O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

sobota, 13 sierpnia 2016

"Heban" Ryszard Kapuściński

Są książki, są autorzy, w przypadku których porywanie się na jakąkolwiek pisemną opinię, tekst, recenzję, zdaje się być zadaniem z góry spisanym na porażkę. Takim autorem jest Ryszard Kapuściński, a taką książką niewątpliwie jego Heban. Od wielu lat mówiono mi, że to najwspanialsze dzieło Ojca polskiego reportażu, i że zazdroszczą mi, że lektura ta dopiero przede mną. Teraz w pełni rozumiem, o czym mówili.

Heban to zbiór reportaży, pocztówek, wspomnień z licznych podróży autora do Afryki. To nawet mało powiedziane, bo Kapuściński niemalże mieszkał na czarnym Kontynencie przez kilka lat swego życia, w krótkimi przerwami. Począwszy od 1958 roku, przez niemalże czterdzieści lat, zabiera nas w szaloną podróż po najbardziej niegościnnym, zranionym i niezbadanym wciąż kontynencie naszego globu, po miejscach, gdzie według wszelkich prawideł sztuki człowiek nie powinien móc żyć. Do krajów, w których resztki kolonializmu ustępują miejsca fali niepodległościowej. Gdzie jeden tyran zastępuje drugiego. Gdzie rasizm jest t samo silny jak nienawiść Czarnego do Czarnego. Do miejsc pięknych. Do miejsc strasznych. Do dżungli. Na pustynię. W góry. W dzielnicę biedoty i do miast.

Afryka jest olbrzymim i złożonym organizmem, który jednakowoż zwykle upraszczamy na potrzeby codziennej konwersacji. W Afryce jest kolejno: Egipt, Sahara, RPA. Pomiędzy tym zaś państwa, o których jedni nie słyszeli, inni umieściliby je w Azji, ale większości są zwyczajnie obojętne. I wszystkie takie same: gorąco, Czarni, bieda, głód. Kapuściński każdy z tych krajów ukazuje jako odrębny, wyjątkowy twór, tak jak na to zasługują, z odrębną historią, z inną mentalnością, innymi problemami. O życiu w Afryce nie pisze sloganami, pisze państwami. Teraz wiem, że apartheid, który kojarzy się nam z RPA, powstał w Liberii. I że Liberia sama w sobie powstała w celu umieszczenia w niej wyzwolonych amerykańskich niewolników. Że głód w Sudanie nie bierze się z braku jedzenia, tylko z absurdalnej polityki społecznej. Jakie były przyczyny, a nie tylko skutki rzezi w Ruandzie. I setek innych rzeczy, które do tej pory pozostawały dla mnie białą plamą na mapie historii Afryki.

Gdyby ta książka była tylko pełna informacji, warto byłoby są przeczytać z tego tylko powodu. Ale Kapuściński nie tylko raportuje. Nie tracąc nic z dziennikarskiej rzeczowości, operuję pięknym językiem, przenosi żar, duchotę, strach i adrenalinę na karty książki, więc nie tylko czytamy o Afryce; jesteśmy w Afryce. Można było przeczytać Heban w dwa dni. Ale po co? Kiedy można delektować się tą podróżą, współodczuwać ją, i po zamknięciu na długo pozostać pod jej wpływem.

Moja ocena: 6/6

Ryszard Kapuściński Heban
Biblioteka Gazety Wyborczej

Warszawa 2008

2 komentarze:

  1. Rozumiem Twoje początkowe obawy co do tej recenzji. Rzeczywiście, co by nie pisać o niektórych książkach, opinie zawsze nie będą w stanie oddać tego, co czytelnik zastać może w trakcie lektury. "Heban" wydaje się powieścią, której należałoby poświęcić więcej czasu. Mam nadzieję, że będę miał okazję kiedyś przeczytać tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta lektura dopiero przede mną, ale po Twojej opinii nabrałam ochoty by po nią sięgnąć...

    OdpowiedzUsuń