O książkach, o Krakowie, o książkach w Krakowie i o Krakowie w książkach

środa, 23 stycznia 2019

Dwie Rudnickie - ta dobra i ta...


Tak bardzo, jak lubię sięgać po nieznanych mi autorów i debiuty, tak lubię mieć na podorędziu kolejne tomy znanych mi serii albo nieprzeczytaną jeszcze powieść ulubionych autorów. Jednymi z takich książek są te autorstwa Olgi Rudnickiej. Jej cykl o Emilii Przecinek pomógł mi przetrwać najczarniejsze czasy w pracy, a przy lekturze cyklu o Nataliach płakałam ze śmiechu. Było też kilka innych tytułów, które bardzo mi się podobały – pomiędzy nimi Diabli nadali, ale również kilka moim zdaniem mniej udanych – jak niestety najnowsza książka Byle do przodu.

Diabli nadali wydano kilka lat temu, i z zaskoczeniem skonstatowałam, że zupełnie mi ona umknęła w mojej pogoni za kolejnymi książkami Rudnickiej. Fabuła ma, wydawałoby się, dosyć przewidywalne założenie – młodziutka dziewczyna z prowincji przybywa do Wielkiego Miasta i zostaje osobistą asystentką zabójczo przystojnego Szefa, którego wszyscy podejrzewają co najmniej o luźne związki z Lucyferem. Uwodziciel mający na koncie setki dusz i niedoświadczenie głównej bohaterki powinno zaowocować płomiennym romansem. Otóż, nie. Pomiędzy tą dwójką rodzi się coś, co można roboczo nazwać przyjaźnią podszytą szyderą z jednej strony, i niechęcią z drugiej. Wybuchowe kombo? Dodajcie do tego trupa, który nie jest trupem, policjanta, który chce kariery i miłości, ale nie umie się zabrać ani za jedno, ani za drugie, i wachlarz postaci drugoplanowych, cudownie przerysowanych jak to u Rudnickiej, i wychodzi komedia kryminalna, którą czyta się z przyjemnością.

Czego niestety nie można powiedzieć o innej, przeczytanej przez mnie ostatnio w ramach Wyzwania Trójka E-pik, powieści tej autorki – Byle do przodu. Zalążek fabuły znów wydaje się obiecujący – dwoje trzydziestolatków dostaje od bogatego taty znaczną pomoc z otwarciu własnych biznesów. Jednak takie prezenty w przeszłości zawsze były zapowiedzią złych wiadomości, Dlatego przedsiębiorcze rodzeństwo postanawia wszelkimi dostępnymi środkami dowiedzieć się, co też takiego ojciec postanowił okrasić podarkami. Tutaj niestety fabuła zaczyna się trochę sypać. Nie można powiedzieć, że czytelnik spodziewa się wielkiego zwrotu akcji, bowiem ten zwrot akcji jet mu zakomunikowany na wczesnym etapie. Potem zaczyna się komedia pomyłek, która pewnie byłaby śmieszna i wciągająca, gdyby ją skrócić o jakieś 100 stron. Zamiast skrzących się specyficznym humorem dialogów, które znamy z innych książek autorki, mamy często przeplatające się dwa monologi bez ładu i składu, do niczego nie prowadzące konwersacje wciąż o tym samym, żarty i figury retoryczne powtarzające się kilkakrotnie, za zasadzie, że jak raz śmieszyło, to drugi raz też rozśmieszy. Pod koniec pojawia się wątek kryminalny, przyznam, że z ciekawością oczekiwałam na jego finał i powiązanie z główną fabułą. Tymczasem okazało się, że był to dodany na siłę element, o którego pochodzeniu lepiej nie mówić, żeby nie używać wulgaryzmu, a gdy przyszło go wyjaśnić, moją reakcją było tylko „Yyyyy, ok...”

I teraz nie wiem – z jednej strony wiele powieści Olgi Rudnickiej zapewniło mi solidną dawkę rozrywki i odskocznię od codzienności. Z drugiej, to już drugi tytuł wydany w ostatnim czasie, który nie przypadł mi do gustu. Nie chcę wierzyć, że formuła się wyczerpała, a że to tylko czasowa niedyspozycja, i jeszcze dostaniemy coś na miarę Natalii.

Olga Rudnicka Diabli nadali
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2015
Moja ocena – 4,5/6

Olga Rudnicka Byle do przodu
Wyd. Prószyński i S-ka
Warszawa 2018
Moja ocena – 3/6
Książka przeczytana w ramach Wyzwania Trójka E-pik

2 komentarze:

  1. Rudnicka fakt, pisze nierówno, ostatnio jakby słabiej. Trochę przypomina mi to sytuację z Chmielewską. Stare, dobre książki super, rewelacja, te nowsze umiarkowanie dobre. Ja przeczytałam wszystkie książki Rudnbickiej. Jedne mnie zachwyciły, inne trochę mniej, ale generalnie na plus.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze żadnego z tych tytułów, na razie za mną 3 książki tej autorki (cykl "Zacisze 13" i "Granat poproszę!"). Szkoda, że te książki nie do końca przypadły Ci do gustu. Ale to może rzeczywiście tylko chwilowa niedyspozycja Olgi.

    OdpowiedzUsuń