Chociaż rokrocznie na rynku pojawia
się kilkaset nowych pozycji, chociaż lubię żonglować gatunkami
po które sięgam, jednak zawsze z radością powracam do starych
znajomych. Zmęczonych życiem detektywów, rezolutnego sześciolatka
se Scotland Street czy łowczyni nagród. A już w szczególności,
gdy ci starzy znajomi mają macki lub skrzydełka, albo zdarza im się
znikać. Marta Kisiel dała nam, czytelnikom, kolejną odsłonę
przygód Licha, Konrada, Krakersa, różowych królików i całej
reszty ferajny, tym razem w konwencji książki dla młodszych
czytelników.
Opowieść tym razem kręci się wokół
Niebożątka. A raczej – Bożka. Bożydara, syna Szczęsnego,
pierwszego tego imienia. Do tej pory jego życie upływa na zabawie z
własnym aniołem stróżem i odgrywaniu przedstawień z widmami
SS-manów, jednak zostaje podjęta brzemienna w skutki decyzja –
Bożęty idzie do szkoły. Nikt, kto miał przyjemność korzystać z
systemu edukacji narodowej, nie zaprzeczy, że to nie przelewki.
Zwłaszcza, gdy nie jest się zwykłym chłopcem, a pół-widmem.
Nie tylko poznajemy dalsze losy
ukochanych bohaterów, nie tylko mamy okazję zaśmiać się (czy
nawet pochichrać) ze specyficznego humoru znanego z poprzednich
części, ale i bierzemy udział w kolejnej, szalonej przygodzie.
Jednocześnie autorka wplata w fabułę klasyczne teksty literackie,
tworząc wyrafinowaną mieszankę. I chociaż jest to fabuła
oryginalna i nowatorska, czytelnik odkryje w niej niejedno odwołanie
do znanych baśni, legend i mitów, które stawiają Małe Licho
na tej samej półce dziecięcej literatury, na której (w moim
skromnym mniemaniu), stoi już Hobbit, Opowieści z Narnii
i Harry Potter.
Małe Licho jest skierowane do
młodszych czytelników, jednak ani nie wpływa to na przyjemność
lektury przez dorosłych, ale udowadnia, jak wszechstronną autorką
jest Ałtorka. Mieliśmy już okazję w tym roku przeczytać
poważniejszą powieść, tym razem dostajemy coś, co powinno
przeczytać każde dziecko, i każdy dorosły. Bez zadęcia, pełna
charakterystycznego dla autorki sarkastycznego humoru piękna
opowieść, że to nie więzy krwi tworzą rodzinę, oraz o tym jak
ważne w życiu każdego z nas są miłość, przyjaźń i
niezłomność.
Moja ocena: 6/6
Doprawdy, alleluja.
Małe Licho Marta
Kisiel
Wydawnictwo
Wilga
Warszawa
2018
Świetna recenzja, a tak a propos, ja jestem z pogranicza świętokrzysko - małopolskiego, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń