O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

poniedziałek, 16 lipca 2018

Marta Matyszczak "Tajemnicza śmierć Marianny Biel"


Jak zapewne widać, bardzo rzadko zdarza mi się publikować na tym blogu, jednak od czasu do czasu trafiam na pozycję, o której mimo braku czasu i ogólnych trudności z komponowaniem wewnętrznie spójnego tekstu, muszę napisać. Są to albo książki tak złe, że aż mnie boli moja czytelnicza dusza, albo tak zaskakująco dobre, iż koniecznie muszę obwieścić światu, jakie to było fajne. Nawet jeśli reszta świata już dobrze o tym wie, a ja wpadam spóźniona na imprezę na cześć. Dziś przeganiam mój wtórny analfabetyzm by opowiedzieć o wrażeniach z lektury Tajemniczej śmierci Marianny Biel autorstwa Marty Matyszczak.

Pozycja ta była na mojej liście „do przeczytania” już od chwili premiery, i przyszedł taki moment, że najbardziej na świecie potrzebowałam lekkiego kryminału, który nie miałby tysiąca stron. Tak na marginesie, zauważyliście, iż ostatnio publikuje się coraz więcej bardzo grubych książek każdego gatunku, a coraz trudniej znaleźć coś wartościowego poniżej 400 stron? Na szczęście wpadła mi w oko Tajemnicza śmierć i teraz wiem, że mam przed sobą jeszcze co najmniej trzy łatwe wybory kolejnej „krótkiej” lektury.

Trudno powiedzieć, kto jest w tej książce głównym bohaterem: czy były policjant Szymon Soliński, czy przygarnięty przez niego ze schroniska niezwykle elokwentny parówkowy skrytożerca Gucio, czy też może typowy budynek mieszkalny na Śląsku zwany familokiem, zamieszkany przez zgraję indywiduów. Soliński liże rany po tym, jak jego życie legło w gruzach, Gucio liże wszystko co potencjalnie da się zjeść, a familok prezentuje trupa pod postacią Marianny Biel. Wiele wskazuje na to, iż trup nie był opuścił tego łez padołu w sposób powszechnie uznawany za naturalny. Szymon wraz ze znajomą dziennikarką Różą oraz obrotnym kundelkiem rozpoczynają własne śledztwo, które oprócz mordercy odkryje też wszystkie brudy, które kryją się za fasadą śląskiego domostwa.

Nie sposób wymienić wszystkich elementów, które świadczą o wyjątkowości tej pozycji. Bohaterowie są realistyczni, ludzcy, niepozbawieni wad i jednocześnie dający się lubić. Nie ma tu kolejnego podstarzałego detektywa po rozwodzie. Gucio jest osobnikiem tak uroczym i zabawnym, a jednocześnie sarkastycznym i pomysłowym, że wprost nie można go nie pokochać już od pierwszej chwili. Autorka poświęca zresztą pieskiemu życiu w schronisku sporo uwagi, bez pietyzmu i wywoływania poczucia winy, ale z mądrością i humorem. W całej powieści tu i tak pojawiają się zresztą komentarze do sytuacji społeczno-politycznych, które są jak czterolistne koniczynki – nie czynią różnicy w krajobrazie ale człowiek się cieszy kiedy na nie natrafi. I po tych komentarzach mogę poznać, że chyba bym się mogła z autorką zaprzyjaźnić – nadajemy na tych samych falach. Jest też tutaj sporo humorystycznych akcentów, takich do lekkiego uśmiechu i takich do głośnych wybuchów rechotu (winda mówiąca po ślunsku to był absolutny hit!).

Lata temu ogłosiłam wyzwanie Miejsce Czytanie, które miało zachęcać do odwiedzania polskich miast poprzez książki, i chociaż wyzwanie umarło i zostało pogrzebane, to sam koncept jest mi wciąż bliski. Teraz z radością dołączam do moich miejskich podróży ten chorzowski kryminał, i planuję ponowne spotkanie z Guciem i jego właścicielem.


Moja ocena: 5/6 (punkt odjęty za kilka drobiazgów nad którymi zboczenie zawodowe nie pozwala mi przejść obojętnie; ogólnie za styl, bohaterów i fabułę dałabym 6 z plusem).

Marta Matyszczak Tajemnicza śmierć Marianny Biel
Wyd. Dolnośląskie
Poznań 2017