O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

środa, 7 listopada 2018

Wojciech Chmielarz "Farma lalek"


Jesień to czas na czytanie kryminałów, prawda? Halloween'owe dekoracje, Święto Zmarłych, coraz krótsze dni, ponura atmosfera za oknem, mgła i drzewa ogołocone z liści – późna jesień to okres mroczny, i wtedy wielu z nas chętnie zagrzebuje się pod kocykiem i spędza kolejne długie wieczory w towarzystwie powieści kryminalnych. Wydaje mi się, że nie tylko tematyka nas do nich przyciąga o tej porze roku, ale często też fakt, iż zaspani i pozbawieni energii nie mamy ochoty na zawiłe epopeje pisane z dziesięciu rożnych perspektyw. A nawet najlepsze kryminały oferują poniekąd powrót do tego, co dobrze znane.

Co nie znaczy, że czytam tylko znajomych autorów, chociaż nie przeczę, że w przeciągu ubiegłych tygodni udało mi się nadgonić zaległości z niektórymi znanymi cyklami kryminalnymi. Ale dziś będzie o moim nowym odkryciu (z naciskiem na moim) – powieści Wojciech Chmielarza, której bohaterem jest komisarz Jakub Mortka – Farma lalek. Leżała w osiedlowej bibliotece, a sięgnęłam po nią po tym gdy koleżanka wspomniała o autorze na ostatnim spotkaniu biblionetkowym w Krakowie. Postanowiłam spróbować, i chyba przepadłam.

Komisarz Mortka trafia na zesłanie z Warszawy do kotliny jeleniogórskiej, a konkretnie, do małej miejscowości Krotowice, w wyniku zdarzeń opowiedzianych w pierwszej części tego cyklu. Której, z racji tematyki pożarowej, raczej nie zamierzam czytać (kłania się lęk przed ogniem; słowo daję, gdybym to ja była człowiekiem pierwotnym i ode mnie zależałoby ogarnięcie ognia dla ludzkości, to do dziś siedzielibyśmy zmarznięci na drzewach). W każdym razie pan komisarz planuje się nie wychylać, odpocząć, przetrwać okres zesłania i przy okazji zadecydować, co dalej zrobi ze swoim życiem. Nie jest tutejszy, zatem nie wtrąca się w pracę lokalnych policjantów. Do czasu, gdy zaginięcie małej dziewczynki na początek śledztwu w sprawie brutalnych zabójstw, które z kolei doprowadzi nas do nieoczekiwanego finału.

Podobał mi się sposób pisania pana Chmielarza. Dawno już nie płynęłam tak płynnie prze kolejne strony. Konstrukcja fabuły nie dawała chwili wytchnienia ani powieściowym gliniarzom, ani czytelnikowi, a jednak nie miałam wrażenia przesady i przeciążenia zdarzeniami, jak to się czasem zdarza, szczególnie w powieściach kryminalnych. Szczególnie bliska jest mi okolica, w której autor umiejscowił akcję – w okolicach Szklarskiej Poręby i Jeleniej Góry spędziłam jedne z najlepszych wakacji w życiu. A i miejscowość, na bazie której narodziły się powieściowe Krotowice, jest mi dosyć dobrze znana. I wreszcie sam komisarz Mortka – długo nie mogłam sobie uzmysłowić, co mnie ujęło w tym smutnym, rozwiedzionym pracoholiku w depresji, aż wreszcie to do mnie dotarło – jesteśmy starymi znajomymi. Miewał inne imiona, działał w różnych regionach Polski, bywał wdowcem, ale to jednak on – typowy główny bohater kryminałów. I nie myślcie, że to wada. Trzeba nie lada kunsztu, by tego bohatera ożywić w kolejnych powieściach, by nie stał się parodią samego siebie. Ale Wojciechowi Chmielarzowi się to udało.

To byłą jedna z tych lektury, dla których wracałam szybciej do domu, by tylko móc się znów zagłębić w lekturę. I jedna z tych, po których zakończeniu biegnie się do biblioteki po kolejny tom. Osiedle marzeń już na mnie czeka.

Moja ocena: 5/6

Wojciech Chmielarz Farma lalek
Wyd. Czarne
Wołowiec 2017

czwartek, 1 listopada 2018

Co będę czytała w listopadzie?


