O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

piątek, 2 października 2015

To był bardzo długi i owocny w wydarzenia miesiąc. Wiele działo się w pracy, wiele było spotkań z krewnymi znajomymi Królika, w tym z cudownymi krakowskimi Biblionetkowiczami, były próby (na razie nieudane ale nie dajemy za wygraną) odświeżenia znajomości ze studiów. I przede wszystkim dołączył do mojego życia Pewien Ktoś. Dlatego z zaskoczeniem skonstatowałam, iż obok tych wszystkich innych przyjemności i zobowiązań udało mi się przeczytać 6 książek, niektórych grubych, niektórych mniej. Moje wrześniowe czytanie było bardzo zróżnicowane, co zawsze mnie cieszy, udało mi się sięgnąć po kilka tytułów, na które czekałam, jak również dać się zaskoczyć (pozytywnie) nieplanowanymi wcześniej powieściami. Szczególnie zadowolona jestem, iż przeczytałam wreszcie Wielkiego Gatsbiego w tłumaczeniu Jacka Dehnela, ponieważ lata temu próbowałam przebrnąć przez tą klasyczną już powieść amerykańską, i nie udało mi się wtedy zajść dalej jak za 10 stronę. We wrześniu przeczytałam również jedną książkę po angielsku – Howards en dis on the landing. Chociaż nie mam szczególnych problemów z czytaniem w tym języku, jednak sięgam po lektury w nim napisane zdecydowanie rzadziej, niż bym sobie życzyła. Jeśli chodzi o narodowość autorów, nie było aż tak różnorodnie, gdyż aż trzech z sześciu to pisarze amerykańscy, jeden szwedzki, jeden angielski i jeden polski. Ale gatunkowo – czym chata bogata. Jest klasyka, jest młodzieżówka, jest powieść obyczajowa, pozycja non-fiction oraz dwa kryminały. Przede wszystkim jednak – podobała mi się każda przeczytana w tym miesiącu książka. Każda.

Przechodząc do meritum, we wrześniu przeczytałam:

1.       Co nas niezabije – David Lagercrantz – zakupiona i przeczytana ściśle pod wpływem akcji marketingowej, i chociaż w moim odczuciu nie jest to udana kontynuacja powieści Stiega Larssona, to wciąż jest to pod wieloma względami dobra książka. Tylko nie dla tych, którzy czują się przywiązani emocjonalnie do oryginału.   Moja ocena: 4/6
2.       Howards end is on the landing – Susan Hill – to był moment, ten ebook wprawdzie siedział w moim schowku na Amazonie już kilka miesięcy, ale akurat we wrześniu poczułam, że muszę to przeczytać. Kilka minut później byłam czterdzieści parę złotych lżejsza, ale książka jest absolutnie warta każdego wydanego na nią grosza. Moja ocena:  4/5
3.       Mennica –Mateusz L. Lemberg  - jedyna recenzencka pozycja w tym miesiącu. Mateusz Lemberg był mi do tej pory zupełnie nieznany, a wydawało mi się, że kojarzę wszystkich polskich autorów kryminałów. Okazało się, że nie obawia się wyjścia poza schemat, potrafi namieszać czytelnikowi w głowie i serwuje coś nowego na naszym rodzimym kryminalnym stole. Moja ocena: 4,5/6 
4.       Jakznaleźć faceta w wielkim mieście – Melissa Pimentel  - bardzo pozytywne zaskoczenie, gdyż tą pozycję wybrałam sobie w wakacje bazując praktycznie wyłącznie na okładce. Autorka miała fajny pomysł na zabawną, nietuzinkową powieść dla kobiet, i mam nadzieję, że nie przestanie pisać.  Moja ocena: 5/6
5.       Wielki Gastby – F. Scott Fitzgerald – wreszcie, wreszcie, wreszcie! Z jednej strony omijałam ją szerokim łukiem pomna tego, jak ciężko mi się przez nią brnęło lata temu, z drugiej – wstyd było nie znać tak ważnej powieści amerykańskiej. Tymczasem przeczytałam ją na jednym posiedzeniu, i chociaż nie stała się moją ulubioną pozycją w życiu, to teraz wreszcie rozumiem, dlaczego dla wielu jest to ukochana książka. Moja ocena: 4,5/6
6.       Szukając Alaski – John Green  - im więcej Johna Greena tym mniej Johna Greena. Im więcej jego książek czytam, tym mniej zostaje mi do przeczytania, a od grudnia zeszłego roku jestem autentycznie uzależniona od jego prozy. Nie potrafię powiedzieć, która z jego powieści dotychczas przeczytanych przez mnie podobała mi się najbardziej, po prostu nie umiem wybrać… Moja ocena: 5/6
Jak przedstawiało się wasze czytanie we wrześniu? Czy coraz zimniejsze wieczory sprawiły, że macie teraz więcej czasu na czytanie, czy też lepiej było na wakacjach, a teraz szał dzikich ciał po urlopach i powrocie do szkoły sprawił, że czytanie odeszło na drugi plan?


PS Krakowskie Czytanie bierze udział w plebiscycie Literacki Blog Roku. To jego pierwszy raz w takiego typu przedsięwzięciu, więc nie napala się na podium, ale będzie mi bardzo miło, jeśli oddacie nań swój cenny głos na stronie:  http://www.literackiblogroku.pl/zaglosuj,108
Za każdy Wasz głos na mojego bloga będę bardzo wdzięczna.





3 komentarze:

  1. Z wspomnianych wyżej czytałam "Wielkiego Gatsby'ego" oraz "Szukając Alaski". Dla mnie wrzesień też było owocny :) Życzę udanego października!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zagłosuję na Krakowskie Czytanie:) Trzymam kciuki.
    Kontynuację trylogii Larssona mam od kilku tygodni i przekładam z kupki na kupkę pełna obaw jak to będzie z czytaniem. Bo ja kocham Millennium milością przeogromna i obawiam się, że kontynuacja nie piórem zmarłego Larssona może niezbyt przypaść mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kontynuacja trylogii Millennium zwróciła ostatnio również moją uwagę :) Chciałam kupić od razu, jednak postanowiłam się wstrzymać przynajmniej do przeczytania ostatniej części przygód Lisbeth i Blomkvista :) Pierwsza część mnie zachwyciła, druga już nieco mniej, a na trzeciej utknęłam... :D Na kontynuację raczej się skuszę, ale jestem przygotowana, że nie dogoni poprzedniczek :)

    P.S. Przy punkcie 5 masz małą literówkę w tytule :)

    OdpowiedzUsuń