Zawsze staram się najpierw przeczytać książkę, a dopiero
następnie zobaczyć film na jej podstawie. Prowadzi to nie raz do śmiesznych
sytuacji, na przykład chcąc zobaczyć pierwszy film z cyklu „Władca Pierścieni”
zabrałam się najpierw za książkę, i skończyłam czytać trzeci tom… dzień przed
premierą drugiego filmu. Tak, rok później. Ale było warto.
Nie o „Władcy” jednak ta historia, a o książce Stulatek, który wyskoczył przez okno i
zniknął. W skrócie mówiąc, jest to szwedzka powieść humorystyczna o
stulatku, który wyskoczył przez okno i nie zniknął, ale udał się w podróż. I to
nawet nie podróż swojego życia, bowiem współczesne wojaże przeplatane są tutaj
historią stulatka, Allana, i stąd czytelnik dowiaduje się, iż Allan był
wszędzie, widział wszystko i do wszystkiego przyłożył rękę, jeśli idzie o
historię XX wieku. Truman, Stalin, Mao, Kim Ir Sen, znał ich wszystkich. Co nie
znaczy, że ta ostatnia przygoda dziadka pozbawiona jest niebezpieczeństw,
nagłych zwrotów akcji i zabawnych zdarzeń. Po drodze bowiem Allan spotyka coraz
to dziwniejsze typy, nie tylko ludzi, a jak wiedzą niektóry blogerzy – jedna
zakręcona osoba to jedna zakręcona osoba, ale więcej zakręconych osób – to już
jest materiał na powieść. Albo na list gończy. Albo na oba.
Dla mnie Stulatek
to pomieszanie filmu Jak rozpętałem drugą
wojnę światową z powieścią Trzech
panów w łódce, nie licząc psa, tylko w szwedzkich realiach i ze szwedzkim
czarnym humorem. Jeśli ktoś nie wierzy, że Szwedzi też mają poczucie humoru,
musi przeczytać tą powieść, bo zaiste, jest to taki rodzaj śmiechu, którego w
innych książkach nie znajdziecie – trochę czarny, lekko podszyty smutkiem, ale
w sumie dosyć prosty i pogodny.
Ta powieść reklamowana była jako rozśmieszacz do łez, na
mnie jednak tak to nie działało. Cała książka jest napisana, od początku do
końca, żartobliwym tonem, zatem trudno wymagać, żebym śmiała się na głos przez
całe 400 stron. Było parę gagów, które faktycznie wywołały taką reakcję, jednak
głównie towarzyszył mi w trakcie czytania uśmieszek po nosem. Co innego film,
bo na filmie byłam niestety przed
przeczytaniem książki – film to świetny przykład europejskiej komedii, bardzo
dobrze zrobiony, wciągający, zabawny nie w głupkowaty, hollywoodzki sposób.
Filmowcy nie zmieścili w nim całego materiału z książki, i dobrze, bo co wolno książce
nie wolno filmowi, ale dobrali fragmenty w taki sposób, iż powstał spójny
scenariusz, gdzie nieznajomość powieści absolutnie nie przeszkadzała w nadążaniu
i zrozumieniu całego filmu.
Podsumowując, zarówno film jak i książka bardzo mi się podobały,
aczkolwiek ani jedno ani drugie nie trafi pewnie na listę 10 najlepszych
rozrywek ever. Jeśli jednak macie ochotę na wciągającą lekturę, przeczytajcie,
a jeśli chcecie obejrzeć coś innego niż amerykański film, włączcie Stulatka, który wyskoczył przez okno i
zniknął.
Moja ocena: 4,5/6
Jonas Jonasson Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął
Jonas Jonasson Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął
Tłum. Joanna Myszkowska-Mangold
Wyd. Świat Książki
Warszawa 2014