O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

środa, 14 listopada 2012

Łosie i trzy korony - parę słów o Sztokholmie



Jak zapewne niektórzy zauważyli, przez kilka ostatnich dni byłam nieobecna w blogowym świecie, gdyż postanowiłam wybrać się na kilka dni do Sztokholmu na zasadzie „akcja spontan” – takie są chyba najlepsze. :)



Sztokholm leży na 14 wyspach, które łączy 53 mosty. Jest to stolica Szwecji, a przez niektórych Sztokholm nazywany jest też stolicą Skandynawii. Jest to siedziba władz państwowych oraz rodziny królewskiej oraz scena wielu szwedzkich kryminałów. Praktycznie na każdym kanale zacumowane są różnej wielkości łodzie, robiąc wrażenie że miasto to jeden wielki port.

Typowy widok w Sztokholmie


Spędziłam w stolicy Skandynawii niecałe 3 dni, toteż trudno o porządne podsumowanie prawie nie poznanego miasta – Sztokholm jest olbrzymi i w trakcie mojego krótkiego pobytu zaledwie udało mi się liznąć jego atmosfery i poznać kilka najważniejszych miejsc. Mimo skrupulatnego planowania nie udało nam się z kumpelą zobaczyć wszystkiego, co planowałyśmy, gdyż poza sezonem większość muzeów i atrakcji otwarta jest tylko kilka godzin dziennie i fizyczną niemożliwością było zdążyć wszędzie. Mimo to, z pomocą Karty Sztokholmskiej, odwiedziłyśmy 7 muzeów (sensu largo) i pojeździłyśmy świetnie zorganizowanym metrem. Szczerze polecam tą Kartę, to jedna z lepszych tego typu, na jakie natrafiłam.

Zamek królewski
Udało nam się zwiedzić przede wszystkim Zamek Królewski. Skarbiec robi wrażenie, o wiele większe niż ten na Wawelu, głównie dlatego, że Szwedom nikt nie ukradł koron i mieczów koronacyjnych – przed wizytą na tej ekspozycji nawet nie przypuszczałam, że istnieją takie wielkie diamenty. Niesamowite jest też to, że te korony wciąż są używane – wprawdzie Szwedzi zarzucili zwyczaj koronacji, ale przy każdej większej okazji korona leży obok króla na poduszce i świadczy swoją obecnością. Z kolei po wyjściu z podziemi i udaniu się na zwiedzanie komnat królewskich gość może się lekko zdziwić widząc… niebieskiego Indianina. Ot, lokalne kuriozum, żaden zamek się bez niego nie obejdzie. Sam Zamek robi wrażenie rozmiarem – w końcu gdzieś trzeba pomieścić te 608 komnat! Ponieważ zamek jest wciąż siedzibą króla i ważniejszych urzędów i instytucji, tylko niewielka część sal była dostępna dla zwiedzających, ale nawet te kilka wystarczyło, by przekonać zwiedzających, że król Szwecji wielkim królem jest.

Ratusz
Odwiedziłyśmy również ratusz, który przypomina trochę latanię morską, trochę kościół, a od środka – pałac Dożów. Pełni funkcję nie tylko atrakcji turystycznej, ale i  miejskiego ośrodka władzy, dlatego wraz z przewodniczką prześlizgiwaliśmy się przez kolejne sale, próbując nie przeszkadzać. W sztokholmskim ratuszu możesz wziąć ślub w… 45 sekund. Nie musisz być Szwedem, musisz być natomiast cierpliwy, bo na termin czeka się tutaj rok. Coś dla ludzi nie cierpiących długich ceremonii. W największej sali budynku co roku odbywa się bankiet dla laureatów Nagrody Nobla – jako, że Unia otrzymała ostatnio Pokojową Nagrodę, można powiedzieć, że my również byliśmy w ratuszu honorowymi gośćmi :).

Vasa
Czym byłaby wizyta w Sztokholmie bez zobaczenia pięknego statku Vasa. Jest to wspaniały okręt, wybudowany w XVII wieku, kunsztownie ozdobiony i kiepsko zaprojektowany. Poszedł na dno w 20 minut od rozpoczęcia swego dziewiczego rejsu – nawet nie zdążył wypłynąć z portu. W całości przeleżał 300 lat na dnie sztokholmskiego portu, by w 1961 zostać wyciągniętym na powierzchnię, następnie zrekonstruowanym i udostępnionym zwiedzającym.  Wokół niego stworzono bardzo ciekawą wystawę, gdzie między innymi Szwedzi uznali za stosowne zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie: czy zatonięcie Vasy było wolą Boga czy efektem złośliwych działań Polski? Nie ma to jak wybudować lipny okręt a potem oskarżyć o jego zatonięcie państwo po drugiej stronie Bałtyku.

