzmysłowiłam sobie
bowiem, że nawet o posiedzeniu na klopie trzeba umieć pisać, albo inaczej – jak
ktoś ma dobre pióro, to i opis defekacji jakoś milej się czyta.
Mario Vargas Llosa napisał tę książkę chyba dla hecy. Pewnie
pisząc wyobrażał sobie te wielkie gały, jakie czytelnik zrobi zaczynając czytać
– takie jakie i ja zrobiłam. Nie wiem na ile ta konkretna pozycja miała wpływ
na decyzję Akademii Szwedzkiej, a może raczej największa nagroda w dziedzinie
literatury została Llosie przyznana mimo Pochwały
macochy? Naprawdę trudno powiedzieć. Mnie ta książka ogromnie zdziwiła, a
następnie wywołała sporo śmiechu z samej siebie. Bo dać się tak zrobić przez
Noblistę to jednak pewien zaszczyt.
Moja ocena: 5/6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik jako
książka pożyczona, którą wypada już oddać.
Mario
Vargas Llosa Pochwała macochy
Tłum. Carlos
Marrodan Casas
Wyd. Znak
Kraków 2009