Od kilku lat nie buduję już stosików do przeczytania na następny miesiąc, bowiem zwykle okazywało się, że czytałam wszystko, tylko nie to, co się na tym stosiku znalazło. Jednak miewam takie momenty, gdy wprost zalewa mnie fala pozycji, które chcę przeczytać tu i teraz. Czasem jest to tylko efekt ogólnej potrzeby czytania wszystkiego (znacie to uczucie? Jakby się było na czytelniczym haju), czasem wydawcy rozpieszczają nas premierami, czasem natrafimy na rudę złota w osiedlowej bibliotece, albo spotkanie z książkowymi maniakami pozostawia nas z dłuuuuugą listą rekomendacji.

U mnie ma miejsce wyrafinowana mikstura wszystkiego, co powyżej. Nie tyle mam stosik książek które muszę przeczytać (bo termin, bo trzeba oddać, bo ktoś chce pożyczyć, bo, bo, bo...) ile książek, których przeczytania nie mogę się wprost doczekać. Na stosie na listopad, tradycyjnie, znalazło się trochę kryminałów, reportaże, których z każdym rokiem czytam więcej i które chyba powoli stają się moim ulubionym i najchętniej czytanym gatunkiem, ale jest też najnowsza pozycja jednej z uwielbianych przez mnie autorek (a nawet Ałtorek – tak, napisałam to, pozwijcie mnie), jest sporych rozmiarów powieść do której nie udało mi się dorwać w październiku, monumentalny bestseller sprzed kilku lat, audiobook i zapewne kilka pozycji,o których teraz nawet nie wiem, że chcę je czytać. I jakoś tak mnie naszło, żeby Wam o nich opowiedzieć, bo znając życie, wiele z nich nie doczeka się ode mnie oddzielnych recenzji (a może? Kto wie?)

  1. Wojciech Chmielarz Farma lalek autor kryminałów, z którego twórczością nie miałam jeszcze do czynienia, chociaż niemalże zewsząd słyszę pozytywne opinie. Przeczytałam na razie kilka stron i już się wciągnęłam. Mała miejscowość w Karkonoszach i seria zaginięć jedenastoletnich dziewczynek.
  2. Francesco M. Cataluccio Czarnobyl zdobycz z uroczego antykwariatu w Elblągu, na temat który szczególnie mnie interesuje (miano pokolenia Czarnobyla zobowiązuje). Opowieść o mieście znanym jako epicentrum katastrofy.
  3. Marta Kisiel Pierwsze słowo razem z drastycznym ograniczeniem pisania na blogu zrezygnowałam z jakichkolwiek współprac. Wyjątkiem są książki Marty Kisiel, choćbym tylko dla nich miała trzymać bloga przy życiu. Opowiadania jedynek w swoim rodzaju autorki.
  4. Maciej Czarnecki Dzieci Norwegii znalezisko osiedlowej biblioteki, która może nie jest najbardziej szałową biblioteką na świecie, ale jeśli chodzi o reportaże stanowi centrum dowodzenia wszechświatem. O państwie, w którym jest dobrze. Za dobrze?
  5. Leonardo Padura Trans w Hawanie Trylogia Padury przeleżała na moich półkach około 10 lat... kilka razy znajdowały się już na stosie do wyniesienia do biblioteki, jednak jakimś cudem zawsze im się udawało. Jestem już po lekturze pierwszych dwóch tomów, i nie mogę uwierzyć, że coś tak dobrego mogło tak długo czekać na swoją szansę. Kryminały kubańskie, morderstwa w dusznej atmosferze Hawany.
  6. Mads Peter Nordbo Dziewczyna bez skóry przypadkowy zakup, ostatnio coraz trudniej mi się dorwać do dobrych skandynawskich kryminałów, liczę, że ten taki będzie. Intryguje mnie, ponieważ fabułę osadzono na Grenlandii.
  7. Jennifer Egan Manhattan Beach – kiedy tylko pojawiła się w zapowiedziach, zwróciła moją uwagę. Potem natrafiłam na entuzjastyczne recenzje, i już byłam pewna że to coś dla mnie. Opowieść o młodej dziewczynie i Nowym Jorku lat 30. i 40.
  8. Diana Gabaldon Obca potrzebowałam czytadła i przypomniałam sobie, że swego czasu wszyscy się tym zaczytywali. Młoda kobieta zostaje przeniesiona w czasie do XVIII wiecznej Szkocji.

Dawno już nie miałam przed sobą tylu fascynujących pozycji naraz. Teraz długie listopadowe wieczory nie będą mi straszne.