Gamla Stan

Choinka na rynku - Sztokholm jest gotowy na Boże Narodzenie
Ale obok zamkniętych ekspozycji na zwiedzanie Sztokholmu składa się również wałęsanie się po starym mieście – Gamla Stan – którego wąskie uliczki obsadzone są sklepikami z najpiękniejszymi pamiątkami, jakie kiedykolwiek widziałam. I świątecznie ozdobione. Całe miasto jest już jedną nogą w świątecznej gorączce – zewsząd mrugają do nas mikołaje, renifery, choinki, obłędnie piękne ozdoby choinkowe i śnieżynki. Przeważnie nie wpadam z zakupowy szał w sklepikach dla turystów, ale w tamtejszych sklepach można było stracić całą fortunę (i życie, bo mało mi serce nie pękło, że nie uda mi się przewieźć pięknej bombki w kształcie pegaza i nie mogę jej kupić).

Poza dekoracjami świątecznymi całe miasto krąży wokół kilku symboli – trzy korony, łosie, Vikingowie, łosie, koniki z Dalarny, łosie, statek Vasa, ło… no, wiecie. Poza tym, kończąc ten przydługi post, najbardziej zaskoczyła mnie atmosfera miasta. Czytając szwedzkie kryminały, odniosłam wrażenie, że Sztokholm jest dosyć ponurym, posępnym miastem – tymczasem biurowce, sklepy, jasno oświetlone ulice sprawiają, że jest to jedna z najpiękniejszych i nowoczesnych europejskich stolic, jakie widziałam. I na pewno nie była to moja ostatnia w niej wizyta.

Jedna z wystaw prezentująca kolekcję świeczek z dekoracją
W jednej z kawiarni serwowano caffe latte w misce

35 komentarzy:

  1. Jeju, ależ Ci zazdroszczę, cudowna wyprawa! Oglądałam zdjęcia z jęzorem do pasa. Oby więcej takich wypraw i podróży!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak - im więcej podróży, tym lepiej :) Cały wypad trwał trzy dni, a zobaczyłyśmy naprawdę sporo, a że wyszło częściowo na weekend, więc nawet nie dużo zajęć straciłam.

      Usuń
    2. hehe, ja wręcz doszłam do wniosku, że im mniej mam czasu, tym więcej zdjęć przywożę ze sobą:)

      Usuń
    3. Ja zrobiłam 620 :) A kumpela pewnie drugie tyle.

      Usuń
    4. Popieram na 300% i zapraszam do mojej Szwecji.
      http://dana-express.pl/mojaszwecja.htm

      Usuń
  2. Świetny post, przez chwilę poczułam się jakbym tam była :) Zazdroszczę Ci, w zeszłym roku ktoś ze znajomych rzucił nawet pomysł wypadu do Szwecji ale rozeszło się po kościach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My znalazłyśmy bilety na 15 zł. i fajny hostel z tanimi noclegami, z wliczonym śniadaniem i w dodatku blisko centrum. Jeśli weźmie się własne jedzenie (gorące kubki itp.) i nie kupuje się pamiątek (trzeba mieć silną wolę) to wychodzi naprawdę tani wypad, jak na Skandynawię, która jest potwornie droga.

      Usuń
  3. Świetna relacja :) Zazdroszczę takich wojaży i tylu wrażeń. Muszę też przyznać, że szczerze zaintrygowały mnie wspominane przez Ciebie łosie. Jestem ciekawa dlaczego akurat ten zwierzak ma symbolizować Sztokholm? Dowiedziałaś się może czegoś na ten temat? :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łosie są generalnie symbolem Szwecji jako takiej - potrzebowali takich pamiątek które można by sprzedawać i w Sztokholmie i w innych miejscach Szwecji, a łosie się kwalifikowały, bo jest to bardzo licznie występujący zwierz w tym kraju. :)

      Usuń
  4. Wow kawa z misce:) Sztokholmu niestety nie zwiedzałam, ale Skandynawię uwielbiam jako taką jak i ich kryminały i mroczność w książkach, bo mieszkać tak po ciemku to bym nie wytrzymała. Ale ciekawi mnie jedna rzecz - którą książkę w końcu przeczytałaś w podróży?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tam jechałyśmy, to ktoś powiedział, że od 9 do 14 jest szarówka, a potem ciemno. Ale okazało się do 16 jest piękny dzień, pełne słońce, potem zachodzi, tak jak u nas, więc wcale nie jest po ciemku. Co innego na samej górze, przy biegunie, ale nie w Sztokholmie. :)

      Zabrałam ze sobą w końcu "Drogę cienia" - prezent mikołajkowy, który mnie kusił już od dawna, a uznałam, że zawsze to dużo czytania i na pewno mi się nie skończy przed powrotem. Okazało się, że nie było prawie czasu na czytanie, więc przeczytałam tylko 150 stron w samolocie. :)

      Usuń
    2. Ja byłam na przełomie grudnia i stycznia w Oslo to rzeczywiście było tak, że od mniej więcej 10-15 była szarówka, a tak to ciemno cały czas. Tak że ja która nie potrafi spać w dzień, tam wystarczyło, żebym przyłożyła głowę do poduszki i w pięć sekund spałam. Ale sądząc po zdjęciach miałyście piękną pogodę i słońca dużo, więc pewnie też dzięki temu było jaśniej:)

