O książkach Marty
Guzowskiej słyszała już wiele dobrego, nie raz natrafiałam na
recenzje zachęcające do lektury, jednak jakoś nigdy nie było mi
do nich po drodze. Zatem kiedy kilka dni temu wpadła mi w ręce
najnowsza powieść autorki, Ślepy archeolog, po
raz pierwszy miałam okazję przekonać się, czy opinie nie kłamały
i czy to coś dla mnie.
Jak
wskazuje tytuł, jest to książka o... ślepym archeologu. Przyznam,
że trudno mi było się na początku przekonać do tej koncepcji,
nie wiem, czy faktycznie istnieje możliwość tak dokładnego
wykonywania pracy na wykopaliskach, mając do dyspozycji wszystkie
zmysły poza wzrokiem. Jednak ani nie jestem archeologiem, ani nie
mam problemów ze wzrokiem, zatem nigdy nie uda mi się zrozumieć w
pełni tego fenomenu. Archeologiem natomiast jest sama autorka,
uznałam zatem, że nie ma co jej nie wierzyć, i w pełni zatopiłam
się w lekturze.
Poznajemy
głównego bohatera, Toma, kiedy znajduje się w pokoju przesłuchań
i ma opowiedzieć o tym, jak zabił dwie kobiety. Zaraz czytelnik
przenosi się jednak kilka dni wstecz, i poznaje innych uczestników
wykopalisk, centrum w którym pracują, ich zadania i rutyny.
Poznajemy również przyszłe ofiary, a przede wszystkim uczymy się
coraz więcej o Tomie i jego niesamowitych umiejętnościach. Tom nie
tylko jest archeologiem, ale i kierownikiem wykopalisk i autorytetem
w dziedzinie kultury minojskiej, co będzie miało olbrzymie
znaczenie w rozwoju akcji.
Lekturę
rozpoczęłam z przekonaniem, że jest to klasyczny kryminał, jednak
w pewnym momencie akcja zagęszcza, zaczynają się dziać trudne do
logicznego wyjaśnienia rzeczy, tak że bardziej niż kryminał
książka zaczęła się rysować jako thriller. Mniej od tego, kto
kogo zabił i dlaczego, znaczenie miała mroczna fabuła, której
nie jest w stanie rozjaśnić nawet kreteńskie słońce. Kolejne
wydarzenia zamiast tłumaczyć, powodują coraz większą konfuzję,
a zwroty akcji w drugiej połowie powieści przywracają o zawrót
głowy.
To
jest ten typ książki, który bardzo lubię – do końca nie wiem,
kto jest mordercą i jak się ułoży rozwiązanie zagadki (gdy udaje
mi się tego domyśleć, czuję lekki niedosyt i rozczarowanie).
Ciekawa sprawa miała miejsce z bohaterami – nikogo z nich nie
polubiłam, a mimo to nie przeszkadzało mi to w lekturze. Nie byli
sztuczni, byli zwyczajnie niesympatyczni, a to się przecież zdarza
nagminnie w codziennym życiu. Pochłonęłam Ślepego
archeologa w dwa wieczory, i
zdecydowanie mogę go polecić każdemu, kto ma ochotę na literaturę
rozrywkową, ale na poziomie. Ja zaś zacznę się rozglądać za
innymi książkami pani Guzowskiej.
Moja
ocena: 4,5/6
Marta
Guzowska Ślepy archeolog
Wyd. Marginesy
Warszawa 2018
Cieszę się, że przypadła tobie do gustu. Z książkami Guzowskiej różnie bywa. Jedne mnie zachwycają, inne wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńPowieści Guzowskiej dopiero przede mną, jednak słyszałam o nich wiele dobrego. Lubię takie klimaty kryminalne, może się wciągnę ;)
OdpowiedzUsuń