Chyba każdy, kto regularnie czyta i komentuje na blogach
książkowych, przynajmniej raz w życiu napisał pod postem „Muszę wreszcie
sięgnąć po tego autora!” Wydaje mi się, że ja dosyć często tak piszę, albo
wzdycham ze smutkiem na spotkaniu książkoholików, w odpowiedzi na rekomendację
jednego ze współuzależnionych. Ze smutkiem, bo książek tak dużo, czasu tak
mało, i w ogóle jak to wszystko ogarnąć?
Już od jakiegoś czasu kompletowałam sobie listę tych
autorów, których chciałabym kiedyś przeczytać (w sensie ich książki), a potem
ją zgubiłam. Za Chiny Ludowe nie wiem, gdzie ona może być. Dlatego zamiast
tworzyć kolejną kartkę, którą zgubię,
spróbuję zrekonstruować ją tutaj, na blogu. A wy powiedzcie mi, czy znacie i
polecacie szczególnie kogoś z poniższej listy.
1.
Matthew Quick – przede wszystkim w planach mam
od dawna Poradnik pozytywnego myślenia, która
to książka była bardzo silnie obecna w zbiorowej świadomości przy okazji filmu,
Oscara itd… Jednak również młodzieżowe powieści tego autora zbierają same
pochwały, w moim umyśle plasując go tuż obok Johna Greena, który okazał się
strzałem w dziesiątkę. Jeżeli zatem wzdycham do czegoś „Kiedyś cię przeczytam”,
to na pewno są to książki Matthew Quicka.
2.
Jo Nesbo – jestem chyba ostatnią osobą na
globie, która nie sięgnęła jeszcze po ani jedną książkę Norwega
odpowiedzialnego za jeden z najlepiej sprzedających się cykli skandynawskich
kryminałów. Tylko i wyłącznie dlatego, że jakoś nie może mi wpaść w ręce
pierwszy tom. Ot i cała historyja.
3.
George R. R. Martin – tak, wiem, książki swoje,
serial swoje, ale ja i tak nie będę mogła ze spokojnym sumieniem zobaczyć
serialu, jeśli chociaż nie spróbuję przeczytać powieści. A rozmiary każdej
części tego cyklu jakoś nie nastawiają na szybką lekturę…
4.
Marcus Zusak – nie czytałam ani Złodziejki książek, ani Posłańca, chociaż ten ostatni czeka już
na swoją kolej na półce. A bodzie mnie w oczy tym bardziej, że co i rusz
natrafiam na odniesienia do powieści tego autora w innych książkach. Wiecie,
jak to jest.
5.
Lew Tołstoj – tu nie pytam, czy ktoś zna. Po
dokonaniu rachunku sumienia wychodzi na to, że nigdy nie przeczytałam żadnego
utworu, który by wyszedł spod pióra tego pana. Dlaczego? Zapewne dlatego, że
żadna z nich nie była mi obowiązkową lekturą w szkole, a im starsza jestem, tym
jakoś trudniej mi się grawituje w kierunku trudniejszych lektur. Nie, żebym nie
chciała tego zmienić, ale chyba jeszcze nie w te wakacje.
6.
Gaja Grzegorzewska, Olga Rudnicka, Katarzyna Bonda
– absolutnie nie uważam, żeby to było wszystko to samo i dlatego wrzucam do
jednego wora, tylko w trakcie pisania tego posta uzmysłowiłam sobie, że
pojawiło się na naszym polsko-kryminalnym firmamencie kilka autorek, które polecają
blogerzy, i z których dorobku chciałabym przeczytać chociaż po jednej książce i
przekonać się na własne oczy i na własny mózg, czy mi się spodobają, która
bardziej i w ogóle jaki to styl.
7.
Magda Szabo – wy młodzi nie pamiętacie, ale
dawno, dawno temu na blogach szalała prawdziwa szabomania. Gdzie człowiek nie
wszedł, natrafiał na tekst o jednej z jej książek, pomieszany z ubolewaniem, że
tak trudno je gdzieś dostać. Do tego stopnia, że Rynek się ruszył i chyba wydał
kilka wznowień powieści tej węgierskiej pisarki. Teraz trochę ucichło, ale nie
zapomniałam ówczesnych zachwytów. Może w te wakacje wreszcie zapoznam się z tą
panią, przy okazji urlopu na Węgrzech?