      Usuń
    3. My miałyśmy słońce przez cały poniedziałek i wtorek, ale było zimno, z kolei w niedzielę było szaro i lało, ale było ciepło. Widać, w komplecie słońce i ciepło nie występują ;)

      Usuń
  5. Kurcze pojechałabym jeszcze raz:) świetna relacja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam jedno pytanie: jaki trzeba mieć żołądek, żeby wychłeptać ten szaflik kawy? I Ty dałaś temu radę? A serducho?... Pogotowie przynajmniej szybko przyjechało?...
    PS. Już po samych zdjęciach stwierdzam, że z miastem mogłabym się zaprzyjaźnić:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Micha nie była pełna, a poza tym to latte - głównie mleko, z dalekim, subtelnym posmaku kawy, więc serducho nie odczuło tego jako zamachu. :D

      Miasto jest bardzo niemieckie, trochę przypomina Wiedeń, trochę Gdańsk, trochę Amsterdam - kiedy lubi się takie klimaty, miasto można pokochać od ręki. Ja teraz przeżywam depresję popowrotową, bo mogłabym tam zamieszkać.

      Usuń
    2. Czyli masz to, co ja - gdy tylko opuszczam jakieś miejsce, w którym spędziłam dłużej niż dzień, zaczynam za nim tęsknić (wyjątkiem jest wieś, gdzie mieszkają teściowie. Tam, wbrew wszelkiej logice, dostaję klaustrofobii).

      Usuń
  7. Jeszcze nie widziałam kawy w misce, robi wrażenie :P Nieważne ile. ważne, ze byłaś i że poczułaś atmosferę miasta. A 7 muzeum w tak krótkim czasie to baaardzo dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście zaliczam miskę do hitów wypadu :D

      Usuń
  8. Zazdroszczę Ci tej wycieczki! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. w misce...hihi :)
    super wyjazd, mnie też się marzy zobaczyć kawałek Skandynawii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam patrzeć na promocje, można stosunkowo tanio zobaczyć trochę północy :)

      Usuń
  10. Cieszę się, że wróciłaś w jednym kawałku. Pochwal się którą książkę w końcu ze sobą wzięłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa widzę, że już ktoś zapytał. Jak Durzo i Merkuriusz się spisali ?

      Usuń
    2. Wiesz, prawie nie miałam czasu czytać, jestem w połowie powieści, ale naprawdę mi się podoba, chociaż sporo tam polityki i oczywiście jeszcze nie do końca chwytam obce nazwy - muszę się wgryźć w nowy świat, jak to bywa z pierwszymi tomami. Ale już widzę, że zaprzyjaźnię się z tym cyklem, świat już do mnie przemówił. :) Toteż będziemy uaktywniać twój kontakt w sprawie kolejnych tomów :)

      Usuń
    3. leżą na półce i czekają aż powiesz JUŻ L(

      Usuń
    4. Spoko, ale zaczęłam się zastanawiać, czy nie zainwestować w pozostałe tomy, zależy od tego, jak bardzo mi się spodoba zakończenie :)

      Usuń
  11. Ależ super tam musiało być:)
    Ale z tą kawą w misce to mnie zagięłaś;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze nie widziałaś mojej miny - rozglądałam się za ukrytą kamerą :D

      Usuń
  12. Ojeeeej. Cudownie! Skandynawia to moje ogromne marzenie i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś ją zwiedzić. Latte w misce? Ciekawy sposób, nie powiem, chętnie bym sobie taką kawusię...pojadła? :D Nie pochwaliłaś się, jaką książkę ze sobą ostatecznie zabrałaś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwaliłam się już, ale pochwalę po raz drugi - wybrałam najgrubszą - "Droga cienia" i przeczytałam tylko 150 stron, bo w ogóle nie było czasu na czytanie :)

      Usuń
  13. Kiedyś, bardzo dawno temu moja druga połowa zarabiała tam przez dwa miesiące na mieszkanie. Wtedy jeszcze nie było takiej komunikacji,jak dzisiaj i na połączenie telefoniczne trzeba było czekać długie godziny. Niewiele opowiedział jak wrócił, gdyż nie zwiedzał tak jak Ty dlatego z przyjemnością przeczytałam Twój post i obejrzałam zdjęcia z miasta, które jest jednym z kilku zwanych Wenecją północy.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zaskoczeniem zauważyłam, jak wielu rodaków pracuje dziś w Szwecji. jakoś nie kojarzyłam akurat tego państwa z polską emigracją, a tu cały autokar Polaków jechał z lotniska.

      Cieszę się, że relacja się podobała :)

      Usuń
  14. Miasto jedyne w swoim rodzaju, a zdjęcia przepiękne ! :)
    ps. Zapraszam na mojego bloga, gdzie przed kilkoma dniami ruszył konkurs! Do wygrania powieść "Cień kruczych skrzydeł" !!!
    Szczegóły tu:
    http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/2012/11/pierwszy-blogowy-konkurs.html

    OdpowiedzUsuń