Postanowieniem
noworoczny, z jakim weszłam w 2018 rok, było przeczytać 100
książek. Nie chodziło o żaden wyścig, nawet chyba nie umieściłam
tego założenia nigdzie w przestrzeni publicznej, tym bardziej
kolejny rok nie zgłosiłam się do wyzwania na stronie Goodreads (z
jakiegoś powodu bardziej mnie ono demotywowało niż zachęcało do
czytania. Arbitralnie wybrana, okrągła liczba 100 miała być po
prostu wyznacznikiem mojej chęci, by czytać jak najwięcej, po tym
jak uzmysłowiłam sobie że z moim tempem czytania przeczytam do
końca życia jeszcze tylko około 3000 pozycji, a tych, które mnie
interesują, jest chyba znacznie więcej.

Przeczytałam
ostatecznie 97 pozycji – wiele z nich może nie wyrywało z kapci,
ale w większości były to co najmniej przyzwoite lektury.
Pomiędzy nimi, jak co roku, znalazło się kilak prawdziwych
perełek. Nawet nie liczyłam, ile ich jest, po prostu króciutko Wam
o nich opowiem:
- Dzień dobry, północy – Lily Brooks-Dalton – pozycja o której przeczytałam na blogu Miasto Książek. Zaraz po recenzji Pauliny byłam już na stronie sklepu z ebookami. Jest to obłędnie piękna i spokojna opowieść o dwójce ludzi w obliczu nieznanej katastrofy. Nie wiemy co się stało z ludzkością, ani czy Ziemia nadaje się jeszcze do zamieszkania. Wiemy jedynie, że na stacji polarnej i na statku kosmicznym znajdują się ostatni potomkowie homo sapiens, którzy powoli i nieuchronnie uzmysławiają sobie, że są sami. Powieść Brooks-Dalton znajduje się daleko poza moją strefą komfortu, i może dlatego tak silnie na mnie zadziałała.
- Wszystko czego wam nie powiedziałam – Celeste Ng – powieść obyczajowo psychologiczna. Młoda dziewczyna pewnego dnia znika, a w trakcie coraz bardziej gorączkowych poszukiwań jej rodzina przepracowuje wspomnienia sprzed lat. Teraz na stosiku czeka druga książka tej autorki, która dla mnie jest objawieniem.
- Złodziejka książek – Markus Zusak – Razem z Zuzanną Sardegnią z bloga Książki Sardegny postanowiłyśmy zabawić się równoległe czytanie. Pamiętacie, kiedy w szkole wszyscy naraz czytali jedną lekturę? My wybrałyśmy hit wydawniczy, którego obie nie czytałyśmy, i obie zgadzamy się, że niektóre bestsellery są naprawdę warte tego, by czytały je miliony. I to jest taka książka.
- Ostatnia bitwa templariusza – Arturo Perez-Reverte – 2018 rok był też rokiem, kiedy po raz pierwszy w życiu trafiłam na stół operacyjny. Planowany zabieg się udał, a ja w trakcie rekonwalescencji wygrzebałam u rodziców zapomnianą przez mnie książkę. I przypomniałam sobie, dlateczo Perez-Reverte przez lata był moim ulubionym autorem. Nie wiem, co wciągało bardziej – przerażająca zagadka zabójczego kościoła, James Bond w koloratce czy piękna Sewilla w tle.
- Zbrodnie prawie doskonałe – Iza Michalewicz – Czytałam, z racji wykształcenia i zainteresowań, bardzo wiele pozycji z rodzaju „true crime”, oraz fragmentów akt prawdziwych zbrodni. Pierwszy raz po lekturze bałam się zasnąć. Bardzo silna pozycja dla czytelnika o mocnych nerwach.
- Bóg zapłać – Wojciech Tochman – reportaże o Polsce, które wstrząsają nawet, gdy już się je kiedyś czytało w innym zbiorze.
- Zabójcza biel – Robert Galbraith – wyczekiwana przez mnie od lat kolejna odsłona przygód Cormorana Strike'a nie zawiodła mnie. I znów przede mną lata oczekiwania.
- We should all be feminists – Chimamanda Ngozi Adichie – pogłębiony zapis słynnego przemówienia nigeryskiej autorki na jednej z konferencji TedEx. Pozycja obligatoryjna dla każdego, kto chciałby naprawdę zrozumieć, czym jest feminizm, i dlaczego każdy z nas powinien być feministą.
- Cudowny chłopak – R.J. Palacio – najpierw książka, potem film. Oba urocze, ciepłe i przywracające wiarę w ludzkość.

Z ulubionych autorów n ie tylko J. K. Rowling
mnie rozpuściła; na początku roku pojawiły się na rynku dwie
nowe powieści Arne Dahla, z kapitalnym klimatem skandynawskiego
thrillera.
Reportażowo wzniosłam się na wyżyny –
byłam w Chinach (Przez drogi i bezdroża), na Coney Island
(Wszyscy jesteśmy dziwni), w Norwegii (Dzieci Norwegii),
przemierzałam Stany z bronią w ręku (Wolność i spluwa) i
wspinałam się na Broad Peak z Jackiem Hugo-Baderem. Byłam w
Białymstoku i Czarnobylu. Oraz w Japonii (Kwiaty w pudełku i
Rekin z parku Yoyogi).

Lokalnie również sporo się działo. Czytając
Fakap – moja przygoda z korpoświatem, rzuciłam pracę i
przeniosłam się do zupełnie innej branży. Przed wizytą w
szpitalu niezbyt rozsądnie wybrałam do czytania książkę MaliBogowie. O znieczulicy polskich lekarzy. Na szczęście mój
lekarz jest nie tylko świetny fachowcem, ale i wspaniałym
człowiekiem. Pod koniec roku zaś zapoznałam się ponownie z wadami
polskiego wymiaru sprawiedliwości poprzez książkę Justyny
Kopińskiej Z nienawiści do kobiet i wstrząsającą opowieść
o 18 latach więzienia za niewinność, historii Tomasza Komendy.
Było tego więcej. I liczę na to, że będzie
jeszcze więcej w 2019 roku, a każda pozycja nie tylko wyrwie mi
kawałek duszy, ale i zostawi coś w zamian.
97....to trzy razy więcej niż ja...nieraz się zastanawiałam, czy ja nawet w czasie, gdy naprawdę intensywnie czytałam przeczytałam w roku takie ilości książek...o jakich czytam na blogach...
OdpowiedzUsuńŻyczę w tym nam panującym 2019 samych dobrych lektur...
Sama byłam zaskoczona, na pewno na tą liczbę wpłynął fakt, że przez miesiąc leżałam po operacji iw tedy udało mi się naprawdę dużo przeczytać :)
UsuńMGM Resorts Inc. Announces Cashflow and Risk-Free
OdpowiedzUsuńIn 포항 출장샵 January, the company reported its 2020 대전광역 출장마사지 cash 하남 출장안마 flow for the first quarter of 강릉 출장샵 2021, and it 춘천 출장샵 expects to be $7.5 billion in cash