Toskania stała się bardzo modna kilka lat temu za sprawą
licznych, lepszych lub gorszych, powieści i filmów typu „rozwiodłam się,
pojechałam do Toskanii, kupiłam chatę i teraz jestem szczęśliwa”. Co nie
znaczy, że i wcześniej, i obecnie nikt tam nie jeździ. Piękne widoki i
przeogromna ilość zabytków tego w sumie niewielkiego regionu Włoch od wieków
przyciągają poszukujących harmonii, piękna i dobrego wina podróżników. Jednymi
z takich podróżników są Anna Maria Goławska i Grzegorz Lindenberg. Jedną z
takich podróżniczek nie jestem ja (niestety, ten kierunek wyprawy jest jeszcze
długo przede mną), dlatego jedyne co mogę na razie zrobić, to udać się w podróż
z wspomnianymi osobami i ich Subiektywnym
przewodnikiem.
Toskania i Umbria.
Przewodnik subiektywny to jak sam tytuł wskazuje przewodnik trochę
nietypowy. Nie mamy tutaj dokładnego, bezosobowego, podzielonego na wyraźne sekcje
bedekera, a zapis licznych wypadów pani Anny i pana Grzegorza do Włoch, zebrany
wcześniej na potrzeby ich strony internetowej. I to widać, czasem bowiem
zatrzymujemy się na długo w mało znanej miejscowości, czasem staniemy wraz z nimi
w korku lub kolejce, a czasem zdarzy się nawet zapomnieć, gdzie się widziało
piękny krucyfiks. J
Zatem czytanie go to nie tylko praktyczne zajęcie ale i czytelnicza
przyjemność.
Przewodnik ten jest podzielony na dwie główne części. W
pierwszej autorka zapoznaje czytelnika z ogólnymi informacjami na temat Włoch, i
ta część trochę mnie wynudziła. W Italii byłam już bowiem kilka razy, więc
informacje o tym, że sjesta, że buon giorno, że dobre lody i że sierpniu gorąco
mogłam w sumie ominąć. Z drugiej strony, jeśli ktoś o tym kraju nie wie nic,
taki wstęp może się okazać bardzo przydatny. Część druga pakuje nas w samochód
(rzadziej autobus czy pociąg) i zabiera do Florencji, Sieny, Arezzo, Cortony,
Montepulciano, Pizy, Pienzy, Gubbio i kilkudziesięciu innych miejscowości rozrzuconych
po Toskanii i Umbrii oraz okolicach. Zachwycająca jest wiedza autorki na temat
oglądanych po drodze obrazów, fresków
czy ołtarzy, z resztą, w zachwytach nad nimi pomaga jej nie raz Zbigniew
Herbert i inny znani toskańscy turyści. Opowieść swą pani Anna przeplata
legendami, historią i lokalnymi zwyczajami, a czasem schodzi na tzw. ziemię i
wspomina o transporcie, cenach biletów i stronach internetowych, na których
można dokonać rezerwacji. Dzięki temu wiemy, że faktycznie mamy w rękach
przewodnik, i jednocześnie z czytaniem go mamy możliwość planowania własnej
podróży.
Nie można też nie wspomnieć o pięknych fotografiach pana
Grzegorza, których w Toskanii i Umbrii jest
często i gęsto. I znów widać, że to prywatny zapis podróży a nie zlecony na
prędko bezosobowy przewodnik. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale wkurza mnie
zafałszowywanie fotografii w niektórych pozycjach. Potem jadę w dane miejsce i
okazuje się, że na środku budynku wisi wielki znak STOP a na schodach zawsze
siedzą ludzie. A tu widać było, że w Toskanii życie sobie płynie, tu ktoś
zaparkował nieprzepisowo, tu dwoje staruszków przysiadło na ławce, tu jest
kawiarnia, a w tle te wszystkie piękne miejsca nie tracą zupełnie swego uroku.
Oglądając te zdjęcia, ma się wrażenie, że pokazuje ci je znajomy u siebie w
salonie, a nie oglądasz je w przewodniku. Co ważniejsze, wydawca zadbał, aby
zdjęcie danego obiektu było na tej samej stronie, co jego opis. To znacznie
ułatwia „wirtualne” zwiedzanie, ale i na pewno pomoże w trakcie faktycznych
poszukiwań, tam na miejscu.
Jedyne, co mi się tu nie podobało, to niestety, ciężar tej
publikacji. Znowu, nie wiem, czy to tylko ja mam takie problemy, ale książki,
które mają ze mną podróżować, powinny być maksymalnie lekkie. Tymczasem Toskania i Umbria wydana została na
eleganckim, śliskim, grubym papierze, zapewne by wyeksponować zdjęcia. Jednocześnie
jednak przewodnik stał się niemiłosiernie ciężki. Pikuś, gdy podróżujemy
własnym samochodem, jeśli jednak ktoś zamierza udać się tam samolotem, każde
pół kilo będzie miało niebagatelne znaczenie. O noszeniu ciężkiej torby w upale
na miejscu już nawet nie wspomnę, dlatego obawiam się, że ta pozycja lepsza
będzie do stacjonarnego czytania w domu przed wyjazdem, albo w hotelu dzień przed
wycieczką w dane miejsce.
Pierwszy raz przeczytałam od deski do deski, ciągiem,
przewodnik po miejscu w którym nie byłam i do którego się obecnie nie wybieram.
Było to możliwe dlatego, że Toskania i
Umbria jest dobrze napisana, ładnym, ale prostym językiem, stąd nawet
czytanie dłuższych fragmentów o konkretnym dziele sztuki nie nużyło i pozwalało
wyobrazić sobie chociaż częściowo, o czym mowa. Spodobało mi się takie „zastępcze
zwiedzanie”, do tego stopnia, że już zamówiłam sobie kolejny przewodnik do
czytania w wakacje zamiast wyjazdu. Ten natomiast kładę na półkę, w
przekonaniu, że jeszcze nie raz po niego sięgnę.
Moja ocena: 5/6
Anna Maria Goławska, Grzegorz Lindenberg Toskania i Umbria. Przewodnik Subiektywny
Wyd. Zysk i S-ka
Poznań 2013