8.
Alex Cava, Robin Cook – nie wiem dlaczego, ale w
mojej świadomości te dwa nazwiska występują jako przedstawiciele tej samej
kategorii. Ta pierwsza to wprawdzie thrillery psychologiczne, ten drugi –
medyczne, ale oboje z Ameryki. I żadnego nie znam z czytelniczej autopsji.
To chyba tyle, chociaż z tyłu głowy coś mi buczy, tak jakbym
o czymś jeszcze zapomniała. I pewnie tak jest, ale nazwiska podane powyżej
wydają mi się tymi najbardziej pilnymi, których nieznajomość ciąży mi
najbardziej. Nie wiem, jak to jest, ale mimo, iż lubię poznawać nowych autorów,
to kiedy jestem zmęczona, chętniej sięgam po znajomych autorów, co nie zawsze
przecież kończy się dobrze, bo nie każda książka danej osoby będzie równie
dobra jak poprzednie. Dlaczego więc lista „muszę poznać” staje się coraz
dłuższa?
A kogo wy macie na takiej liście?
Hmmm... Aż ich za dużo. Na pewno Donovan, ciągle czaję się też na Agathę Christie...
OdpowiedzUsuńNic się nie martw, ja też mam taką listę, ale nie spisuję... w głowie.
OdpowiedzUsuńZ Twojej sporo nie czytałam, ale co tam... cieszy mnie to co czytam :)
Tobie życzę powodzenia w poznawaniu. A masz książki wszystkich tych autorów, których wymieniłaś?
A Nesbo i Zusaka też nie czytałam... :P
UsuńCiekawy temat. Moja lista raczej nie byłaby podobna do Twojej, bo za kryminałami i thrillerami nie przepadam, a już zwłaszcza, jeśli coś jest na ustach wszystkich, jak teraz Nesbo, Martin czy u nas Bonda. Taki ze mnie przekorny osobnik :) Za to podpisuję się pod Magdą Szabo, bo blogowy szał nie umknął mojej uwadze i pomyślałam wtedy, że to może być ciekawa autorka, ale jakoś tak nigdy „się nie złożyło”.
OdpowiedzUsuńTołstoja oczywiście polecam gorąco, choć sama mam do nadrobienia jeszcze „Wojnę i pokój”. „Anna Karenina” jest po prostu genialna i kropka. Zusak też jest ciekawy, nie są to jakieś literackie wyżyny, ale całkiem przyjemnie się czyta, zarówno „Złodziejkę książek” jak i „Posłańca”. W „Złodziejce” temat poważniejszy i bardziej chwyta za serce.
Na mojej liście – tak na szybko, patrząc tylko po tych zalegających na półce – Henry James, Oriana Fallaci, Fernando Pessoa, Knut Hamsun, George Eliot, Izaak Babel, Günter Grass, Hans Fallada, Hermann Hesse, Boris Vian... no i wciąż jeszcze masa Czechów. Czechów nigdy za wiele :).
W pewnym momencie przestałam układać takie listy. Dlaczego? Bo jeśli nie sięgnęłam po danego autora czy książkę od razu, gdy o tym pomyślałam, prawie nigdy nie robiłam tego później:)
OdpowiedzUsuńNie jesteś ostatnią, bo ja jeszcze Nesbo nic nie znam...
OdpowiedzUsuńZusak też przede mną....ktoś mnie bardzo namawiał....
Tołstoj...do powtórki....
Cooka już znam z jednej książki.
A sama nie mam takiej listy...po prostu patrzę na to co mam i wybieram...kolejną do czytania. Czasem podbiorę jeszcze coś nowego z biblioteki.
Nesbo, Martin i Szabo są świetni :) "Złodziejka książek" bardzo mi się podobała, ale przez "Posłańca" już nie przebrnęłam.
OdpowiedzUsuńRobin Cook jest świetny - polecam :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńnie wiem czy widziałaś u mnie, ale ja lubię pomagać ludziom... :)
Tobie też postanowiłam pomóc i zmobilizować, liczę że pobawisz się z nami :)
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/07/indywidualne-wyzwanie-czytelnicze-18.html
Fajna lista - życze powodzenia :-)
OdpowiedzUsuń