Już dawno chyba nie trafił mi się tak kolorowy czytelniczo
miesiąc – tylko spójrzcie na stosik poniżej! Sierpień był miesiącem urlopu,
zatem czasu na czytanie było sporo. Jednak na szczęście wizyta na Węgrzech
okazała się równie bogata w wycieczki do miast, miasteczek i zamków, w związku
z czym długość listy przeczytanych w tym miesiącu książek nie odbiega znów tak
bardzo od list z poprzednich miesięcy.
W sierpniu przeczytałam 7 książek, ponadto zaczęłam czytać i
doszłam do połowy trzech innych, o których napiszę już w kolejnym podsumowaniu.
Jakościowo było całkiem nieźle, chociaż nie wszystkie przeczytane lektury
spełniły pokładane w nich oczekiwania. Jeśli chodzi o gatunki, przeczytałam 2
młodzieżówki, 2 obyczajówki, 1 kryminał, 1 SF, 1 nie-wiadomo-co i uwaga –
żadnej książki non-fiction (!). Tylko dwie z nich zostały napisane przez
kobiety. 4 to powieści amerykańskie, 2 angielskie i 1 francuska. Jedna z
poniższych książek pochodziła z biblioteki (co dziwne, nie udało mi się
namierzyć kolejnych tomów, a przecież były…), 2 z mojej półki (zakupione przez
styczniem 2015 roku), reszta to tegoroczne nabytki. Żadnego ebooka, wszystko w
papierze.
Zatem, w sierpniu przeczytałam:
1.
Zatrute
ciasteczko – Alan Bradley – pożyczona w ramach zapoznawania się z osiedlową
biblioteką w moim nowym miejscu
zamieszkania. Niestety, kolejnych części nie ma, a wtedy były. Pierwszy tom
cyklu o Flavii De Luce, którą polecała swego czasu cała blogosfera i jeszcze
jedna zapalona czytelniczka z bliskiego otoczenia. Teraz wiem, dlaczego Flavia
doczekała się tak licznego grona fanów. Moja ocena: 4,5/6
2.
Anna i
pocałunek w Paryżu – Stephanie Perkins – zakupiona pod wpływem pozytywnych
recenzji amerykańskich vlogerek. Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy
tego, że te vlogerki były jednak trochę młodsze ode mnie, a to jest literatura
młodzieżowa, grunt to powiedzieć, że była to jedna ze słabszych sierpniowych lektur.
Moja ocena: 2,5/6
3.
Marsjanin
– Andy Weir – kolejny zakup pod wpływem ww vlogerek, tym razem okazał się
strzałem w dziesiątkę. Nie tylko sporo się dowiedziałam o misjach kosmicznych,
ale i chwilami uśmiałam do łez. I wyszłam ze swojej strefy komfortu. Moja
ocena: 5/5
4.
Mam twój telefon– Sophie Kinsella – bardzo, bardzo fajna babska literatura. Sophie Kinsella
nie tylko potrafi pisać, ale i rozśmieszyć. A jej Poppy, mimo że nie zawsze
najmądrzejsza, budzi same pozytywne uczucia. Bardzo polecam. Moja ocena: 5,5/6
5.
Przyjacielekochankowie czekolada – Alexander McCall Smith – do tego autora wracam
zawsze w chwilach chandry, a taka mi towarzyszyła na początku tego miesiąca.
Mało jest książek tak mądrych, pozytywnych, lekkich i optymistycznych jak te z Niedzielnego Klubu Filozoficznego. Moja
ocena: 5,5/6
6.
Pani
komisarz nie czuje się w klubie jak w raju – Georges Flipo – drugi tom
cyklu francuskich kryminałów o komisarz Lancier, który jednak nie przypadł mi
do gustu aż tak, jak poprzedni. Było mniej śmiesznie, a bardziej głupawo,
jedyne, co miło wspominam, to prawdziwie wakacyjna atmosfera tego kryminału.
Moja ocena: 3/6
7.
Całodobowaksięgarnia pana Penumbry – Robin Sloan – no i wielki przegrany tego
miesiąca, książka z kosmosu wzięta, o której nie mam już co napisać, bo nie
była nawet tak zła, żeby wzbudzić negatywne emocje. Bywa i tak. Moja ocena:
2,5/6
Tam, gdzie była taka możliwość, odsyłam Was do recenzji
przeczytanych w sierpniu książek. Szczerze mówiąc, myślałam, że będzie tego
więcej, ale nie samymi książkami człowiek żyje, prawda? Teraz już powoli
wchodzę w nastrój jesienny i zapewne również moje lektury staną się bardziej,
trudno powiedzieć, zimne i mroczne, czy może kolorowe jak liście na drzewach?